Ostatnie odpowiedzi na forum
Może wcale nie namieszałaś. Być może te 14 miesięcy to akurat czas liczony od chemii do wznowy.
Jest to czas od potencjalnej wznowy, która mogłaby nastąpić po zakończeniu chemioterapii bez stosowania jakichkolwiek leków. Czyli, jeśli po ostatnim wlewie wznowa pojawia się średnio np. po roku, to avastin odracza tę wznowę o kolejne x miesięcy.
Czarownico, nie jestem pewna, ale chyba 14 miesięcy przy raku jajnika to o wiele za dużo.
Skuteczność Avastinu akurat przy jajniku jest bardzo niska i niektóre państwa już wycofują ten lek ze względu na niewspółmierność korzyści i kosztów.
Jestem tego samego zdania, co Maria. PET w tej chwili nie jest Ci do niczego potrzebny i jeszcze musiałabyś zapłacić słono za to badanie. Inna sprawa, że nawet prywatnie nie zrobią Ci PETa bez skierowania.
Jesteś młoda, rozumiem Twój dylemat: ciąć wszystko i stracić szansę na dziecko, czy oszczędzić i tę możliwość zachować. IIc G2 - średni stopień zaawansowania i średni stopień złośliwości...
Powiem Ci, co ja bym zrobiła w takiej sytuacji - zdecydowanie wybrałabym radykalną i szansę na życie.
Shushu, skonsultować leczenie z innym lekarzem nigdy nie zaszkodzi. Ale to nie jest tak, że leczenie Twojej mamy jest nietrafione i jest to wina lekarzy. U osób platynoopornych zwykle nawroty choroby następują po krótkim czasie, a kombinacje cytostatyków możliwych do podania mocno ograniczone.
U mnie sytuacja też nieciekawa. Ca125 idzie jednak w górę. Miesiąc temu był lekki wzrost i jeszcze się nie martwiłam. Teraz skok prawie o 100%.
Wznowa miejscowa nie jest czymś gorszym niż przerzut. Czasami lekarze decydują się na usunięcie takiej zmiany w sytuacji, gdy pojawi się ona po pierwszej chemioterapii. W tym przypadku tak nie jest i teraz już nie ma znaczenia co gorsze. Niedobrze, że proces nowotworowy jest aktywny, a pole manewru z chemią jest mocno ograniczone. Jeśli mama ma dobre wyniki, to może lekarze zdecydują o podaniu jakiejś chemii, np. Vepesid.
Testowany lek może jeszcze nie mieć nazwy, tylko numer, jeżeli jest w I czy II fazie badań klinicznych. Dopiero w III fazie rejestrowana jest nazwa leku. A to, czy dostajemy lek, czy placebo, można jedynie zorientować się po bardzo wyraźnych skutkach ubocznych. Niestety, nie zawsze te skutki są tak ewidentne, dochodzi jeszcze nasza psychika, więc tak do końca nie możemy nigdy być pewni, co nam się podaje.
U nas (Białystok) na wizytę w poradni genetycznej czeka się krótko - około tygodnia, góra dwa. Próbki są wysyłane do Szczecina, tzn. już teraz do Grzepnicy. Na wynik badania trzeba, niestety, poczekać co najmniej pół roku albo i więcej. Ja miałam badane na raz trzy geny: BRCA1, BRCA2 i CHEK, ale to było 3 lata temu. Może coś się w międzyczasie zmieniło np. ze względu na ograniczenia finansowe.
He, he! Siemię lniane na sprawy ginekologiczne?! Włóż to między bajki. Lepiej już uwierzyć w ten "cud". Swoją drogą, fajnie, że sprawa się sama rozwiązuje. Gratulacje!
Nie wiem, od jak dawna Bożenka nie pracuje, a od tego zależy, czy może ubiegać się o rentę. Jeśli renta jej się nie należy, to nie może też ubiegać się o dodatek pielęgnacyjny z ZUS.
"Dodatek pielęgnacyjny przysługuje osobie uprawnionej do emerytury lub renty, pod warunkiem że osoba ta została uznana za całkowicie niezdolną do pracy oraz do samodzielnej egzystencji albo ukończyła 75 lat życia" - czyli dotyczy tylko emerytów i rencistów (206zł).
Wszyscy pozostali, którzy mają orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu znacznym, bez względu na to, czy ostatnio pracowali, czy są bezrobotnymi, mogą ubiegać się o zasiłek pielęgnacyjny z ośrodka pomocy rodzinie (153zł)