Ostatnie odpowiedzi na forum
Arshenik, przyjmij myslenie, ze lepiej ze dalas usunac wszystko. Jestes teraz zdrowa i mozesz opiekowac sie synkiem. Masz wieksza pewnosc ze tak wlasnie jest. Jesli tak bardzo chcesz miec wiecej dzieci i przyjdzie na to odpowiedni czas to rozwaz z mezem adopcje. Mozesz dac dom i milosc innemu dziecku. I zdrowa matke. To tez piekny gest, choc pewnie trudny.
Ja nie mam dzieci i nigdy nie byly dla mnie priorytetem. Ulozylam swoje zycie wg innych wartosci. I choc nie zaluje niczego co w zyciu zrobilam to mysle czasem ze dzisiaj z dzieckiem latwiej byloby mi przez to przechodzic. Skupilabym sie na dziecku a nie na tym co stracilam. A tak mysle tylko: tego nie moge, tego nie zrobie, to nie, tamto nie i czuje sie w tym wszystkim jak czlowiek gorszej kategorii, uwiazany na krotkim lancuchu. Zastanawiam sie czasem czy to jest jeszcze zycie czy juz wegetacja. Znajomi jezdza tu i tam, proponuja, zapraszaja, a ja musze odmawiac. Cale szczescie ze moge pracowac i realizowac sie choc troche
Milo tu z Wami popisac Dziewczyny. Pod wieczor jednak wszystko wrocilo do "normy" i przespalam pol dnia i juz zaczelo mulic. Najwidoczniej tak musi byc.
Czarownica, gratulacje ze sie poprawilo:)
Pepeszka, ciesze sie, ze u Was lepiej. Bardzo Was wspieram.
Pozdrawiam Was wszystkie!
Ostatecznie dostalam to co zawsze tylko w mniejszej dawce. I na razie w ogole nie czuje skutkow tej chemii. Po poprzednich dawkach dzisiaj juz spalam caly dzien i zaczynalo mnie mulic. A teraz wlasnie wrocilam ze spaceru i od rana jem jak glupia:) troche sie na zapas najadam gdyby jednak gorsze dni dopiero przyszly. Na razie znowu jest ok:) Polskie gory sa piekne, zamki, twierdze, widoki. Ja jednak ze wzgledu na zawsze stosunkowo niska kondycje na chodzenie pod gore wybieralam raczej cos bardziej plaskiego, jeziora i morze. A teraz czekam na rozpoczecie sezonu zeglarskiego:) odpuszczam co prawda kapitanowanie bo obawiam sie o brak sily w przypadku pogorszenia pogody ale nie wykluczam posterowania przy stabilnej pogodzie:) juz niedlugo!!!
Do tej pory pilam sok z burakow i wlasciwie tylko tyle. Przez te slabe wyniki rozwazaja zmiane chemii na mniej agresywna i to mi sie nie podoba bo boje sie ze to taka rwana terapia. Z drugiej strony lepiej tak niz przerywac.
Po 3 dawkach krwi rzeczywiscie czuje sie lepiej. Optymizm troche wraca. To cala ja - z jednej strony krzycze jaka jestem silna a z drugiej byle utrudnienie wybija mnie. Sile mam gdy czuje normalnosc i nie mysle o chorobie. Gdy dynamicznie dzialam.
W tomografie u mnie duza poprawa co jest na plus. Za to posypaly sie wyniki krwi. Hemoglobina i plytki. Wczesniej bylo ok a teraz plytki ok. 90 i hemoglobina ok. 6. Zmeczenie wynika wlasnie z niskiej hemo. Tak mowia przynajmniej. Dadza mi teraz krew i cos beda robic z plytkami i jutro podejma decyzje co dalej. Totalnie zalamana psychicznie jestem dzisiaj:( powinnam sie cieszyc z tomografu ale ta krew...
Lena, a Tobie cos dawali lub radzili na niskia hemoglobine?
No to dobrze ze czas od operacji do teraz aktywnie wykorzystywalam. Zobaczymy co dalej. Jeszcze 3 chemie przede mna. Przynajmniej wg pierwszego planu. Musi byc ok!!!
Pocieszajace jest chociaz to, ze wiele z Was tak mialo tzn. jest to normalne i wszystko jest ok. Nie wiem tylko jaka strategie przyjac-cwiczyc kondycje i nie dawac sie czy odpuscic. Na razie omijam wszystkie mozliwe schody, ale nie zawsze sie da. Spacery raczej chce kontynuowac na mojej trasie ok. 4-5km. No chyba ze naprawde padne. Nigdy nie bylam jakas usportowiona. Kondycje zawsze mialam slaba jesli chodzi o bieganie i chodzenie pod gore czy po schodach. Za to po plaskim moglam chodzic bez konca i to mi wystarczalo do tego co lubie robic. Sily tez mialam dosc duzo.
A z tymi bolami to gdyby byly tylko w miejscach gdzie operowali to bym to zrozumiala. A to chodzi po calym ciele (w sensie korpusie ze tak powiem). Nic mi nie puchnie i nic nie wyczuwam w tych miejscach
Czarownica, dobrze ze to tylko szyja i da sie ja rozluznic. Podziwiam, ze nie zwariowalas ze strachu.
Dziewczyny, gratuluje wszystkich dobrych wynikow. Zycze tez aby Wasze Mamy sie nie poddawaly. Jestescie dla nich wspanialym wsparciem. Pepeszka, jak czytalam to z czym Wy walczycie to az plakac sie chcialo. To niewiarygodne ile to swinstwo zadaje bolu. Wierze jednak ze bedzie lepiej. U mnie jutro kolejna chemia. Mam pytanie, czy wam tez spadla kondycja po chemii? U mnie jest jakas masakra. Po wejsciu na 1. pietro jestem wypompowana. Szybszy marsz tez meczy po kilku krokach. Zglosze to jutro. Wczesniej nic takiego sie nie dzialo. Drugie pytanie, czy zdarzaly Wam sie bole, kucia po plecach i po bokach? Pisalyscie o bolach nogi i reki. Moze to to samo tylko inne miejsca atakuje? Trzyma ok. tygodnia i boli przy ruszaniu sie, jakimkolwiek naciaganiu. Ostatnio na plecach musialam to cos naciagac zeby przeskoczylo. Bol byl mocny, ale po przeskoczeniu bylo juz ok. Teraz tam jest ok, a zaczelo sie w innym miejscu z boku. Czy to nerwowe cos czy jak? Mowilam lekarzowi to powiedzial ze jesli boli w roznych miejscach to nie jest zmiana i on nie wie skad to sie bierze. Tak czy inaczej, czekam na wynik tk i mam nadzieje ze nic tam nie wyjdzie.
"Węzły okołoaortalne rzadko są usuwane (nawet gdy są zajęte), bo nie ma tego w standardach operacji radykalnej"
Kolejny paradoks. Zamiast doszkolic lekarzy jak powinni to zrobic zeby bylo dobrze i bezpiecznie i w jakich warunkach robic a w jakich nie to latwiej jest wylaczyc ze standardow operacji, a co bedzie dalej z pacjentem to juz niewazne. To tak jak z naszymi drogami. Zamiast je naprawic i pobudowac bezpieczne to lepiej postawic ograniczenie predkosci i/lub fotoradar czyli tzw. d.pochron i maszynke do zarabiania pieniedzy. Gdzie my zyjemy...
Ja akurat chyba mam usuniete okoloaortalne. Jeszcze latem to robili kiedy wszystko bylo czyste.
Czesc dziewczyny. Kolejne przemyslenia przychodza mi do glowy. Nie akceptuje tego co sie dzieje. Nie dociera do mnie ze mam cos w sobie. Jestem pelna sil i energii, osiagnelismy fajny cel w pracy, bylam w kolejnej, krotkiej i niedalekiej delegacji. Wszystko kreci sie super a ja nie wyobrazam sobie zeby mialo byc inaczej. W maju planuje zwiedzic kawalek Polski, a w czerwcu jedna z europejskich stolic i jeszcze po glowie chodzi mi maly remont mieszkania w miedzyczasie. Wiele z Was pisalo, ze choroba przewartosciowala Wasze zycie, a moje jakos nie chce sie przewartosciowac. Zyje bardzo konsumpcyjnie i nie potrafie myslec inaczej. Mysle jedynie - rob teraz wszystko, na maxa, poki mozesz, bo pozniej mozesz juz nie zdazyc. I tak wlaczam 6-ty bieg i do przodu. Mam poczucie winy, ze jak nie zmienie podejscia to przegram. Ze to jest jakies doswiadczenie, ktore ma mnie czegos nauczyc. A ja jestem wyjatkowo odporna na ta nauke. Poczatkowo zblizylam sie do Kosciola. Dodalo mi to sily. Jestem osoba wierzaca i zawsze bylam. Ale teraz wszystko wrocilo do normy, nie potrafie zaangazowac sie w modlitwe. Jak ustale sobie cel to nie widze nic po bokach, inne sygnaly nie docieraja do mnie. Z drugiej strony meczy mnie dostosowanie sie do nowych zasad. Meczy ciagle myslenie o wlasciwym jedzeniu, brak elastycznosci w zyciu. Caly czas czuje sie ograniczona. Nie potrafie znalezc innych punktow widzenia. Bardzo chce wygrac. Chce myslec pozytywnie. Czy w ogole mozliwe jest zeby po chemii nie bylo juz wznowy? Czy ona jest zawsze?
Pogoda w koncu sie poprawila i wrocilam do spacerow. Martwi mnie tylko ze mam teraz slabsza kondycje niz krotko po operacji i po 1 chemii. Wtedy trase ok. 4-5km przechodzilam niezauwazalnie. A teraz, po 3 chemii juz po kawalku bylam zmeczona, a po powrocie padlam choc trase przeszlam. I to tak 2 razy. Cos tu jest nie tak, pewnie to dzialanie chemii. Musze cwiczyc kondycje!
Jestem po tomografie. Czekam na wyniki. Oby bylo ok!
Pozdrawiam Was wszystkie. W koncu mamy wiosne:)) az chce sie zyc:) aktywnie zyc:) zycze Wam udanego, spokojnego weekendu i uciekam z domu:)