Przed samym wyjazdem z Anglii i już po powrocie nie miałam wielu okazji  do mailowania i kontaktów ze światem, więc będąc w domu nadrobiłam  najważniejsze.
Przede wszystkim odpisałam na pytanie Pani Doktor z Polski, jak Marta się czuje...."Pani Doktor!
 Skończył mi się tam termin internetu a wiedziałam, że wracamy więc nie 
wykupowałam następnego i nie bylo szansy pisania. W owy poniedziałek 
gdzie wszystko miało sie rozstrzygnąć na obchodzie okazało się , że 
właśnie Marta sama w tym dniu zrobiła nam psikusa,więc i tak i tak szybko 
zawieźli ją na tomograf.Jej ciśnienie spadło do krytycznych parametrow i 
musiała wrócić na intensywną terapię.Podali jej wtedy szybko dawkę tego 
sterydu ( dexa...)którego już nie podaj w ogóle, ona jest cały czas 
tylko na hydrocortisone. Na moje prośby o rezonans powiedzieli, że jeśli 
tomograf wykazuje jakiekolwiek zmiany lub odchylenia wtedy dają rezonans 
. Po tej jednorazowej dawce wróciło wszystko do normy i potem się zaczęła walka o helikopter i jak najszybszy powrót. W czwartek wieczorem 
wróciłyśmy do Irlandii, Marta dobrze zniosła lot helikopterem, pozwolili nam ją wziać do domu bo Dziadkowie z Polski 
przyjechali.  Jest teraz w szpitalu na Crumlinie, oddział chemioterapii 
na onkologicznym dziale. Smutno tam bardzo, dzieciaczki snują się po 
korytarzach, jak duchy...ale tu czujemy sie bezpieczne, wszystko 
rozumiemy ( bo akcent w Liverpoolu byl zabójczy). Jak wyjeżdżałam z 
Anglii to dostalam w przykazie , że gdyby coś to mam podwajać dawkę 
hydro... teraz jest 3x 5 mg, rano jest tez na omeprazole ( to chyba na 
żołądek)i miala niski poziom żelaza, dawali jej cos tam na żelazo a tu w 
Irlandii nie robili jeszcze krwi ale stwierdzili że nie trzeba...ja mam 
z Polski ascofer i kwasek foliowy ( bo wiem że dzięki niemu lepiej 
wchłania się żelazo) , ale nie wiem , może jakoś jednak trzeba je 
uzupełniać...mówią ze hemoglobina byla ok. 10...mało prawda?
Nie podjęli jeszcze konkretnie decyzji czy będzie radioterapia, mówią że 
zdecydują za ok. 6 tyg..teraz najważniejsza rehabilitacja i juz w piątek 
widziałam że ostro się do tego biorą....wierzę, że będzie ok....nie 
chciałam Pani Doktor marudzić , bo skoro weszłyśmy w okres 
rehabilitacyjny to nie chciałam zanudzac opowieściami, więc podwójnie 
miło mi się zrobiło kiedy przeczytałam Pani pytanie o Martę...serdeczne 
dzięki.....buziaki "
Dzisiaj jak czytam to wszystko to myślę sobie, z jaką wielką niewiedzą o przyszłości wróciłam do Irlandii, jak bardzo optymistycznie podchodziłam do wszystkiego i sądziłam ,że dotyczy nas już tylko "okres rehabilitacji". Pani Doktor miała większą świadomość co jeszcze nas czeka, dlatego pewnie pytała..... Może ta niewiedza uratowała mnie od obłędu i pozwalała nadal wierzyć, trwać i walczyć....
Po kilku dniach Pani Doktor odpisała:"Pani Agnieszko,
Przepraszam za opóźnienie odpowiedzi na Pani optymistyczny (z punktu 
widzenia medycznego) list, ale teraz mam utrudnioną sytuację własną, 
niedługo (za jakieś półtora tygodnia zapewne) na chwilę zniknę zupełnie, 
a potem będę dostępna nieregularnie. Ale proszę - niech Pani nie 
przestaje podawania wiadomości o Marcie. Jak tylko będę mogła - odpiszę.
Mam nadzieję, że nasza panna ma się dobrze i że rehabilitacja powoli 
pozwala dostrzec efekty. Proszę się nie martwić niedowładem - minie! 
Takie "mijanie" bywa różnie długie, niekiedy wymaga ogromnej 
cierpliwości, ale moi pacjenci zawsze wychodzą na prostą - czasem 
zostaje jakiś ślad, ale generalnie najważniejsza rzecz - czyli efektywna 
funkcja powraca. Noga szybciej, ręka wolniej. Co do reszty - widać 
jednak organizm przyzwyczaił się do dużej podaży sterydów i nie poradził 
sobie bez nich - stąd to nagłe pogorszenie, a następnie poprawa do 
dexamethasonie. Ale to jest do przetrwania!
Pozdrawiam serdecznieM.P-P" 
Z tą wiarą mogłam nawet wspierać następnych :). Odezwał się Janusz, o którym opowiadałam wcześniej, w moich zakładkach na blogu ma nawet specjalne miejsce."Witaj.Wczoraj wróciłem ze szpitala po zabiegu  brachyterapii,biopsja wykazała dalej 3 stopień złośliwości to jak na  prawie2 lata choroby można uznać za ''sukces ,że już nie 4, na efekty  trzeba poczekać bo w guzie mam wszczepiony radioaktywny iryd,zobaczymy  czy powstrzyma rozrost.Pod koniec kwietnia jadę jeszcze do Poznania  ,gdzie jest najnowsza metoda  i podobno najbardziej skuteczna jaką do  tej pory wynaleziono Trzeba wypróbować,TU POSTĘP  idzie szybko do przodu  ,więc może się doczekamy a na razie choć by przedłużać o kilka miesięcy  -w moim przypadku i czekać na tą wiadomość ,że ''już wynaleziono''.Widzę  ,że Wy dajecie radę i tak trzymajcie!!!!Pozdrawiam. Janusz G.""Janusz jesteś największym wojownikiem jakiego znam  !!!!!Masz rację że w tej dziedzinie postęp idzie lawinowo i to dla nas  rewelacja. Będę mocno trzymała kciuki za Poznań. My wróciłyśmy z Anglii,  Marta jest na oddziale onkologicznym i się rehabilituje bo wciąż ma  paraliż tej lewej strony, i czekamy na decyzję o radioterapii. Boje się  tego cholerstwa jak nie wiem, wiec mam nadzieje ze te 30% co jej zostało  może po prostu "być" i nie będą jej męczyli promieniami. Najważniejsze,że walczymy i się nie poddajemy ( mówie tu o nas i o Tobie), organizm  ludzki do dzisiaj tak naprawdę  nie jest zbadany pod kątem wszystkich  możliwości, więc wszystko jest możliwe. Trzymaj się  Przyjacielu....Słoneczko i żonkile z Irlandii Ci przesyłam , bo u nas  wiosna na całego. Strzałka, Aga ""A może brachyterapia ??Jej mocną stron jest ,że  oddziaływuje tylko na guz a nie na mózg przez ,który muszą przejść  promienie zanim dotrą do guza leczenie trwa 5  dni po kilka minut , przemyślcie to."Co ja mogłam rozmyślać? Podpisując już pierwszy raz zgodę na ingerencję lekarzy w jej głowie, zgodziłam się na "być albo nie być", pozostawało nam tylko czekać, co nowego wymyślą lekarze...na razie będąc w domu z Rodzicami te  2 dni słuchałam przez telefon, jak Martę próbują ćwiczyć fizjoterapeuci. Będzie dobrze...musi być
Wpisy na "nk":
Żaneta M ( koleżanka z Polski)"Aguś musi być dobrze, z Twoją siłą i wiarą nie ma innej możliwości. Całuję mocno i trzymam kciuki. Pa."