Ostatnie odpowiedzi na forum
Telefon sam zmienia mi słowa jak pisze wiec sorry za dziwne odmiany:) nie zauważyłam jak pisałam.
Arszenik, tak, usunęli mi jeden jajnika + wszystko dookoła (jajowej, wyrostek, węzły, sieci, może coś jeszcze). Drugi jajnika zostawili. Wszystko było czyste i zdrowe. Gdyby było inaczej zapowiedzieli ze będą ciąć resztę. Okazało się w tamtym momencie ze nie musieli i ze żadne zabezpieczenie chemia nie jest potrzebne.
Arszenik, poczytaj na poprzedniej stronie moje wpisy. Sytuacja prawie taka sama tylko ze u mnie w ogóle w torbieli nie było raka a torbiel graniczna czyli teoretycznie ok. Zalecenia-obserwacja. I co? I coś się nagle obudziło i zaczęła się jazda. Skonsultuj to może w innym szpitalu i domagaj się chemii. Jest to nieprzyjemne ale do przejścia ale najwazniejsze, ze daje jakieś dodatkowe zabezpieczenie
Pozdrawiam
Merlin, ja bylam tak samo szczesliwa jak Ty najpierw dokladnie rok temu, pozniej w lipcu. Dowiedz sie czy mimo wszystko nie powinnas dostac chemii zabezpieczajacej. Poszukaj informacji na ten temat we wiarygodnych zrodlach i skonsultuj to u kilku lekarzy. Mozesz miec problem zeby sie przebic bo "procedura nie przewiduje" ale sprobuj. U mnie tego wlasnie zabraklo. Jeden z lekarzy miedzy slowami to powiedzial. Chyba mu sie wymsknelo a ja to wylapalam. Niestety juz po fakcie.
Mia, ja po czasie niestety widze, ze w moim przypadku lekarze popelnili szereg bledow. Bledow, ktorych mozna bylo uniknac kierujac sie logika i wychodzac krok do przodu. Zamiast byc krok przed gadem to jedynie deptali mu po ogonie (nie dziwie sie ze zaatakowal. Tez bym sie wkurzyla jakby mi ktos po pietach deptal:) ) Takie sa procedury i koniec. A w rzeczywistosci te procedury w moim przypadku polegaly na metodzie prob i bledow i podejsciu "jakos to bedzie". A ja glupia, zamiast pomyslec, poczytac i pokojarzyc fakty w przerazeniu sluchalam jak glupia i grzecznie kiwalam glowa. Mam za to zal tez do siebie ale wszystko dzialo sie tak szybko ze nie mialam szans myslec. To w koncu bylo ich zadanie. U mnie nie bylo za pozno tylko niekonsekwentnie. Gdyby bylo zrobione niewiele wiecej moze dzis byloby inaczej.
Zdrowych, wesolych i spokojnych Swiat Wam zycze!
Witaj. Nie, w Bydgoszczy.
Dziewczyny, czy ktorejs z Was proponowano goraca chemie? W skrocie w trakcie operacji, ktora trwa ok 8-12godz wlewaja chemie w brzuch, podgrzewaja, chemia dziala i na koniec oprozniaja i czyszcza. Podobno ma to bardzo wysoka skutecznosc i na zachodzie jest popularne. Mi mowili o tym jako o jednej z mozliwych opcji po zakonczeniu chemii. W Polsce robia w Bydgoszczy i gdzies na poludniu chyba. Najblizej jednak na bardziej masowa skale robia w Berlinie. Tam jest podobno jakas dobra klinika z ktora Bydgoszcz wspolpracuje. Slyszalyscie cos o tym?
Mia, Azja płd-wsch jest piękna. Zazdroszczę! Byłam w Tajlandii, Malezji, Singapurze w 2 wyjazdach. Niestety nie mogę pozwolić sobie na więcej jak 2-2,5 tyg urlopu jednorazowo. Robiłam przymiarkę do Indonezji i Wietnamu, ale jeszcze nie wiem kiedy. I raczej szybciej będzie to Wietnam, bo w moim najlepszym terminie czyli świąteczno-noworocznym na Bali jest pora deszczowa:( Z tego co mówisz to jak wszystko dobrze pójdzie to najbliższy Nowy Rok może jednak odświętuję we Wietnamie? Pojawiła się nadzieja:) Tylko kiedy kupić bilety żeby w razie czego nie stracić kilku tysięcy? Ile trudnych pytań nagle się pojawia.
Czarownico, jeśli mi ktoś wprost powie, że trzeba wyciąć to trzeba i koniec. Ale jak mówią, że na razie nie ma potrzeby to też nie chcę na siłę usuwać zdrowych organów, bo może jednak się jeszcze przydadzą? Wiem, niezdecydowana jestem.
Z Twoimi wynikamy będzie dobrze! Czuję to:)
Ok, kończę na dzisiaj. Zamykam komputer i czas zacząć Święta:) Akurat mi się home office dzisiaj trafiło więc miałam czas oderwać się i popisać trochę. Bardzo będę starać się aktywnie tu śledzić wątki. Szczerze mówiąc to optymizm mi spadł trochę dowiadując się o tych wszystkich przerzutach i wznowach. Ale mimo wszystko są kobiety, które z tego wychodzą raz na zawsze. Wierzę w to i wierzę, że to my właśnie jesteśmy w tej grupie!
Lena, ja miałam najpierw wycinaną samą torbiel. Mówiłam lekarzowi, że jeśli podczas operacji będzie mieć choć cień wątpliwości to ma ciąć wszystko. Podpisałam zgodę na rozszerzenie zabiegu. Torbiel okazała się graniczna, lekarz uznał, że jest ok, ale kazał przebadać próbki jeszcze raz w CO. Tam uznali, że bezpieczniej będzie wyciąć cały jajnik, węzły, sieci, coś tam jeszcze. Generalnie wszystko dookoła, gdzie mogło coś się zasiedlić. Mówili, że to profilaktycznie. Miałam wątpliwości co zrobić, czy to jest zasadne, konsultowałam z innymi lekarzami i ostatecznie podjęłam decyzję, że się zgadzam. Namawiali do operacji oszczędzającej bo jestem młoda i nie mam dzieci. Mówili, że nie ma potrzeby wycinać wszystkiego. Taka potrzeba będzie gdyby w hispacie coś znaleźli. Hispat wyszedł ok, żadnych nawet najdrobniejszych śladów czy podejrzeń. Jak się tylko dowiedziałam to w ciągu kilku, może kilkunastu dni miałam w ręku 2 nowe bilety lotnicze:) Byłam pewna, że jest ok. Sam Profesor mi gratulował. Pamiętam jego słowa "jest pani zdrowa". Dla mnie to nie była wygrana tylko utwierdzenie się w przekonaniu, że nic nie ma, nie było i nie będzie. Pierwsza kontrola ok. Zaraz po kontroli kupiłam ostatnie spokojne bilety na ten Meksyk. Czekałam nawet specjalnie na kontrolę zanim kupiłam, żeby być pewna, że nie wywalę kasy w powietrze. Druga kontrola miała być na koniec stycznia, ale nie dotrwałam. Zgłosiłam się do nich w połowie stycznia i dalej już wszystko ruszyło. I skąd to się wzięło??? Pet wykazał, że drugi jajnik i organy rodne są czyste, ale są 3 ogniska na otrzewnej. Otworzyli, spuścili wodę, wycięli nacieki i dali chemię. Jestem w połowie chemii, po 3 dawkach co 3 tygodnie. Na razie nie widzieli potrzeby wycięcia reszty narządów rodnych. Teoretycznie jeszcze mogę mieć dzieci. Praktycznie byłoby to chyba wg mnie nieodpowiedzialne - decydując się na dziecko biorę za nie odpowiedzialność i za jego wychowanie, za zagwarantowanie mu szczęścia rodzinnego. W obecnej sytuacji to wszystko jest zbyt trudne i niepewne. Ale to tylko moje zdanie, tu nie ma odpowiedzi prawidłowych i nieprawidłowych.
Czarownica, dajesz mi wiarę, że rzeczywiście można. Przepraszam za ten status. W sumie sama już przez to przechodziłam, jak wyżej napisałam. Wierzę jednak, że tak właśnie jest - jest ok. I że tak też będzie w końcu u nas wszystkich.
Powodzenia!
Widzę, że moment wykrycia był u nas podobny. Ja z kolei objechałam z plecakiem sporą część Meksyku. Pod koniec zaczęło mnie już tam brać coś, ale nie kojarzyłam tego z rakiem. Myślałam, że to mięśnie brzucha bolą, jakieś zakwasy pewnie i szłam dalej. 24 godzinna podróż samolotem (wliczając przesiadki, odprawy itd) była jakąś masakrą nie do opisania. Żadnych tabletek przeciwbólowych nie miałam. Po powrocie w ciągu tygodnia byłam już na stole. Byłam pod opieką onkologii po poprzednim zabiegu więc poszło bardzo szybko. Później już jak pokojarzyłam fakty to wiem, że pierwsze objawy pojawiły się kilka dni przed wyjazdem, ale ja wtedy tego nie umiałam odczytać.
Czarownica, dzięki, że piszesz. I fajnie, że aktywnie podróżujesz. Ja to w pewnym sensie traktuję jak terapię:) Na razie wszystko trwa bardzo krótko, bo dopiero w styczniu wróciłam, praktycznie prosto z leżaka pod palmą na stół operacyjny. Już 2 miesiące po operacji i w trakcie chemii nie wytrzymałam i poleciałam. Mam kolejne plany na min. 4 wyjazdy do października. Oby tylko nic nie pokrzyżowało tych planów. Badań kontrolnych nie traktuję jako ograniczeń. O ile tylko nie będą wykazywać nic złego. Terminy zawsze można do siebie dopasować. To kwestia do omówienia tylko.
Z tego co wyczytałam Ty jesteś na statusie "wygrana, pod kontrolą" tak? Kiedy po chorobie wyjechałaś pierwszy raz w inną strefę klimatyczną? Np. tropiki, plaże, palmy, znaczące zmiany czasowe? Jak z opalaniem? Co na to Twój lekarz? Mój jest przeciwnikiem takich eksperymentów i mówi, że rak nie lubi zmian klimatycznych. Jeszcze nie pytałam go o więcej szczegółów typu na jak długo ten zakaz, bo na tym etapie leczenia uważam takie pytanie za nietakt. Chwilowo mamy ważniejsze problemy niż wakacje. Ale co innego pogadać na forum. Czytałam opinie w Internecie i zdania są podzielone. Mówię tu o opiniach lekarzy, nie forumowiczów. Prawda jest taka, że nikt na ten temat nic nie wie, a rozbieżność zdań wynika głównie z czynnika awersji do ryzyka, że tak to określę. Tak samo nie wiem co myśleć o wyjazdach nad morze. Przeważa opinia, że są przeciwwskazania do 5 lat po wyleczeniu. Chodzi o wysoką zawartość jodu w powietrzu, który może wywołać wznowę. No i to mnie dobiło. 5 lat? Wydaje mi się to nieprawdopodobne. SPA odpada, na góry pewnie też bym coś znalazła i na inne miejsca też. Nie chcę się nakręcać, ale już pojawiła mi się czarna wizja pt. "już tylko dom i ogródek i tak aż do śmierci". A ja tak nie chcę!!!