Miesiące mijają, nie chce mi się wierzyć , że od ostatniego wpisu minęło 2 miesiące, pewnie to przez to że nic złego się u mnie dzieje, dziś jadę po glivec do Łodzi, takie wyprawy motywują do napisania na tym blogu, jest to wyznacznik czasu, który tak szybko ucieka, już minął rok od początku mojej choroby a właściwie diagnozy, pracuję, wyniki dobre, monotonność usypia i uspakaja, ale każdy wyjazd na badania, czy tylko po glivec budzą we mnie niepokój, nie żebym panikował, ale takie lekkie kołatanie serca mam. Muszę się już zbierać do Łodzi, może jak wrócę coś dopiszę, dzwoniłem do poradni i okazało się że muszę jeszcze szukać lekarza prowadzącego bo zmieniły się warunki wydawania, przedtem były na karteczkę z podpisem lekarza i odbierało się u pielęgniarek na oddziale hematologii, a teraz musi być recepta i odbiór w aptece przyszpitalnej, niby może nie będzie różnicy , ale tu na oddziale lek zawsze był a w aptece mogą coś kombinować, zamawiać i trzeba będzie jeździć kilka razy po leki, no ale pożyjemy zobaczymy, ale takie kombinowanie budzi niepokój, pozdrawiam Marian