Ostatnie odpowiedzi na forum
Okólarku bardzo dziękujemy za to ,ze o nas myślisz,że za nas się modlisz.Każda z nas nawet jeśli jest po leczeniu,w duchu boi się powrotu tego horroru.Mam nadzieję,że dbasz o siebie.Czy robiłaś badania genetyczne w kierunku raka jajnika?Przytulam Cię do serca...
Droga Maniu,ja też leczę się w Zielonej Górze.Pozdrawiam ciepło
wróciłam do pracy po 182 dniach zwolnienia+należny urlop wypoczynkowy.Mam orzeczenie o niepełnosprawności (PFRON).Z tego tytułu mam 7 godz dzień pracy.Miejsce pracy czekało na mój powrót.Ta świadomość pomogła mi stanąć na nogi.Pozdrawiam
Z tym niszczeniem rzeczy,związanych z chorobą to chyba coś jest z prawdy.Swoje też spaliłam.Wiem,że wiele osób tak robi.Jeśli psychicznie to pomaga,to dlaczego tak nie "zamykać"tego okresu.Co do określenia stopnia choroby,to niestety ,nie jestem w stanie podać.Laboratorium,w którym robiono badania hist-pat 6 lat temu ,niestety nie posługiwalo się taką nomenklaturą.Z opisu wiem,ze guz był ograniczony do jednego jajnika.Wszystkie pozostałe elementy pobrane do badań komórek nowotworowych nie zawierały.Sam guz był bardzo duży 20x10x1 (cm!).W rozpoznaniu cystadenocarcinoma papillarae serosum.Co do trybu życia-staram się żyć normalnie ale mądrzej.Staram się też jeść to,co zdrowe.Po tym wszystkim przytyłam ,a ze schudnięciem jest problem.Jeśli chodzi o osoby z długim stażem po chorobie,spotkałam pod drzwiami gabinetu lekarskiego panią,która była już 12 lat po leczeniu :)
Beatko na forum nowotwor.eu ,są opisywane rózne historie.jeśli masz ochotę to zajrzyj tam
Droga Bajko,napiszę ku pokrzepieniu.Wiele z nas miało podobne objawy po chemii,do Twoich.Szczerze mówiąc,czy pisząc,psychicznie najgorzej czułam się po pierwszej,i po ostatniej chemiiPewnie zapytasz dlaczego?Po pierwszej ,czekałąm na wszelkie zasłyszane i obczytane (w internecie) objawy uboczne.Kazda z nas reaguje inaczej,tak jak nie ma dwóch identycznych organizmów,tylko wytłumacz to osobie spanikowanej,wystraszonej cała tą sytuacją,a taką właśnie byłam.Bałam się zostać sama w domu,bo "moze mi się coś stać" itd.Nieoceniona pomocą była wtedy moja Bratowa,która siedziała u mnie i mnie pocieszała.Gdzie byli inni?Mąż w pracy,córka w szkole a rodzice w bardzo podeszłym wieku(świadomośc mojej choroby im dodała lat).Najgorsze były pierwsze trzy dni.Za radą koleżanek pozwalałam sobie wtedy poleżeć,pospać ile się da..Nie robiłam niczego,co wymagalo wysiłku..Potem "wracałam"powoli do życia.Były spacerki,najpierw wolniejsze,potem dłuższe itd.Jak wchodziłam na obroty,to się okazywało ,że już jest termin kolejnej chemii.Z każdą kolejną,to "zbieranie się"przychodziło mi łatwiej.Potem już nawet nie chciałam fatygować Bratowej.Po ostatniej chemii,która dała mi sie ostro we znaki(wymiotowałam jak kot) miałam psychiczny dołek-co ze mną dalej będzie?Dotąd czułam się systematycznie badana,oberwowana,a teraz co?Z uczucia tej wolności końca leczenia nie mozna jednak zapomnieć o jednym-systematycznie podlegać kontrolnym badaniom.W styczniu bedzie to już 6 lat ,jak dostałam bonusa (na urodziny!)Jeśli będziecie chciały pytać,proszę pytajcie,odpowiem ,jeśli będę potrafiła.Pozdrawiam Was ciepło. Zauważyłam,ze problem raka jajnika staje się chyba coraz bardziej widoczny,czy się mylę?
Obiecywałam sobie ,że nie będę zaglądać,że nie będę pisać....Ale jak przed pracą zajrzę do kompa to oczywiście zaglądam wszędzie
drogi Okólarku,to piękne ,co zrobiłaś dla swojej Mamy.Jeśli osiągałaś przez to "drobne kłamstewko" cel,czyli Mama chciała podjąć walkę-to dobrze to wymyśliłaś.Jedyne ,co mogę poradzić to to,abyś sama zrobiła badania genetyczne w kierunku BRCA1 i BRCA2 no i zachowała czujność onkologiczną.Wiem,ze to trudne zwłaszcza wtedy ,gdy jest się młodą dziewczyną.Bardzo mi przykro,ze Ona odeszła....
Droga Agasiu myślę,że w kwestii ilości lat po zachorowaniu,od kiedy należy się nam sanatorium ,Twój lekarz nie ma racji.Mój pokazał mi stosowny przepis,który mówi,że okres 5 lat dotyczy tylko osób z białaczką.Nawet wystawił mi stosowne zaswiadczenie,które jest zezwoleniem na korzystanie z sanatorium.Z tego co się orientuję,to rózni onkolodzy ten przepis różnie interpretują.
O tym,że wszelkie zabiegi polem magnetycznym,prądem nie są wskazane po przebyciu choroby nowotworowej słyszy się od dawna.lekarz,który nas zna,ma rozeznanie w tej kwestii,raczej tego typu zabiegów nie zleci.Byłam już trzykrotnie w sanatorium i nigdy z takich zabiegów nie korzystałam.Miałam stosowne zaświadczenie od onkologa,że mi wolno,ale same wiecie ,strach przed tym co było,skutecznie mnie wyleczył.Fizjoterapeuta,którego pytałam o zdanie na ten temat,utwierdził mnie w słuszności podjętej decyzji.Miałam zlecony masaż kręgosłupa i też mi odradził.Tak to już niestety jest,że innym wolno wszystko a nam chyba niestety nie.Wszystko ma swoją cenę.nie są zabronione natomiast zabiegi wodne i z wodą.Tam też są masaże.Bóle nóg odczuwam często,szczególnie jak zmienia się pogoda.Cieszę się więc każdym dniem.Idąc ,staram się patrzeć do góry ,na otaczajacy nas świat,przyrodę.Zawsze znajduję coś ciekawego,co przykuje moją uwagę,pozwoli na chwilę przystanąć.Zastanawiam się czasem,czy tego typu doświadczenia życiowe jak ciężka choroba,weryfikuja w człowieku system wartości ,że staje się on jakby innym człowiekiem.O sobie napiszę tyle,pomimo ,że tak samo się nadal nazywam,wyglądam podobnie (choć wielu twierdzi ,że jednak trochę inaczej),to jednak nie jestem ta sama "ja", z okresu przed chorobą.Czy też macie podobne odczucia?