Ostatnie odpowiedzi na forum
Witajcie, jak miło widzieć wszystkich w komplecie i w pozytywnym nastroju. Oczywiście Donna i Heniek, a także założycielka tego wątku czarownica są tymi naszymi akumulatorami tutaj, dającymi nam sile do walki i nadzieje na wyzdrowienie. Wiec zaglądajcie tutaj jak najcześciej i piszcie o czym chcecie o kwiatach zwłaszcza :)))
Ostatnio rozmawiałam z koleżanka z pracy i od słowa do słowa okazało sie, ze ma ona znajomego z urostomia. Tez znam tego gościa z widzenia. Pracuje i jest zadowolony. Muszę kiedyś sie z nim spotkać i podpytac, bo on tez weteran "woreczkowy", ponoć kilkanaście lat bez pecherza. I to są fajne wiadomości- prawda?
A na Leo nie bądźcie źli, on ma po prostu takie poczucie humoru. Pewnie nie chciał nikomu dopiec, w końcu jest jednym z nas.
Enni, pewnie u mamy to chwilowy spadek nastroju, piękna pogoda poprawia wszystkim samopoczucie, byle podleczyla te stany chorobowe i zaczęła brać chemię, to przejdą mamie te czarne mysli.
Aniu cieszę sie, ze u Was powoli ale do przodu.
Maba, Gaja, mam nadzieje- pozdrawiam
<3 <3
Witajcie <3
Maba a mnie sie wydaje, ze właśnie taki ktoś, jak Twój mąż ma szanse na jak najszybsze wyleczenie sie. Takie stresowanie sie najmniejszym odchyleniem od normy, tez nie jest dobre, wiedząc, ze podłożem wielu naszych chorób jest właśnie stres i strach. Oczywiście nie należy szarżowac. A optymizm bardzo wskazany, czego Jemu i Tobie życzę.
Aniu, tak sie zamartwiasz mężem, bo i macie pod gore teraz, ale jak to z kołem fortuny bywa, jak sie jest na dole, to nie ma innej możliwości, kiedyś musi byc na gorze. Wierz, ze wszystko dzieje sie po coś. Może u Was po to, żebyście potem, kiedy wszystko juz bedzie dobrze, mogli cieszyć sie tym, czym nie umieliscie cieszyć sie przed choroba męża . I dbaj o siebie wiem, ze to frazes, ale nie możesz sobie pozwolić na to byś i Ty z powodu stresu podupadła na zdrowiu, macie dzieci do wychowania. Niech mąż weźmie sie w garść jak mąż Maby i walczy.
U mnie tez trochę pod gore, strasznie męczą mnie te wlewki, kiedyś policzyłam, ze w ciagu doby 100 razy odwiedzam toaletę. Najgorsze są noce, kiedy trzeba wstać co pół godziny. A potem rano iść do pracy. I co 10 min w ciagu dnia biegać do toalety Juz nikogo nie dziwi, ze ciagle widzi mnie w drodze do lub z WC. Cóż taka widać jest cena ratowania pecherza. Kiedy taka wymemłana muszę iść do pracy, myśle, ze może lepiej byłoby go usunąć. Ale kiedy czytam o tych wszystkich powikłaniach, juz sama nie wiem.
Pozdrawiam wszystkich forumowiczów trzymajmy sie, grunt to sie nie poddawać nigdy w życiu. <3
Witajcie mili.
Czytam Was na bieżąco i miło sie robi, ze jakoś sie wszystko Wam układa. Tez mam taką pozytywną informacje. Wczoraj w rozmowie z p. profesor od wlewek usłyszałam, ze była tam pacjentka po usunięciu pecherza. Podobno, kiedy dowiedziała sie, ze musi go usunąć wpadła wręcz w histerie, a teraz jest bardzo zadowolona. Realizuje swoje pasje, czuje sie swietnie. Wniosek z tego taki, ze da sie bez pecherza żyć, tylko jeszcze mieć determinację, by walczyć z chorobą i nie załamywać sie.
Pozdrawiam wszystkich <3
pelikan, to ze jest guz nie znaczy, ze złośliwy. Tez po dwóch dawkach BCG przy mappingu wycięto mi 1cm guz. Okazało sie, ze to narosl w związku z BCG i nie złośliwa. Może Tatę uspokoił by wynik pn. cytologia moczu (odpłatnie kosztuje ok 50 zł bez skierowania) Bo jezeli w moczu nie ma komórek rakowych, to narosl usuną i nadal bedzie mógł brać wlewki z BCG.
Ania nie załamuj sie. Mąż zaczyna chemię wiec wytrują mu wszelkie dziadostwa, te które Cię niepokoją tez. Twój mąż w ostatnim czasie jest tak nafaszerowany różnymi lekami, ze gdzieś to sie pewnie odkłada tworząc guzy pod skóra. Chociaż nie wolno ich naturalnie rownież lekcewazyc. Miej nadzieje, ze wszystko bedzie dobrze.
Pozdrawiam wszystkich <3
AnGa pierwszy zabieg na pęcherzu miałam 11 lat temu, juz wtedy lekarz powiedział mi, że ze swojego doświadczenia wie, iż to zwykle kończy sie usunięciem pecherza. To stwierdzenie było jak rażenie piorunem. Ale guz okazał sie brodawczakiem. Od tamtej pory przeszłam 10 zabiegów ( łącznie z tym tegorocznym). Na dzień dzisiejszy bez komórek nowotworowych. Ale wynik przed kuracja BCG był G2 CiS czyli przedinwazyjny. Cóż, jak pisała corkataty, z tą chorobą nigdy nie wiadomo jak sie zakończy. Wstrząsnęła mną śmierć Janka i Bolka, oraz męża Moni. Byli tak pełni życia, nadziei i wydawało sie blisko sukcesu, a juz ich nie ma. Dużo pokory potrzeba w tej chorobie i chyba jednak pogodzenia sie z tym, ze nie na wszystko mamy wpływ. Zostaje wiara i nadzieja. <3
AnGa ja jestem teraz na BCG. W zaleceniach mam wykonywanie cytologii moczu i cystoskopii, ewentualnie mappingu z pobraniem wycinkow do his-pat po 6-8 tygodniach od ostatniej wlewki. Posiew moczu wykonuje tydzień przed wlewkami. W przyszłym tygodniu biorę 12. Męczą mnie strasznie te wlewki, ale skoro lekarze chcą zawalczyć o pęcherz - cierpię. Mam tylko jedna obawę, czy ta "walka" skończy sie powodzeniem, czyli powstrzymaniem choroby, albo utrafieniem w moment, kiedy usunięcie pecherza daje szanse na dalsze zycie.
Maba wyrazy współczucia z powodu odejścia Mamy.
Basia wyrazy współczucia.
Wszystkim bywajacym tutaj, którzy zmagają sie z chorobą i tym, których bliscy tez walczą, a także tym, których bliskim nie było dane doczekać,spokojnych i pełnych nadziei na lepsze jutro Świąt Wielkanocnych. Pozdrawiam wszystkich i "do poczytania". <3
Mam nadzieje w domu tata dojdzie do siebie. Szpital przygnębia, poza tym brak intymności i obce miejsce gorzej wpływa na psychikę jak sama choroba. W domu tatę odkarmicie, bedzie dobrze <3
Aga7704. Jak skasować post? Edytuj i wstaw np. kropkę usuwając resztę. Co do brodawczakow, większość nas od nich zaczynała. Niestety brodawczak jest nowotworem złośliwym bo nawracajacym i lubiącym sie mutowac przenikając ściany pecherza. Dobrze, ze to to, ale od teraz to juz stale mąż bedzie musiał byc pod kontrolą. Przepraszam, ze tak bez ogródek pisze, ale dobrze mieć świadomość co to za choroba. Ja tez zaczynałam od brodawczakow a ostatni guz był G2.
Ania... z lekarzami, sama wiesz róznie bywa. Guz to niekoniecznie rak... ale lekarze strasza, czasem zastanawiam sie po co? Bo czesto na wyrost i bez refleksji, ze komuś fundują ogromny stres. Z doświadczenia wiemy, że dopóki nie ma czarno na białym... to nic na pewno powiedziec nie mozna.