W tym roku pogoda chyba mnie prześladuje, zawsze miałem gorsze samopoczucie, gdy była deszczowa pogoda, ale teraz gdy po glivecu obniżyło mi się ciśnienie, to każda brzydka, deszczowa pogoda mnie dobija. Długo planowany wyjazd do Wisły pod znakiem takiej pogody, a jeszcze kilka dni temu zapowiadali takie upały, że obawiałem się czy wytrzymam tempo marszu po górach, zawsze to ja wytrzymywałem ekstremalne temperatury i warunki, ale niestety zdrowie nie to :-). Znajomi już wybierają lżejsze, spacerowe trasy, nawet na Czantorię mamy wjechać kolejką, miło mi jak ktoś dba o mnie. Przygotowywałem się trochę do tego wyjazdu, jeździłem na rowerze, trochę spacerów z psem, pies ma już swoje lata, dlatego ograniczał trochę trasy spacerów, ale starałem się pokonać te 3-4 kilometry szybkim marszem, rowerem 10-20 kilometrów. Czuję się już lepiej, glivec pomaga, dwa dni temu miałem pobierany szpik, wynik pokaże czy zostanę przy glivecu czy lekarz będzie szukał coś innego, jak już pisali inni ja też przyzwyczaiłem się do tego leku, myślę , że oprócz obniżonego ciśnienia krwi, co bardzo mi dokucza, bo rano nie mogę się wybudzić, mimo wypijanych kaw i ruchu przy jakiś pracach domowych ciśnienie pozostaje za niskie tak 118/83 i chyba tylko jeszcze odczuwam lekkie mdłości , ale tak jakieś 30-60 minut po zażyciu leku. Nie jest źle. Zaczyna myśleć o powrocie do pracy, zwolnienie mogę mieć do 8 sierpnia, zaczynam się upominać o lżejsze stanowisko, ale choć podtrzymują swoje obietnice to jakiś konkretów nie widać, zauważyłem , że muszę uświadomić kierownictwo na temat białaczki, w pierwszym momencie gdy się dowiedzieli o mojej chorobie to patrzeli na mnie jak na kogoś kogo mogą już niedługo nie zobaczyć, a jak usłyszeli , że chcę wracać to myśleli ,że już jestem zdrowy i wystarczy jakaś lżejsza praca na początek, a pewnie potem będę mógł pracować normalnie tz. w miarę ciężko i w warunkach jak to się teraz pięknie nazywa, nie szkodliwych , ale szczególnych. Jak ich delikatnie zacząłem uświadamiać(tak, żeby aby za bardzo nie przestraszyć), że nawet do sanatorium cofnęli mi wyjazd, mimo , że już miałem przydział i że będę brał glivec do końca życia, że tak naprawdę to tylko remisja choroby , a nie wyleczenie, to trochę inaczej na to spojrzeli i chyba trochę opadły ręce bo co z takim pracownikiem zrobić. Potrzymali deklaracje , że coś znajdą, muszę częściej dzwonić i pytać, bo tak naprawdę czasu nie ma już tak dużo. do sierpnia. Prace remontowe przy domu powoli posuwają się do przodu, płytkarze skończyli i odpłynęli w siną dal z 5800zł kasy, ale zrobili dość ładnie, oczywiście jest kilka niedoróbek, ale żona mówi , że się czepiam, zamówiliśmy drzwi, już się robią , był wczoraj facet od szafy wnękowej i ino- mig i za miesiąc ma być zrobiona, choć w to nie wierzę zbytnio bo na pomiar przychodził 2 tygodnie, barierki też już ,już jadą, a ,że, aż z Koszalina to jadą od maja Przestałem się już trochę denerwować na fachowców, chyba dociera do mnie , że mam jeszcze czas, że glivec działa, że może być tylko lepiej Tak naprawdę to zaczynam oddychać pełną piersią, wracają mi siły, humor jak jest tylko słońce mam super, dołów psychicznych jakoś nie łapię, coś dłubię przy domu, czy komputerach, na wszystko zaczyna brakować czasu jak dawniej, przykre rzeczy jeśli się zdarzają staram się ignorować i to mi się chyba udaje, zawsze byłem pozytywnie nastawiony do życia, choć mnie nie rozpieszczało, teraz to wraca, choć na początku choroby było różnie pozdrawiam Marian