Jestem od wczoraj niezmiernie rozczarowana.Badanie trwało 4 godziny.Najpierw dożylnie dostałam izotop, potem musiałam wypić 2 litry wody, żeby się wypłukał z flaków.Trwało to 2 godz.Jazda pod urządzeniem, które mnie zeskanowało - ok 40 min.Oczekiwanie na wynik - pół godziny.Wynik potwierdził to, co oczy z Wieliszewa wypatrzyły, czyli cytując :"(...) w rzucie trzonów kręgów C2, C7, L1 (część tylna), S1 (część przednia boczna lewa) oraz w rzucie kolca biodrowego przedniego górnego prawej kości biodrowej - zmiany typu meta. "Oprócz tego pan rak-srak puka do mojej głowy od tyłu (w obrębie kości potylicznej) i o dziwo buty wyciera przed wejściem! Myślę, że trochę czasu mu zejdzie na wycieraniu butów, coby w tym czasie go czymś przegonić.Jestem rozczarowana, ponieważ znowu zapomniałam , na jakiej zasadzie rak-srak bawi się ze mną w chowanego. I że typ z niego złośliwy. Powalił mnie w ten rundzie , przyznam.Wracając do domu miałam dużo czasu na rozmyślania.Że boję się , jaki będzie rok 2013.Że jeszcze nie zrobiłam porządków w szafach.Że Młoda jest stanowczo za młoda, żeby puścić jej rękę.(zawsze będzie)Że jeszcze nie pojechałam w Bieszczady.Że MM (mój mąż) sobie nie poradzi.Że jeszcze mam dużo kg, więc i walka będzie dłuższa.Że zmiany są przecie małe.Że nie po to włosy zapuszczam, żeby poszły na zmarnowanie.Że nie wybieram się nigdzie, bo nie mam na to ochoty.Że mam zajebistą rodzinę i przyjaciół i dla nich się będę podnosić.W związku z tym potrzebna mi pomoc.Pomoc - program wsparcia nadziei (PWN) .Podsuńcie jakieś pomysły, co zrobić, gdy mgła opatula głowę?TV, internet i książki wykluczone z zabawy , są powierzchowne.Tymczasem muszę znikać, gdyż Młoda mi się zepsuła i rzyga.A gdy Jej się poprawi pójdę tradycyjnie spać.Trzeba sił nabierać.Ech.W poniedziałek zapadną pierwsze decyzje dot. mnie.