Ostatnie odpowiedzi na forum
Masz rację, Elbe, co do tego pseudonaukowca! Ja swoje zdanie wpisałam jej w ankiecie, w miejscu na komentarze, jeszcze bardziej dosadnie, niż Ty. Niestety, w dzisiejszych czasach nawet analfabeta może zostać magistrem.
Miałam uczennicę, rozwój intelektualny znacznie poniżej normy (kiedyś to się nazywało "ociężałość umysłowa), wielokrotnie badaną w Poradni Psychologiczno - Pedagogicznej - skończyła prawo administracyjne na prywatnej uczelni!
Krysiu, nie jestem zawiedziona panem urologiem, tylko ceną tej cholernej szczepionki. W dodatku nie ma żadnego zamiennika. Trudno, cenę jakoś przeboleję, oby lek zadziałał. Od zakończenia chemioterapii mam dosłownie co miesiąc nawracające zapalenie pęcherza lub nerek. Przyjmowałam Nolicin, Augmentin, Furagin, różne specyfiki żurawinowe praktycznie non stop i nic.
No, ale jak się ma cztery nerki i podwójne UKM-y, to i leczenie musi kosztować!
O tej szczepionce (Uro-Vaxom) poczytałam na kilku forach - opinie są dobre.
Urolog nic nie powiedział, tylko przepisał receptę na szczepionkę uodparniającą (3 opakowania po 87zł każde) i 2 opakowania Bactrim - szok!. Ciekawe, czy pomoże? Pan doktor spóźnił się całą godzinę, potem przyjmował pacjentów w tempie ekspresowym i nie miał czasu na dociekania czy wyjaśnienia. Po minucie na pacjenta i następny. Za 3 miesiące zrobić badanie ogólne moczu i do kontroli. Skierowania, oczywiście, nie dał. Całe szczęście, że to niedrogie badanie.
Krystyna, z tym markerem mam podobny problem. Też mi rośnie od grudnia, wprawdzie wolno, ale jednak. Moja onkolog powiedziała, że niepokoić się można wtedy, gdy w ciągu miesiąca podwoi swoją wartość. Mimo to mam stracha, chociaż sama siebie uspokajam, że to kwestia pęcherza czy nerek. Jutro mam wizytę u urologa, zobaczymy, co mi powie i na jakie badania skieruje. Niedawno narzekałam, że nie zlecają mi żadnych badań, a teraz mam już ich dość! Znowu co wynajdą.
Jasiu, trzymaj się tak dalej i wracaj tu do nas naprawiona!
W naszym CO obsługa jest do d... Poradnia Genetyczna w CO zamknięta od dwóch lat na cztery spusty - brak podpisanego kontraktu z NFZ. Pisałam o poradni prywatnej, a tam, rzeczywiście obsługa super! Mają kontrakt z NFZ i uczestniczą w jakimś programie rządowym. Wszystkie badania też są wykonywane w prywatnej klinice po sąsiedzku poradni.
A co do profilaktycznego usunięcia jajników... Gdybym wiedziała wcześniej, że mam mutację i miała o tym taką wiedzę jak obecnie, nie zastanawiałabym się ani chwili. Może nie zmagałabym się z tą straszną chorobą, chociaż, oczywiście, pewności nie ma.
Po śmierci mamy nawet byłam w tej sprawie u mojej ginekolog, ale ona nie tylko, że nakrzyczała na mnie, że śpieszno mi pod nóż, to wyśmiała całą tę genetykę. No i tak dorobiłam się raka.
Elbe, moja córka była już zdecydowana na usunięcie jajników, a teraz się waha, boi się. Wiadomo - usuwać zdrowe organy w wieku 37 lat! Póki co w Poradni Genetycznej przechodzi co pół roku wszelkie badania. To żaden problem - uprzejma pani zaprasza telefonicznie na badania, bez kolejek, wszystko załatwione w ciągu jednego dnia, pełen komfort. Jedynie na rezonans magnetyczny piersi musi jeździć raz w roku do Olsztyna, ponieważ w naszym mieście żaden szpital nie posiada przystawki do piersi.
Krystyno - "może któraś z Was ma wiedzę na ten temat bo oni są tak oszczędni w wyjaśnianiu a ja jestem zielona...." rzecz w tym, że większość lekarzy też jest zielona. Genetyka w Polsce jest jeszcze w powijakach, a wygląda na to, że lekarzom wcale nie śpieszy się do poszerzania swojej wiedzy. Są więc oszczędni w słowach.
Pytasz, czy możesz być spokojna o swoje córki. Na raka może zachorować każdy, większość pacjentów onkologicznych nie ma mutacji genów. Ale cieszyć się możesz, że ta mutacja nie dotyczy Ciebie i Twoich córek. Posiadaczki zmutowanego genu BRCA1 i BRCA2 mają ogromne prawdopodobieństwo zachorowania na raka piersi (80% - 85%) i raka jajnika (40% - 60%).
Ja, niestety, odziedziczyłam mutację, moja córka też. Boję się o nią strasznie.
„Porozmawiajmy o… terapiach alternatywnych”. Ekspert portalu Medme.pl dr Ewa Pakuła-Kmieciak radzi: „najważniejsza jest konsultacja z onkologiem. Nie można porzucać metod medycyny konwencjonalnej dla terapii naturalnych. Może się to skończyć licznymi powikłaniami, a nawet śmiercią pacjenta. Skuteczność działania wilkakory nie jest potwierdzona badaniami klinicznymi, toteż lekarz nie poleca jej stosowania.”
http://www.apteka-internetowa.biz/index.php?showtopic=30718
http://forum.gazeta.pl/forum/w,15954,142239062,142239062,Vilcacora_Paun_D_arco_a_odpornosc_eksperyment_.html
Przewertowałam wiele stron dotyczących Vilkakory. Sam fakt, że w jednych artykułach jest napisane, że to jest kłącze, w innych pnącze, a w jeszcze innych perz peruwiański, krzew lub drzewo - to chyba o czymś świadczy?
Zaliczyłam dzisiaj onkologię, dostałam skierowanie na tomografię i badanie krwi - próby wątrobowe, mocznik, kreatynina, mikroelementy. Termin tomografii u nas na onkologii najwcześniej na połowę września! Będę jutro dzwoniła po innych szpitalach, może znajdę gdzieś bliższy termin.
Powiedziałam lekarce o swoim dziwnym osłabieniu (po chemii czułam się lepiej), oblewaniu się potem bez powodu, jak przy klimakterium, no i wilczym apetycie. Kazała mi przebadać się w kierunku tarczycy. Tego mi jeszcze, kurde, brakowało! Rak nie wystarczy?!
Ja swojej łysej głowy sama nie mogłam oglądać w lustrze i starałam się, by nikt jej nie widział. Widok raczej nieprzyjemny. Nawet spałam w chustce. Po domu chodziłam cały czas w chusteczce. Peruczkę wkładałam tylko jak wychodziłam na podwórko, a zimą czapkę.
Jasiu, przykro, że musisz przez to przechodzić. Trzymaj się!