Wycięto mi wtorek z kalendarza..? Z Młodej przeszło na nas.Mega wymioty , które sponiewierały do bólu.Żołądek wyszedł mi chyba uszami, wątroba zagrała z trzustką w berka, jedynie rak zachował się przyzwoicie.Schował się pod plastrami i pozwolił mi o sobie zapomnieć i dupy mi nie zawracał. Dziś wyglądam jak zombie, ale za to mogę się poruszać po domu na kończynach dolnych.A nie na czworakach.Młoda napatrzywszy się na cierpienia swoich rodzicieli - zaczęła bredzić, że to Jej wina i od tego zaczęła się źle czuć.Zawroty głowy, ból brzucha, kolacji nie, do szkoły nie.Zwlekłam się z łóżka i zagrałam bohatera. O mało nie zatańczyłam , aleskutek był.Dziecko moje ukochane zobaczyło, że z matką jest ok, więc i sama lepiej się poczuła.Cała upocona doznaniami bohaterstwa dowlokłam się do łóżka.Świat wirował, flaki grały, ale najważniejsze, że z Nią było już dobrze.Pomyślałam, ty głupia. A co będzie potem?Będę zgrywać bohatera?*Idę dogorywać w towarzystwie rodziny.. ech