Ostatnie odpowiedzi na forum
Szyszko podziwiam Cię za tą siłę ducha...po długim czasie odzywam się...strapiona...tata leczony systemem xeloda tabletki plus co trzy tygodnie wlew...jest po drugim wlewie i drugieje seri tabletek...czuje się fatalnie, leży cały dzien w łózku, od dwóch dni nie ma sił nic jeść, ma biegunkę....serce boli widząc to cierpienie...wiem ze to są skutki uboczne, ale tak cięzko patrzec na tatę w takiej niemocy....zawsze pełęn sił, życia....dzis lezy i nie ma na nic sily:((
Czy ktoś z Waszych bliskich leczony jest xelodą,czy macie jakies doswiadczenia w tym temacie...z tego co wiem wiekszosc leczona jest systemem folfox, niewiem dlaczego tacie zlecili xelode, moze dlatego, zeby nie musial leżeć w szpitalu w czasie chemii...ale czy jest to skuteczny chemioterapeutyk??
w inecie za dużo nie ma informacji na ten temat...
Pozdrawiam Was serdecznie, czekam na informacje co u Was i Waszych bliskich...
Szyszko, masz podwójnie ciężko, jestem modlitwą z Tobą!
Szyszko, mój Tato jest na tym samym etapie co Twój, wczoraj rozpoczął chemię....miał wlew dożylny(niestety nie potrafi powiedzieć jaki lek dostał) plus doustnie chemioterapię xeloda...następny wlew ma za trzy tygodnie, i ma brać xelodę...po wczorajszej chemii wymiotowal ale jest już dobrze...Zastanawiam sie dlaczego lekarze podczas oepracji wycieli tacie tylko 13 węzłów, podczas gdy widzę że Twojemu tacie aż 23...operacja była w CO, więc chyba lekarze wiedzieli co robią...w dwóch węzłach były przerzuty przekraczające torebke:((ale martwię sie ze mogą być przerzuty w tych niewyciętych:(
Tata generalnie jest pozytywnie nastawiony, choć czasami jakiś "czarnny hummor"tez mu się zdarzy...
Niestety mam problem ze sobą....wymyślam sobie że też mam raka:((kluje mnie w prawym boku i boli pod prawą łopatką i już myślę że to jakieś przerzuty na wątrobie:(a na usg boję się iść...1,5 roku temu mialam rezonans jamy brzusznej i było ok, ale i tak jakieś głupie myśli krążą w mojej głowie...mam trójkę dzieciaczków i jeśli zabrakłoby mnie niewiem jak wyglądałoby życie moich szkrabów...:(
ahh, wiecie to jest straszne taka hipochondria:(((odbiera siły i chęci do życia:((
Zoe, wspaniala wiadomośc, że nie bedzie dalszego leczenia, kamien z serca...możecie zapomnieć o tej chorobie:))
i cieszyć się życiem i żyć dalej tak jak przed diagnozą...u nas niestety wszystko się zmieni...chemia itd, ciągly lęk o przerzuty:( o ten guzek 3mm w płucu, lekarz zalecil kontrole za poł roku, ja uwazam ze to za dlugo, probuje tate namowic aby predzej to sprawdzil, ale tata nei ma takiego zamiaru...twierdzi ze skoro lekarz zalecil kontrole za pół roku to wiedział co robi....
My póki co uczymy się życ z chorobą taty, zyc w miare normalnie, o ile to możliwe...choć w sercu wielki lęk
Magda, jeśli zaglądasz na forum napisz co u Twojej Mamy, czekamy z niecierpliwością na wieści:)
Pozdrawiam Was serdecznie, piszcie co u Was
Witam Was kochani...szyszko, mój tata ma w wyniku pT3N1b....proponuję abyś założyła wątek na forum onkologiczne dum spiro spero, tam są specjaliści i napewno rozszyfrują wynik Twojego Taty profesjonalnie....mój tato pojutrze zaczyna chemię...tak się boję...ach, trzeba być dobrej myśli...wiem tylko że w tym zaawansowaniu 5 letnie przeżycie osiąga 47,3 procent chorych...ale to tylko suche tabelki każdy jest inny:)
Wiecie, boję się każdego dnia, nic nie planuję na przyszlośc...tata jest pozytywnie nastawiony i oby tak dalej....boje sie jak zniesie chemię...
Zoe, cieszę sie z pozytywnych wiadomości i czekam na więcej szczegółów..
Najgorsze jest to że teraz mnie trzyma hipochondria i kancerofobia i bardzo się boję....że mam tego skorupiaka...wszystko mnie boli:((((
adenocarcinoma G2. pT3N1b
W odległości 6 cm od nablizszej, dystalnej granicy cięcia, guz okrężnie obejmujący światło jelita, rozciągający się na przestrzeni 4 cm.
Guz nacieka warstwę mięsniową jelita i ją przekracza. Granice cięcia na jelicie(jelito 26 cm) oraz wyrostek robaczkowy wolne od utkania raka.
Wypreparowano 13 węzłów chłonnych. W 2 węzłach obecne są przerzuty raka wykraczające poza torebkę węzłów.
Czy ten wynik jest b.zły?
Chemioterapię tata rozpoczyna 27 czerwca...
Szyszko, wiem jak jest Tobie cięzko, ja w chwili gdy dowiedzialam sie ze tata(59l) ma raka jelita czułam to samo..od tej chwili minął ponad miesiąc, przeszłam etap szoku nieustannego płaczu dniami i nocami, nadal jestem przerażona,ale nie pokazuję tego Tacie, chce aby widzial mnie uśmiechniętą i radosną żartującą, nie chcę by myślał, że z jego powodu cierpię i płaczę...Bardzo się martwię...jutro tata odbiera wynik operacji i na samą myśl z nerwów boli mnie żołądek...niestety boję się że stopień zaawansowania będzie b.wysoki...
Dodatkowo niepokoi mnie że od operacji dwa tygodnie temu tata ma ciągle kaszel...w czasie kaszlu bardzo boli go blizna...dziś zauważył że w miejscu blizny i okolicach ma jakby wybrzuszenie...niewiem czy to może przepuklina??i najgorsze że po zdjęciu dzisiejszego opatrunku rana w jednym miejscu(pomiędzy dwoma szwami) zaczęła jakby otwierać się i widać jakby zaschnięte tkanki,przepraszam za opis ale jest to niepokojące może od tej przepukliny..chcialam tate dzis odrazu do szpitala ale uparł się ze jutro idzie po wynik to pojdzie odrazu do lekarza....
Wiecie ja nic nie planuję boję się każdego dnia...boję się przerzutów cierpienia...nie umiem tego ogarnąć i poukladać sobie w głowie,staram sie ale lęk mnie paraliżuje
Boję się kolejnych badań, chemii jak mój Tato to wszystko zniesie...Proszę o modlitwę w dniu jutrzejszym, ściskam Was kochani
Zoe, bardzo Ci dziękuję za zainteresowanie..u mnie gorszy dzień, serce boli...:(tata po operacji prawie dwa tygodnie, nadal go boli...:(dziś jest zgaszony milczący smutny....jak mi Go żal, schudł, wygląda osłabiony...:(a w piatek odebranie wynikow i zobaczymy co dalej...tak sie boje ze to bedzie ten najwyzszy stopein g4:(((
Mama po kątach poplakuje, mówi że mysli ze tata poddał się już:((
Zoe, u Twojego taty myślę że obejdzie się bez chemii skoro w kolonosk wyszedł stopien g1...
Jestem rozbita, tak mi cięzko patrząc na cierpienie taty...jeszcze w kwietniu nie pomyślalabym ze taki dramat spotka moją rodzinę...
Strasznie boję się tego piątku co to będzie...boję się przyszłości....
Jasona odezwij się co u Was, Andrzej dziękuję za pokrzepiające słowa...
Jedno jest pewne cięzka walka nas wszystkich czeka.....z jednej strony wiem że można ją wygrać-siostra taty jest 6 lat po raku kątnicy, przedtem miala jeszcze raka jajnika i żyje...za to dziadek ojciec taty przegral z tą chorobą, co prawda to byly inne czasy bo 40 lat temu ale tata opowiadal ze dziadka tylko "otworzyli"i zszyli...
Przez ostatnie dni jakoś się trzymalam ale dzis jest fatalnie, taki lęk mnie ogarnia, że czuję się jak mala zagubiona dziewczynka...
Zoe, ja przy tacie byłam prawie cały czas w szpitalu, napatrzylam się na ogrom cierpienia , ale wiem że moja i rodziny obecność byla tacie potrzebna..
y poprostu przy nim być, zwilżyć usta itd..
Jak radzicie sobie z tym lękiem, z wybieganiem w przyszłość myślami(z czarnym scenariuszem..)?
Muszę się trzymać mam trójkę dzieci i dla nich być silną, a nie robić im traumy..najgorsze jest to ze czesto dopadaja mnie mysli ze napewno mam raka i umrę i co będzie wtedy z moimi maluszkami, kto je wychowa....:(((od pewnego czasu kluje mnie w prawym boku i myślę ze to jakies przerzuty na wątrobę albo rak płuc:((
Jak nie dać ogarnąć się temu myśleniu?Przez ostatni rok modlilam się Nowenną Pompejanską, Szczerze polecam tą modlitwę, bo mi na jakis czas pomogla uporać się z moją kancernofobią, ale niestety przestalam odmawiac nowenne pompejańską i to wszystko wraca:(
Dominiko czy moglabys napisac jaki stopien zaawansowania miał Twój tata?jaki schemat chemii przyjmuje i co ile musi jeździć na chemię i najważniejsze jak to znosi...czy wypadłhy mu włosy?czy ma mdłości?
To wszystko przed moim tatą dlatego jestem taka pełna obaw....w piątek odbieramy wynik operacji i tata ma zdjęcie szwów...i co dalej...czy trzeba się od razu zarejestrować do onkologa(zwyklego) czy chemioterapuety?jak to wszystko wygląda?
martwie sie bo w tk klatki wyszedl tacie guzek 3 mm w płucu, do kontroli za 6 mies i martwie sie czy to koniecznie przerzut...
dziewczyny, czytam was codziennie ale w natloku codziennych spraw czasami nie mam czasu by napisac choc kilka słow...
od miesiaca wiem o taty chorobie, wielki płacz i rozpacz juz za mna teraz jestem na etapie codziennego wspierania go, bo dochodzi do siebie po operacji, ale w sercu lekam sie bardzo tego piatku i wyniku i co dalej...
dominiko jakie masz zdanie o leczeniu w co bydgoszcz, u jaakiego onkologa leczy sie Twoj Tato...pozdrawiam Was serdecznie w ten upalny dzień
Po paru dniach odzywam się co u mnie....ogólnie smutek...tata wyszedl wczoraj ze szpitala, podczas calego pobytu byłam z nim codziennie...jest b osłabiony po operacji, operacja miala byc laparoskopem ale w trakcie zdecydowano o tradycyjnym cięciu...przez parę dni tata otrzymywal morfinę..wiecie nie mogę ogarnąc tej sytuacji tata zawsze silny pomyleć niezniszczalny dziś jest cierpiący obolaly źle wygląda na twarzy:(((Wyć mi się chce, ciągle bylam silna uśmiechnięta chociaz w środku jestem rozżalona i zrozpaczona...niewiem co to będzie....13 czerwca wizyta i wyniki hist...jak on zniesie ciężkie leczenie skoro juz teraz jest tak oslabiony:(((Nie ma na nic apetytu...
martwi mnie ten guzek 3 mm w płucu, niby do kontroli za 6 miesięcy, czy jest mozliwosc ze to nie przezrut?
Tak bardzo o niego się martwię, wszystkie dotychczasowe sprawy nie są już ważne...
staram się nie czytać historii w internecie, bo większoćść konczy się cierpieniem przerzutami...jak poradzic z sobie z tą bezsilnością...?
jak to ogarnąć?jak być wulkanem radości i pozytywnych "fluidów"dla taty?
w ukryciu poplakuje przy nim jestem silna...
Laffi, na Twoim miejscu staralabym się przyspeiszyć tą wizytę u onkologa....wspierajmy się nawzajem a damy radę przezwyciezyc ten strach...
Jeszcze raz dziękuję Wam za pamięć i wsparcie...boję się jutrzejszej rozmowy z lekarzem,co powie odnośnie przeprowadzonej operacji, jakie jest jego przewidywanie....
itd, dziś tata bardzo cierpial, nigdy nie widzialam go w takim stanie....jednak na koniec, gdy już wychodzilam w jego oczach pomimo ogromnego bolu zobaczylam nadzieje i usłyszalam słowa"teraz to musi być już z górki..."oby tak było....boję się że teraz dopiero zacznie się koszmar chemii, moja głowa podsuwa mi smutne obrazy...:(wiem że niektórzy znoszą chemię lepiej inni gorzej...
Wszystkie te cierpienia ofiarowuję naszej kochanej Matce Maryi...i pomimo tego lęku strasznego bólu wielokrotnie w ciągu dnia powtarzam słowa modlitwy Jezu ufam Tobie...ludzkim umysłem nie jesteśmy w stanie tego pojąć, wydaje nam się że nie udźwigniemy tego cierpienia, jednak Pan Jezus zawsze w swoich planach wobec nas ma jakiś plan, który ma nam pomóc być lepszymi ludźmi, dostrzegającymi drugiego człowieka a nie dążącymi tylko za dobrami współczesnymi:(((
Właśnie wróciłam z CO, operacja odbyła się, od rana czekalam z tatą,o 14.30 zostal wzięty na salę operacyjną, operacja trwala 3 godziny i byla wykonana laparoskopowo....Caly czas czekalam i łzy mi cisnęły się do oczu gdy zostal przywieziony na salę....bardzo cierpiący...na wpółprzytomny, dostal dwa razy morfinę....tak mnie serce boli patrząc na ból taty ale cieszę się że moglam być przy nim,bo czulam ze potrzebuje obecności i wsparcia najbliższych...po prostu bylam...serce boli wyrywa się patrząc jak on dziś cierpi....
Z lekarzem wykonującym operację będę mogla porozmawiać jutro, dziś już nie byl obecny:(
Czy operację laparoskopowa wykonuje się często w raku jelita grubego?czy lepsza jest tradycyjna metoda?
Widząc dziś ogrom ludzkiego cierpienia jestem tak zalękniona serce mi peka, znowu mam myśli ze napewno też mam raka i co wtedy z moimi maluszkami....?
Przyjechalam do domu, z nerwów strasznie bolal mnie żołądek, wymiotowalam i w wymiotach zauważyłam krew tzn pajączki krwi....i na tapecie mam raka żołądka...a może płuc?
Moja psychika wariuje, zawsze wariowala na punkcie raka:(((((
Boże, jak udźwignąć to cierpienie, dziś pomimo iż mialam ogromną gulę w gardle przy tacie nie uronilam ani jednej łzy, a pocieszalam go z calego serca....
Dziękuję za Wasze wsparcie, za modlitwę!Jestem z Wami całym sercem,
Magda odezwij się proszę co u Ciebie!!!
Jestem tak wyczerpana psychicznie i fizycznie że nie mam sily już pisać, jutro odezwę się...a dzis muszę poradzic sobie z ogromnym lękiem skąd mam krew w wymiotach...:(((