Ostatnie odpowiedzi na forum
Maba, Ania, może przyda sie dla mężów.
http://www.szpital.boromeuszki.org.pl/UserFiles/File/Diety/nowe/radioterapia2.pdf
Witaj Amanilis. Dobrze trafiłaś, tutaj jest jak w rodzinie. Ogrom wsparcia i wspaniałe rady. Cudowni ludzie.
Czarownica44 swietnie, ze zajrzałeś. Pewnie masz mnóstwo zajęć, ale chociaż słowo od ciebie dobrze nam wszystkim robi.
Aniu, syn pewnie tez przeżywa chorobę taty, stad te nerwy na wierzchu. Niefajnie, ze tak sie stało, ale rodzice pobitego tez powinni dziecku wytłumaczyć co przeżywa Twój syn, wtedy do bojki na pewno by nie doszło. Nie zamartwiaj sie, to taki głupi wiek, a do tego ten stres jaki i on na pewno przeżywa. Ty piszesz tutaj, żeby odreagować, a on? Wszystko sie jakoś ułoży, bądź dobrej myśli.
Enni to ciut więcej niż tydzień od poważnej operacji dopiero. Wszystko przeraża, nawet niespodziewane burczenie w brzuchu. Palców na kubku nie mozna zacisnąć. Wiem po sobie, a ja wazę więcej niż 48 kilo. Poczekaj, mama nabierze sił. Troszkę czasu potrzeba. A co do snów o naszych zmarłych bliskich. Mojej mamie po ciężkiej operacji przyśnił sie mój zmarły dziadek. Przez rok mówiła, ze chyba umrze, bo to był tak realny sen i chyba ojciec po nią przyszedł. Od czasu tego snu minęło 35 lat. Mama ma sie niezle jak na 82-latke. Pewnie to sen o tym, ze nasi bliscy zmarli nad nami czuwają i pomagają nam stamtąd.
Maba, jak każda poważna choroba. Wiem, ze łatwo powiedzieć " nie martw sie" , ale chociaż troszkę warto pomyśleć o sobie, dla dobra pacjenta tez. Widzisz maź sie leczy i to jest mobilizująca wiadomość. Bedzie dobrze. <3
Natalia to bardzo dobrze. Powierzchniowy, jeszcze ważne jaki stopień złośliwości. Ta, PULNMP to wersje nowotworowe nie złośliwe .G - to stopnie złośliwości. Ale przy T1 jezeli jakaś kuracja to wlewki dopecherzowo. To tyle co wiem w odniesieniu do własnych guzów! Bedzie dobrze, juz jest. I dobrze żeby zmienił tryb życia, np rzucił palenie, jezeli pali. :). A ponowny zabieg TURBT, to taka doczyszczajaca, tez tak miałam, potem 3 lata nie miałam guza. Ale słyszałam o przypadkach, ze kilkanaście lat nic sie nie działo, tylko kontrole.
Witam kochane dziewczyny. Dziękuje Aniu i ja za "kobietkowe" życzenia i całym sercem życzę wszystkiego najlepszego.
Enni dobrze, ze mama wróciła, szpital przygnębia. Sam fakt, ze juz jest sie z bliskimi swietnie wpływa na psychikę, a psychika jak wiemy jest bardzo ważna w leczeniu. I płacz jezeli czujesz potrzebę, to zmniejsza stres, uspokaja tez i paradoksalnie dodaje siły. A siła Ci potrzebna kochanie. A mama okazała sie silna kobietą, mimo kruchej budowy, czy to nie dobra wróżba? Ja myśle, ze jak najlepsza.
Mam nadzieje, Agente,to smutne, ze stare choroby wam dokuczają. Ja zachorowałam, kiedy chorował mój maź, byłam w tak wielkim stresie i szoku przez 2 lata, ze przestałam całkowicie myślec o sobie. Kiedy minął stres, maź sie wyleczył i wydawało sie, ze teraz wszystko juz bedzie dobrze, to okazało sie, ze moje zdrowie podupadło i to bardzo włącznie z gruzami na pęcherzu (w końcu jestem niepaląca od zawsze kobieta - czyli nie łapie sie teoretycznie do statystyki zachorowań na raka pecherza). Teraz wiem - niestety zbyt późno - ze aby pomagać bliskim nie mozna zapominać o sobie. Permanentny stres czyni więcej szkód niżby sie wydawało. Mamy, Wy macie do wychowania dzieci. Przepraszam Was za mentorstwo, ale mimo iż sie nie znamy chciałabym dla Was i waszych najbliższych jak najlepiej.
Natalia199, bez względu na to jakie wyniki, to chorobę wykryto i mozna zacząć leczyć. I to jest ważne. Trzymam kciuki za jak najlepszy wynik. Daj znac co Tacie wyszło.
Pozdrawiam serdecznie <3
Morpheus a co sądzisz o diecie ketogennej w walce z nowotworem? Pozdrawiam.
Maba i tak trzymać, najważniejsze, ze mąż ma pozytywny stosunek do choroby. Powodzenia.
Natalia199, no nie ma złośliwych, ale jakieś inne dziadostwo jest. Ciagle wisi nade mną wizja usuniecia pecherza. Nie wiem, czy nie każą robić TK i znowu czekanie, czy czegoś tam sie nie dopatrza. Tata nareszcie bedzie miał spokój. Jak juz człowiek decyduje sie na tak radykalny krok, to nie po to, żeby nie miało byc dobrze.
Enni, małymi kroczkami i do przodu, najpierw żeby mama doszła do siebie i wyszła ze szpitala. Potem wzmocnić maksymalnie organizm przed kolejnym etapem leczenia, pomalutku spokojnie i do przodu. Z jednej strony i tak co ma byc to bedzie. Ale skoro co ma byc to bedzie, to dlaczego nie ma byc dobrze? Zacytuję znowu Anię- dopóty życia.
Aniu brałam - usilowalam wziąć Mitomycynę 2 lata temu, niestety uczulila mnie. Wcześniej po każdym TURBT dostawałem wlewke i nic, aż tu nagle po dwóch w kolejnych tygodniach dostałam takie uczulenie, które pół roku musiałam leczyć, a z wlewek zrezygnowano. Wiec to odpada. Dowiadywałem sie i wiem, ze są jakieś wlewki ale nie refundowane. Jezeli trzeba bedzie, to kupie. Czytałam Aniu o tym leku wzmacniającym, ze dobre byłyby dla męża, ale tak jak napisał Morpheus rzeczywiście mogą powodować, brane w trakcie chemioterapii, zahamowanie reakcji organizmu jaką wywołują cytostatyki, a tym samym chemioterapia staje sie nieskuteczna. Byc może lekarz pozwoli go stosować juz po zakończeniu etapu leczenia, bo wzmacniać organizm przecież nie zaszkodzi. Ja jem Flavon, niektórzy mówią, ze to tylko drogi dzemik, ale nawet jezeli drogi dzemik dobrze działa na psychikę dając poczucie, ze sie sobie pomaga, to czy oprócz konwencjonalnego leczenia nie warto?