Ostatnie odpowiedzi na forum
Basia, Twój Tato faktycznie ciężko to wszystko znosi :( Nie wiem, jaką chemię dostaje, ale to chyba nie ma większego znaczenia, bo każda chemia, to trucizna i organizm różnie na nią reaguje.
Ja tylko czekam, aż Tato skończy ostatni cykl, bo doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że chemioterapia to nie leczenie, tylko zatruwanie organizmu (i przy okazji raka).
Bogu dzięki, że u Taty wszystkie organy jeszcze prawidłowo funkcjonują, ale to się może w każdej chwili zmienić.
Wielka szkoda, że Twój Tato nie toleruje nutridrinków. Poczekajcie jeszcze parę dni, gorzki/ metaliczny posmak w ustach powinien ustąpić. Ktoś tu kiedyś podsunął mi pomysł na miętowe cukierki bez cukru, mój Tato lubi je ssać w tych pierwszych najgorszych dniach po chemii, może i Twojemu coś pomogą?
Izabela, trzymaj się! Dziś jest straszny upał, może to zwykłe zasłabnięcie. Tato jest krótko po operacji, pewnie taki wypad, to dla niego spory wysiłek. Bądźmy dobrej myśli i daj znać jak będziesz znać konkrety.
Tato został na chemii, ale krew gorsza niż poprzednio. Będę pytać o te zastrzyki...
Izabela BOGATOresztkowej! :) nie ma być ubogo :)
chociaż w tej diecie szału nie ma; głównie gotowane rzeczy, czerstwe pieczywo / czerstwe drożdżowe ciasto, żadnych smażonych rzeczy i pestek, które mogłyby zalegać w jelitach, żadnego cukru itd.
Po niedługim czasie zaczęliśmy trzeć Tacie surowe jabłko, wcinał też banany (a tych już nie powinien, bo dużo cukru i ponoć zaparcia), marudziłam mu o te banany, ale potem machnęłam ręką...
Z czasem machnęłam ręką na większość rzeczy, spinam się tylko, jak widzę, że Tato sięga po colę lub Sprite, bo gazu i cukru absolutnie nie powinien.
Po powrocie ze szpitala wychodziłam z Tatą na spacery 2x dziennie, średnio mu się chciało, ale marudziłam, bo kazali się ruszać. No i spacery były krótkie. Pasa przeciw przepuklinie używał może z 4 razy i rzucił w kąt. Stwierdził, że większego dziadostwa nie widział.
Po pierwszej chemii był wykończony, ale wstawał rano i jedynie kładł się po obiedzie na drzemkę. Non stop odruchy wymiotne i smak metalu w ustach, przez co nie chciało mu się jeść. Kolejne chemie znosił jakby lepiej, z czasem zaczął normalnie jeść a nawet podjadać. Od momentu zmiany chemii apetyt ma super (pół godziny po dwudniowym obiedzie wcina pączka albo loda), ale organizm bardzo słaby, więc diabli wiedzą co gorsze....
Jutro 9-ta chemia, ma być ich łącznie 12. Oby erytrocyty podskoczyły i Tato został na oddziale...
Sierotka, ja się z Tobą nie spieram, mnie to naprawdę zaskakuje. Tak samo, jak te nutridrinki, które ponoć nie każdy może pić. Tato przed operacją i po dużo schudł, nawet nie pytaliśmy lekarza czy może je pić, tylko od razu zamawiałam hurtem. Potem, w trakcie chemioterapii onkolog już sam zaproponował, by Tata ich spróbował, zresztą na oddziale onkologii w Lesznie dużo pacjentów je pije, niektórzy funkcjonują prawie tylko na nich i wodzie. Dopiero po jakimś komentarzu tutaj zainteresowałam się przeciwwskazaniami, bo sama je czasem popijam (dużo schudłam z nerwów).
Dziewczyny, bardzo to dziwne, bo mojemu Tacie po operacji kazali gotowane jabłka wcinać, by nie miał problemów z wypróżnianiem. Dostał kartkę z dietą bogatoresztkową i tam też pisało o gotowanych jabłkach. Widzę, że co lekarz to inna wiedzą tajemna ;)
Izabela, mój Tato po operacji zmuszał się do jedzenia, po powrocie do domu mało jadł, ale pił dwa nutridrinki dziennie i dzięki nim waga ładnie rosła.
Teraz, w trakcie chemioterapii w szpitalu je tyle, co musi, za tovw domu ma duży apetyt i z nutridrinkami daliśmy spokój.
Mama robi mu świeże soki z buraków, pietruszki i jabłek, czasem z marchewki. Niezbyt mu smakują, ale pije, bo krew ma niestety słabą. :/
Izabela81, co Ty wygadujesz? Przecież Ty nic złego nie zrobiłaś. Chciałeś dla Taty najlepiej, a to, że kolonoskopia spieprzona, to już nie Twoja wina przecież. Tak, jak pisze Łukasz, skup się na rzeczach teraźniejszych, a może łatwiej Ci będzie się z tym wszystkim oswoić.
Po prostu czekajcie na wyniki histo pobranego guza i węzłów, nie sugeruj się tym, co powiedział lekarz, że wątroba czysta, że wycięli węzły. Rozumiem, że szukasz w tym nadziei, ale bez wyników badań właściwie nic nie wiecie i potem szok może być ogromny. Mój Tato podczas operacji miał wycięte wszystkie 11 węzłów, wszystkie czyste, ale w tkance około jelitowej znajdowały się ogniska nowotworowe. Co z tego, że węzły czyste, jak rak był wokół nich? Wątroba też miała być ok, a pewnie czytałaś, co się teraz z nią dzieje.
Nie piszę tego, by Cię dobić, wprost przeciwnie, musisz być przygotowana na wszystko i trzeźwo podchodzić do sprawy. Milion razy już tu powtarzano, że każdy przypadek jest inny i roztrząsanie tego, co lekarz powiedział, a czego nie powiedział (szczególnie na tym etapie leczenia) nic nie da. Ja przez to o mało nie zwariowałam.
Basia40, Tato po operacji dostał od chirurga skierowanie na oddział onkologiczny w celu chemioterapii. Tam trafił na fajnego onkologa, który go prowadził. Prowadził, bo w wyniku tego zamieszania z konsylium w WCO w Poznaniu szósty cykl się przesunął z poniedziałku na czwartek i teraz Tato jeździ od czwartku do soboty (było poniedziałek-środa). Ma inną lekarkę, mówi, że też fajna. Generalnie Tato nie narzeka na lekarzy.
Obecną chemię znosi tak jak poprzednią, ale po ośmiu cyklach jest już wyraźnie słabszy. Od Folfox zaczęły wypadać mu włosy, przy Folfiri nic takiego się nie działo. Z kolei ma teraz nieco lepszy apetyt. (!) Któregoś wieczora koniecznie musiał dostać ogórki kiszone. ;)
Jeszcze cztery cykle i sprawdzą co z przerzutem na wątrobie. Nie robię sobie nadziei.
Smutno mi, w zeszłym tygodniu zmarł ojciec jednej z dziewczyn, która jakiś czas temu też tu pisała. Poryczałam się. Nie tak miało być...
Ludzie są pojeb...i. Zamiast podnosić na duchu, jeszcze dobijają.Tato zawsze dzień przed wyjazdem na chemię zaczyna odczuwać mdłości. Tak bardzo nienawidzi oddziału onkologicznego, tego zapachu dezynfekcji i atmosfery umieralni, że organizm sam się buntuje.
Zawsze trafi do pokoju z jakimś beznadziejnym przypadkiem, który rzecz jasna opowiada że szczegółami, czego to on nie przeżył w związku z chorobą. A Tato oczywiście tego słucha i już sobie wyobraża, co go czeka...
Dłuższy pobyt na oddziale onkologii, to traumatyczne przeżycie.