Ostatnie odpowiedzi na forum
Aniu świetnie, ze będzie sie mozna ubiegać o dodatki, może to nie jakaś wielka kwota, ale chociaż na jakieś witaminy i wzmacniacze jezeli stosujecie. Czyli zaczyna układać sie po myśli. Z leczeniem tez tak bedzie na pewno, wierze w to mocno! W końcu ileż mozna od życia dostawać po d....e. Czas na lepsze czasy dla nas. Pozdrawiam :D
Natalia199 to prawda, może oboje mieliśmy gorszy dzień, bo dotąd wydawał mi sie ok. Juz mi przeszło. Natalia a Tata odetchnął, ze tak szybko ma wizytę, pewnie tak, jak juz sie wie, ze sprawy idą do przodu to i samopoczucie lepsze. Maba, tez za Wasza radą będę chciała skonsultować, w końcu wycięcie pęcherza to poważna sprawa. A Tobie strasznie współczuje, czytałam od początku. Życie musi trwać dla tych co zostali, z czasem ból jest do wytrzymania. A bliscy, którzy odeszli są juz tam gdzie nie ma chorób. Przepraszam, ze nie rozdzielam wiadomości, tel sfiksowal. Pozdrawiam serdecznie i razem z Wami czekam tez na wiadomość od enni i Ani.
Witajcie, wróciłam właśnie od lekarza POZ. Ręce opadają. Jestem na początku drogi mimo iz 11 lat właśnie minęło od pierwszego TURBT. Poszłam dzisiaj po kartę DILO. Jakoś do tej pory jej nie potrzebowałam, bo i tak leczyłam się prywatnie. Ale teraz sprawy przyspieszyły, wiec do TK, jeżeli nie chce płacić,muszę mieć skierowanie z Poradni Urologicznej, a żeby do Poradni nie czekać miesiącami muszę mieć DILO...Wiecie to wszyscy. No i się zaczęło. Mój ulubiony (dotąd) rodzinny, zaczął najpierw od informacji, ze on nie może tego wystawić, bo to powinien wystawić urolog, a on za innych nie będzie niczego robił. Kiedy w miarę uprzejmie (chociaż już się gotowałam w środku) powiedziałam, że w NFZ powiedziano, że on również może i czasem warto być ponad to, co się musi i postarać się pomóc w miarę możliwości, to wyskoczył, że ja mu nie będę mówiła, co on ma robić, bo on swoje obowiązki wykonuje jak trzeba. Ale kiedy już powiedziałam " a tyle się mówi o profilaktyce, ale wszędzie mur, nawet w chorobie, jak się okazuje", nie wytrzymał. Nie będę cytować tego co powiedział, a na koniec dodał "ja pani udowodnię, ze JA tego dokumentu nie mogę wystawić, bo system nie przyjmie". I zaczął udowadniać... i co się okazało? System przyjął nr choroby i kartę można było wystawić. Nie wiem, czy poczułam satysfakcje... może żal, ze wystarczyła odrobina dobrej woli, by lekarz oszczędził nerwów i sobie, i mnie. Nie, nie przeprosił, na to się nie zdobył, ale próbował tłumaczyć, że NFZ ich nie informuje o uprawnieniach... i takie tam.
Kiedy pomyśle, ze to dopiero początek i o co trzeba będzie się wręcz wykłócać, to szlag może trafić. I oni się dziwią, ze ludzie unikają lekarza, skoro w momencie, kiedy pacjenta trzeba wspierać w walce z choroba i pokazać mu, ze chce sie go leczyć, to rzucają mu tylko kłody pod nogi. Podziwiam Was wszystkich będących juz w tej maszynie biurokracyjno-proceduralnej. Bo do tego naprawdę trzeba mieć końskie zdrowie.
To tyle, musiałam dać upust, bo ciągle mnie nosi.
Pozdrawiam wszystkich.
Agnieszka witaj na forum, ja tez jeszcze nowa tutaj jestem. Nie poddawaj sie tyle osób stad wygrało i ciagle wygrywa walkę. Wiem, ze to banały ale gdyby nie nadzieja i determinacja pewnie by nas tu nie było. Ale nie byłoby nas tutaj gdyby tez nie potrzeba wsparcia. Wierzymy wszyscy, ze nam sie uda i Ty uwierz! Zostaje wziąć sie w garść i walczyć! "Jezeli myślisz, ze coś potrafisz, to potrafisz" Pozdrawiam.
Enni i ja trzymam mocno kciuki, wszystko bedzie dobrze, a najważniejsze ze mama wreszcie sie go pozbędzie. <3
Enni bedzie dobrze, anestezjolodzy tez czasem dmuchaja na zimne, często na wyrost zwłaszcza ci młodzi, a ich teraz pełno w szpitalach. Przy ostatnim zabiegu miałam takie młode dziewczyny, anestezjologa i piel. anest. Wyglądały jak dwie 16-łatki, takie kruszyny. Ale swietnie sie czułam po zabiegu. A i Twoja mama bedzie pewniejsza, ze wszystko przebiegnie bez problemów jak kardiolog sprawdzi. Dacie radę. :D
Sawusia49 witaj, tak wiem, przeczytałam wszystkie Wasze historie i razem z Wami trzymałam i trzymam kciuki za zdrowie na długie lata Was chorujących i najbliższych tych, którzy dla nich są tutaj, jak Ty. Natalia199 witaj, ja miałabym we Wrocławiu na oddziale urologii i onkologii urologicznej, jednego ze szpitali. 11 lat temu trafiłam do lekarza, o którym mówią, ze fachowiec jakich mało. Zaufam chyba do końca, chociaż ostateczna decyzje będę chciała skonsultować z innymi onkologami na pewno. Przepraszam za błędy tel. czasem rządzi sie swoimi prawami.
Dziękuje kochani za wsparcie. Nie wymieniłam Was wszystkich w pierwszym poście , ale znam Was wszystkich, prawie jak rodzine . Nie boje sie usunięcia pęcherza, to pewnie dzięki magii tego miejsca daliscie mi nadzieje, ze bez niego życie sie nie kończy, a zaczyna po raz drugi. Boje sie powikłań po zabiegu.Wiem, ze mam zrosty po dwóch wcześniejszych operacjach i kruche tkanki. Boje sie jakichś przetok wewnątrz. Czytałam tu o pękających jelitach i podobnych smutnych historiach. Chyba nawet ewentualna chemioterapia mniej mnie przeraża, niż to ze coś operacyjnie może pójść nie tak. Pozdrawiam.
Witam wszystkich. Jestem tu nowa, w sensie nie udzielana sie na forum, ale przeczytałam wszystkie wpisy. Prawda jest, ze czarownica44, jako założycielka wątku jest dobrym duchem tego miejsca. Również Heniek, donna i wiele innych osób, które wspierają swoją obecnością i przykładem wspaniałego samopoczucia mimo poważnych zabiegów. Powinnam coś o sobie teraz : jestem jak wszyscy, od 2006 roku walczę z rakiem. 8-9 (straciłam rachubę ) TURBT. Po każdym Mitomycyna dopecherzowo i po jakimś czasie znowu powrót . W lipcu w zeszłym roku kolejne skrobanie i wynik G2 CiS. W szybkim tempie BCG. 2 tury. Niestety przy mappingu przed 3 tura wlewek guz z rozpoznaniem T1. Drze co bedzie w hist-pat za tydzień wynik. Bo juz mi zapowiedziano usunięcie pęcherza. W pracy i bliscy mówią ratuj pęcherz. Wlewki z wit C, picie wody utlenionej i takie tam. A ja jestem na rozdrożu. Z jednej strony usunięcie pęcherza ratuje życie... ale. Wczoraj tu założyłam konto i tyle smutnych wiadomości, ze to nie zawsze tak fajnie.. Stad ten brak optymizmu u mnie.Pozdrawiam wszystkich i rownież tych którzy tu bywają dluzej i krócej, a których nie wymieniłam z nicka. Wszyscy jesteście jak rodzina, mam nadzieje dołączyć i długo z wami byc.