od 2014-01-21
ilość postów: 2621
O znalazłam tę informację:
"U 99% zdrowych kobiet stężenie CA125 nie przekracza 35 U/mL. U kobiet po menopauzie oraz po histerektomii wartość graniczna CA125 jest nieco niższa i wynosi 20-26 U/mL"
ja też miałam katar przy Avastinie i zatkane zatoki.Jeszcze o markerze.Tak dla uściślenia.Marker dla zdrowych kobiet wynosi do 35.Po histerektomii norma dla kobiet nadal zdrowych jest nieco niższa chyba 26-moge sprawdzic.A dla nas po histerektomii chorych na raka nie jest ważne czy norma taka czy owaka a to że marker stoi/ sukcesywnie wzrasta .Od o cała filozofia.Stoi dobrze wzrasta niedobrze.
Twój marker jest ok ,może jeszcze nieco spaść lub utrzymywać sie na stałym poziomie.Moj od 4 lat waha sie 11-14.W guzach granicznych często nie podwyższa się znacząco marker więc spadł tyle ile organizm pozwolił;)
.Jeśli chodzi o podanie chemii też byłabym strożna bo wg badań nie ma różnicy w czasie przeżycia podczas wznowy kiedy podadzą chemię przy wzroście markera ,a przy widocznych zmianach w obrazówce.Za to jest drastyczna różnica w komforcie życia bez chemi i podczas niej.Mama może odpocząc od chemi i sie zregenerować.Zanim pojawi sie cos widocznego to moze minąc pare miesięcy a w tej chorobie pare mies bez potrzeby faszerowania chemią to naprawde dużo.Konsultuj jednak bo to są tylko moje wywody skompresowane z informacjami medycznymi ale ja tak to widze.
Kiedy tak piszecie o swoim cierpieniu to aż krzyczeć się chce DLACZEGO?Człowiek nie powinien tak cierpieć a medycyna i lekarze zamiast ulżyć przywdziewają sobie pancerz ochronny i mają to gdzieś.Rozumiem że lekarz musi mieć dystans bo inaczej by siadł psychicznie od tych wszystkich nieszczęść ale równocześnie słowo EMPATIA powinno być ich mottem w posłudze,bo lekarz powinien służyć choremu a nie trzymać nad nim władzę.Lupus,Kucja, Nana przytulam Was mocno.Nie poddawajcie się!
No ja wam dziewczynki powiem,że po mojej wielogodzinnej wojaży po górach to stopy mam masakryczne,a właściwie to chyba stawy.Ścięgna to normalnie rypią że rano ledwie człapię ,potem jest nieco lepiej ale ogólnie beznadzieja.A minęło już tyle czasu a wiecznie problem ze stopami.Co nie znaczy że nie chodzę.TRZEBA CHODZIC.Ja intensywnie żyję i absolutnie mimo bólu nie poleguję w łóżku.Wczoraj byłam w górach na grzybach i zupa i sosik na dzisiaj jest.Starajcie się ruszać bo im mniej tym gorzej i potem trudno to nadrobić.
Kucja dziękujemy że się odezwałaś.Tak myślałam,że masz kłopoty i byc może jesteś w szpitalu bo zbyt długo milczałaś.Przytulam cię i ściskam walcz i nie daj się temu potworowi.
Dobrze piszesz,Avastin nie daje absolutnie żadnej gwarancji na to,że wznowy nie będzie.Ma on odcinać rakowi "źródło pożywienia"jakim jest krew ale nie zawsze daje radę czasem rak wygrywa i Avastin nie działa.Ten czas oczekiwania na jakiś ślad w badaniach obrazowych jest potworny ale jest to CZAS bez wykańczającej kolejnej chemii więc wykorzystaj go z mamą na przygotowanie organizmu do walki.Może lepiej jak coś się dzieje to powoli niż ma uderzyć z pełnym impetem.
Być może w obrazówce jeszcze długo nie będzie nic widać.Jedynym szybszym badaniem jest PET ale jest już druga połowa roku i lekarze niechętnie zlecaja to badanie.
Dziewczyny dbajcie żeby Was nie bolało bo w cierpieniu człowiek obojętnieje i odechciewa sie wszystkiego...