Idę od razu na przeszczep! "Darują" mi 2 chemie, które podobno mi się "należą". Termin mam jakoś w lipcu, więc do tej pory puszczają mnie do domu, żebym się wzmocniła;D Ogólnie nie biegam jeszcze po dzielni, czuję się jako tako zdrowa, ale cichy zabójca nie śpi... Zdrowy człowiek ma do 5% blastów (młodych komórek w szpiku), a mi to szajstwo przez pół roku wzrosło do 7%. Od 20% jest białaczka. Także uznali, że mam chorobę cząstkową, co nie wyklucza przeszczepu. Paradoksalnie, żeby można było przystąpić do przeszczepu trzeba być idealnie zdrowym, bo przed nim dostaje się chemię, która standardowo jedzie po wszystkim i jest się po niej niejako pustym - 0 układu immunologicznego. Dlatego wsadzą mnie do izolatki, ale może o tych uroczych okolicznościach, jakie mnie czekają, napiszę później.
Mam dawcę;) mojego młodszego brata Lucjana, tego który niby jest do mnie bardziej podobny. Wydawało mi się to trochę za proste - jesteś podobny, to masz podobne geny - a jednak true true;) Ma ciotka trochę stresa, ale myślę, że się ogarnie! Musi tylko przyjść oddać krew i tam jeszcze zrobią mu badania na wszystkie możliwe choroby świata, żeby mi czegoś nie "sprzedał". Zaś starszy obraził się na moją mamę;P No bo dlaczego on nie jest?:D Trzeba było wyjść jakoś z sytuacji i wytłumaczyć chłopczykowi, że ma taki sam genotyp, ale po prostu inną sekwencję genów.
Trochę szkoda mi lata, mojej ulubionej pory roku! Bo kurka przesiedzę je pewnie w szpitalu. 1 wakacje poświęcić mogę, potem już nie ma mowy. Nie mam czasu na siedzenie tutaj:p