2 maj, jestem już na Podlasiu, pogoda super, choć podobno ma się trochę pogarszać, wczoraj przyjechaliśmy, nie jechaliśmy jak zawsze gierkówką , ale na Łódź, Łowicz i przed Warszawą wskoczyliśmy na s8, mały korek tylko w markach, zwężenie i światła, ale w sumie ok, myślałem że nie będzie tirów i robót drogowych , ale zdarzało się to i to, ogólnie czas przejazdu niezły. Mimo klimy przyjechałem zmęczony, 5,5 godziny z krótkimi przerwami za kierownicą zrobiło swoje, czuję się co prawda już duuuużo lepiej, ale jeszcze to nie to. Wczoraj 51 tabletka glivecu, wyniki krwi w normie, lepiej śpię, przesypiam dobrze około 6 godzin, a jak chcę więcej to budzę się co chwilę, ale już w czasie snu odpoczywam bo na początku to były jakieś majaki , męczące sny, ogólny stan zdrowia tak jak pisałem niezły, ale ciśnienie za niskie i na razie nie chce się stabilizować, tak na wieczór max 116/80, trochę mam nudności, ale można z tym żyć. W poniedziałek ma przyjść facet od glazury, ja już swoje zrobiłem, przygotowałem mu front robót i materiały, myślałem , że umrę nosząc paczki gresu, choć tak naprawdę ramiona bolały mnie dopiero na następny dzień, kiedyś , jeszcze nie tak dawno, uśmiałbym się z takiej CIĘŻKIEJ pracy, teraz to duży wysiłek, rozłożyłem sobie to na kilka godzin i jakoś przeżyłem. Mam w domu Atlas do ćwiczeń ale nie chce się ćwiczyć, zanim się rano wybudzę , coś zjem , porobię trochę , ogródek, oporządzić mój mały zwierzyniec i wieczorem jestem zmęczony, pewnie też przez to lepiej śpię, kończę bo żona wzywa na śniadanie