Ostatnie odpowiedzi na forum
Traszka, skąd takie czarne myśli? Myśl pozytywnie. Ma być dobrze i już!
Marysiu, też mam taką nadzieję... A o skuteczności chemii świadczy spadek markera, nigdy jego wzrost. To już mój czwarty, a właściwie piąty rzut chemii, więc trochę też wiem na ten temat.
Turczynko, przy Caelyxie chyba nie ma określonej liczby wlewów. Można go podawać długo, aż nowotwór się uodporni na ten rodzaj chemii, albo organizm nie wytrzyma. Wtedy przerywają. Tak przynajmniej powiedziała mi chemioterapeutka.
Skuteczność, niestety, wątpliwa. Po pierwszym i drugim wlewie był znaczny wzrost markera. Po trzecim - chyba stabilizacja. Było 57,4, jest 51,3. Nic nie pisałam, żeby nie zapeszyć. Ważne, że nie poszedł do góry.
Kucja, u ciebie wcale nie musi tak być. U nas do Caelyxu zbierają na ten sam termin większą grupę kobiet (lek ponoć jest drogi, w dużych opakowaniach i chodzi o to, by rozpuścić całość i nic się nie zmarnowało). U żadnej nie widziałam takich zmian skórnych, jak u mnie. Owszem, kiedyś spotkałam kobietę w przychodni, miała dosłownie owrzodzenia, ale nikogo więcej. Zwykle te zmiany, jeśli już wystąpią, są łagodne, a sama chemia jest dość dobrze tolerowana. Widocznie ten typ tak ma, to znaczy, ja.
Dzisiaj jest wreszcie trochę lepiej. Mniej boli i tylko jeden największy bąbel jeszcze nadal wypełnia się płynem. Dobrze, że ręce są w niezłym stanie i większość prac w kuchni jestem w stanie zrobić sama.
Kucja, już to widziałam. Skład podobny jak w ChemoDry B6, pojemność tubki identyczna (50ml), a cena z kosmosu, 4 razy droższa.
Dziewczyny, ja chyba ocipieję z tym cholernym zespołem. Po I wlewie Caelyxu odkleiły się wszystkie paznokcie u nóg, ale przynajmniej nie bolały. Po drugim było tragicznie, jak poparzenie III stopnia. Teraz myślałam, że będzie nieźle. Zmniejszona dawka chemii o 30%, profilaktycznie sterydy, schładzanie i smarowanie kilka razy dziennie, chodzenie wyłącznie na bosaka. No i było zupełnie nieźle, do czasu. W piątek wyszłam z domu na 4 godziny. To już było 3 tygodnie po wlewie, więc myślałam, że nic się nie stanie. W sobotę masakra. Duże paluchy wyglądały tak, jak by je ktoś włożył do baloników wypełnionych płynem, jeden wielki bąbel dookoła palca. Na małych też bąble, małe, ale po 2-3 na każdym palcu. Skóra na podeszwach odpada kawałami, miejscami prawie gołe mięso, szczególnie na obrzeżach pięt. W poniedziałek rano mąż zawiózł mnie na onkologię w samych skarpetkach. Lekarka zwiększyła dawkę sterydów, przepisała maść z antybiotykiem i kazała w warunkach sterylnych poprzekłuwać pęcherze. Teraz mam kąpiele na przemian w wodzie mydlanej i w wodzie z sodą oczyszczoną, octenisept, maść, jałowe opatrunki, a na to wyprasowane bawełniane skarpetki. Czwarty wlew znowu odroczony.
O, w czasie jak pisałam, czarownica zdążyła już odpowiedzieć przede mną.
Tosiu, tu nie ma żadnego wzrostu, wyraźna stabilizacja, tym bardziej, że masz tylko 2 pomiary, dodatku w odstępach 3 miesięcy. Ca125 nie jest wartością stałą, może się wahać lekko w obie strony i to o 3-5 punktów w kolejnych dniach. Na razie nie masz czym się martwić. Głowa do góry, jest dobrze!
O, matko! Turczynko, gratulacje! Są jednak cuda na tym świecie. Cieszę się razem z Tobą!
Kucja, to jednak Caelyx. Ta chemia jest dość bezpieczna, jeśli chodzi o morfologię. Ja cały czas wyniki mam dobre. Samopoczucie po wlewie też w porządku. Lekkie mdłości załatwia jedna tabletka Metoclopramidu. A zespół ręka - stopa występuje nie u każdej pacjentki, a jeśli już to przeważnie jest to tylko lekkie pieczenie, zaczerwienienie, swędzenie, czyli I stopień. Ja, niestety, miałam III. Objawy wystąpiły równo 2 tygodnie po chemii i praktycznie nagle, z dnia na dzień. Koniecznie schładzaj nogi i ręce, bo to chyba w tej chemii najważniejsze! Mam nadzieję, że nie doświadczysz tego, co ja. Trzymaj się, kochana, dasz radę!
Margareta, cudów nie ma. Włosy zaczną rosnąć dopiero jak skończysz chemię. Nie wcześniej. Cierpliwości.