Ostatnie odpowiedzi na forum
Witajcie!
Aniu tak mi przykro, ze nie masz dobrych wieści, chociaż ja nie przestaje wierzyć, ze to jeszcze nie to najgorsze. Mama enni była w agonii, a juz dochodzi do siebie. U mnie w okolicy furorę robią pijawki, na wzmocnienie organizmu na zakrzepowe zapalenie żył, sama widziałam efekty zdrowotne. Łap sie każdej możliwości Aniu. Musisz wierzyć, jest jeszcze pomoc dla męża. Modlę sie za Was.
Maba, kurczę, tez niezbyt pozytywne wieści, ale powikłania sie zdarzają, moze jeszcze organizm sie nie zebrał do obrony, stad takie pogorszenie. Twój maź jest silny da radę, bo ma Ciebie.
Tosia fajnie, ze u was ok, dzisiaj byłam na cystoskopii, był facet, który 4 lata temu miał TURBT i od tamtej pory spokój. Powiedział, ze jeszcze raz za rok do kontroli i jezeli nie bedzie wznowy to uznają, ze jest wyleczony. Życzę Wam tego samego.
Ja tez dzisiaj miałam cystoskopie, na szczęście nie ma guza, chociaż ten mój pęcherz umęczony, cały w bliznach i zdformowany. Cytologia moczu ok. Walczę nadal, we wrześniu kolejna tura wlewek.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie, bądźmy mimo wszystko pełni nadziei. :).
Witam wszystkich!
Na forum ciagle ktoś jest przed zabiegiem czy kontrola lub po i czekanie na his-pat. Oj, takie nasze zycie teraz ciagle z myślą w tyle głowy o chorobie. Wróciłam z wakacji i tez czekam na cystoskopie i maping. Zaczyna dopadac mnie stres.
Heniek fajnie, ze jako jeden z "ozdrowieńcow" jesteś z nami i podtrzymujesz nas na duchu.
Ciekawe co u innych, enni, Ania, Maba ostatnio coraz rzadziej piszą.
Kamilf witaj wsród nas i bądź dobrej mysli.
Tosiu pęcherz po zabiegu goi sie do 6 tygodni i wtedy niestety boli. Mnie pomagało picie dużej ilości płynów. Mało wypełniony pęcherz bardziej sie kurczy i stad pewnie ten ból . Mnie sie zdarzyło nawet zemdleć z bólu.
Pozdrawiam wszystkich :)
Tosiu densyjnosc to rodzaj zapalenia tkanki. Co to znaczy w przypadku raka pecherza to juz urolog albo onkolog konkretnie wyjaśni. Wydaje mi sie, ze to jeszcze nie naciek, ale specjaliści niech sie wypowiedzą. Gdyby był nacieki to pewnie tak by napisali. Pozdrawiam :)
Ps. Moja bratowa bez piersi żyje 25 lat. Zachorowała kiedy jej córka miała 3 lata. Akurat rak piersi jest jednym z najlepiej leczących sie nowotworów, głowa do góry.
Witajcie!
Wreszcie sie zalogowalam. Nie bardzo sprawdza sie nowa wersja w telefonie. Chyba, ze ja jestem zbyt głupia, by ja ogarnąć .
Cieszę sie, ze pojawiają sie stali dawni bywalcy.
Tosiu historia Twojego męża jest mi bliska. Tez zaczynałam od nieszkodliwych, choć nawracajacych dość regularnie brodawczakow, obecnie jestem w trakcie BCG. Niestety rak pecherza to choroba nawracające, dopóki ma sie pęcherz. Chyba nie znam przypadku, w którym nie było wznowy, a widziałam wielu chorych, choruje 11 lat i mam na koncie 11 TUR-ów wiec należałam sie w szpitalu, nie wspominając dziesiątek cystoskopii. Kiepski rekord - prawda?
Przepraszam, ze nie napisałam nic pocieszajacego, ale mam trochę dola. Czekam na kolejny mapping z cystoskopia.
Miłego wieczoru wszystkim :)
Witajcie!
Nie chce byc złośliwa, ale nowe forum raczej nie ułatwia korzystania z niego, zwłaszcza jezeli ktoś, jak ja ma je w telefonie. Dopiero za drugim podjęciem znalazłam wątek czarownicy, pod którym sie spotykamy.
Aniu fajnie, ze mąż sie dobrze czuje. Oby tak dalej.
Ciekawe co u enni i innych. Wierze, ze tez ok.
Aneczka279 witaj na forum, trzy guzki to jeszcze nie tragedia. Przy ostatnim zabiegu miałam koło 10. Jak pisała Ania ważny jest stopień zaawansowania. I tutaj małe sprostowanie. Od 11 lat choruje. A najdłuższy okres bez wznowy trwał 3 lata po pierwszym zabiegu. Guzy niestety odrastały. Dopóki są to tylko brodawczaki typu Ta, czy T1, jest nadzieja, ze kolejne długo sie nie pojawia, a może w ogóle. Nie ma co panikować. Mowia nowotwór złośliwy pecherza, bo to często choroba nawracająca, nawet jezeli guzy nie maja komórek nowotworowych. Stad to nasze przerażenie po usłyszeniu diagnozy. Onkologa sobie odpuść na razie, bo bez his-pat i tak nie ma po co do niego iść. Najwazniejszy jest teraz dobry urolog i jak najszybszy zabieg. Jezeli cię to jakoś pocieszy, to zrób sobie cytologię moczu. Jezeli nie bedzie w nim komórek nowotworowych, to guzy wytną i będziesz miała spokój.
Pozdrawiam wszystkich :)
Witajcie :D
Mam nadzieje, to świetna wiadomość. Takich newsow nam tutaj potrzeba. Pozdrowienia dla Taty.
Aniu z tymi wymiotami po chemii podobno tak jest. Nie znam sie, ale często sie słyszy o mdlosciach jako skutku ubocznym.
Wierze natomiast w sile odżywiania i psychiki w chorobie. Tez mam wiele grzechów pod tym względem. Co prawda nigdy nie paliłam papierosów ale odżywianie sie racjonalne nie było moja mocna strona. Najpierw rodzina, a ja byle napełnić żołądek. No i stres, sprawca wszystkich naszych chorób. Twój mąż tez pewnie przeżywa leczenie, stad silniejsze reakcje somatyczne. Zobaczysz ze pierwsze wyniki pokazujące zahamowanie choroby tez wpłyną na rzeczywiste samopoczucie i reakcje na chemię. Niestety, czy stety wszystko siedzi w głowie. Najważniejsze, ze leczą.
AnGa ja jestem prawie 2 m-ce po ostatnich wlewkach, a chodzę do toalety nie co godzinę a 5-6 razy na godzinę. W nocy wstaje co 2-2,5 godziny. Pije dużo, bo przy ciagle zapełniającym sie pęcherzu mniej boli. Juz kiedyś pisałam na dobę odwiedzam WC ok 100 razy. Ale w ciagu pół roku wlewek nie miałam wznowy. A ostatnio juz tak było, ze TURBT co 6 miesięcy w sumie 11 razy. Na pocieszenie dodam, ze z czasem boli ciut mniej, a i człowiek przyzwyczaja sie do mysli, ze juz nic nie bedzie jak dawniej.
Pozdrawiam wszystkich
:D
Witajcie :D
AnGa tez gorzej od innych, z tego co słyszę od "pecherzowych", znoszę wlewki. Może rzeczywiście zmiana wlewek by pomogła Twojemu mężowi? "Sikanie igły" przy każdym pobycie w WC to u mnie w sumie norma od 8 miesięcy. Krwiomocz może występować po wlewkach, ale utrzymujący sie dłużej niż 48 h. powinien byc skonsultowały. Trochę pomaga Ditropan, działa rozluzniajaco na pęcherz. I dużo pic nawet 3 litry na dobę. Co do Mitomycyny - ja nie mogłam. Uczulila mnie, bo podobno lubi uczulić. Potem kilka miesięcy byłam na sterydach. Wlewki przerwano. Ale oprócz Mitomycyny i BCG są tez jakieś inne wlewki ( niestety odpłatne). Razem ze mną jeździ kobieta, która juz kończy nimi 3 letnia kuracje, bo BCG nie mogła. Spróbujcie popytać urologa o alternatywne specyfiki. A bez pecherza da sie żyć, o czym tutaj czytamy.
Aniu jak maż zniósł chemię? Daje radę?
Enni co z mama? Daj znac?
Pozdrawiam wszystkich :D
Witajcie.
Enni wiem, ze nie masz teraz ochoty na pisanie tutaj, ale daj znac co z Mamą i powiedz jej, ze my wszyscy tutaj liczymy na to, ze bedzie walczyć, ze czekamy, byś nam przekazała wiadomość, iż stan zdrowia sie poprawia. Przytulam serdecznie <3
Bieta ja mam zaordynowany cykl 3-letni - 27 wlewek. W odstępie 3-miesięcznym 6+3+3. Potem w 5 seriach po 3, co pół roku. Tez spotykam na wlewkach ludzi, którzy po 14 lat nie mieli wznowy. Ale i widzę takie przypadki, kiedy ludzi przyjmujących wlewki w tym samym terminie co ja, na kolejnych seriach nie było. A byli juz przy 18-20 wlewce. Niestety to jest choroba śmiertelna, jezeli decydujemy sie na zatrzymanie pecherza. Prawie zawsze wraca jeszcze groźniejsza. Musimy mieć te świadomość. BCG, to tylko czasowe przedłużenie życia z własnym pecherzem. Takie jest moje zdanie.
Póki co każdy ratuje sie oprócz konwencjonalnego leczenia tym, co uzna za pomocne. Pijemy hektolitry płynów, przyjmujemy rożne specyfiki. Ja wcześniej jadłam zielony Flavon i jadłam pęczki natki pietruszki Z T1G1, zrobił mi sie G2 CIS. Teraz wiec jem kapsulki juicy plus, żurawinę, dodaje do chleba czarnuszke, posypuje jedzenie ostropestem. Rozpuszczam sobie vit C z dzikiej róży i pije 2x dziennie po 1000 jm. Kisze buraki...pewnie zacznę te kurkumę od jose, bo w działanie kurkumy wierze. Złote mleko jest moim cudownym specyfikiem na przeziębienia wszelakie. I czekam. Bo przecież nic z tego co robię nie daje żadnej gwarancji na pełne wyleczenie.
Pozdrawiam wszystkich
Witajcie :D
Bieta, jest nas tutaj wielu, jak nie wszyscy, którzy sadza, ze nie zasłużyli na te chorobę. Bo ani nie prowadzili ryzykownego trybu życia, ani nie mieli ekstremalnych warunków pracy, a chorujemy.
Jose- Leon ma inny tryb leczenia. W Polsce nikt nie zrobi TK na NFZ, jezeli nie ma podejrzenia przerzutów, chyba, ze ma sie zaprzyjaźnionego lekarza. Ja jestem po trzeciej serii wlewek BCG. Po pierwszej (6 wlewek) robiłam cystoskopie, posiew moczu i cytologię moczu, czy nie ma w nim komórek nowotworowych. Koszt bez skierowania ok 50 złotych. Robią laboratoria przyszpitalne albo przy UM. Przed druga seria te same badania + mapping ( czyli pobranie śluzówki pecherza do his-pat).
A dzięki temu forum i takim ludziom jak czarownica, Heniek i dona55, oraz waleczni mężowie Maby i Ani, nie przeraża mnie juz tak bardzo usunięcie pecherza, chociaż powikłania nawet przy dobrych rokowaniach nie są niestety rzadkie.
To wszystko kwestia gradacji rzeczy ważnych i ważniejszych w życiu.
Kiedy lekarz zadecyduje, ze trzeba go juz usunąć, usunę. I oby nie było za późno.
W sierpniu mam kolejny mapping i jak bedzie dobrze, to w październiku 4 seria wlewek, które tez mnie niestety męczą fizycznie bardzo. Zazdroszczę jose, ze nie ma żadnych skutków ubocznych wlewek. Moje zycie ostatnio mierzy sie odleglosciami od toalet. W najbliższej okolicy mam "obcykane" wszystkie włącznie z godzinami otwarcia ;)
Enni jestem z Twoja Mama i z Tobą całym sercem.
Pozdrawiam wszystkich :D
Ludzie opanujcie sie! Z powodu niefortunnego wpisu będziecie sie przerzucać epitetami? Po co?! Tutaj nie ma ważniejszych i mądrzejszych, wszyscy jedziemy na tym samym wózku ( vide: wszyscy do piachu kiedyś - cytując klasyka). Mamy piękna pogodę i wszyscy jeszcze żyjemy i o to chodzi. A kto jak o własne zycie walczy, to wyłącznie jego sprawa.
Jeszcze niedawno zazartowalam do swojego urologa, ze dziecko wychowałem, juz raczej nie będę sie dorabiać, to jezeli umrę, trudno, tak widać mi sadzone. Ale kiedy po kolejnym his-pat okazało sie, ze to może przyjść wcześniej niz bym chciała, bardzo chce żyć, z workiem, bez worka, wszystko jedno bardziej czy mniej komfortowo, ale żyć!
Rozumiem tez Leona, jest jeszcze młodym mężczyzna, a ewentualna radykalna ogranicza w sensie czysto fizycznym męska witalność. Może nie każdy, jak Leon, jest na to gotowy. Nie chce nikogo usprawiedliwiać, ale wszyscy chcemy zrozumienia i pocieszenia, ale czy wszyscy dajemy zrozumienie i pocieszenie?
Strach, frustracje i niezgoda na to co nas spotyka , rożnie różni ludzie wyrażają. Leon np. strofuje innych. Miejmy to na względzie.
Może lepiej jak wszyscy spuścizny z tonu, co?
Pozdrawiam serdecznie wszystkich bez wyjątku
Ps. Leon a co to jest kurkumina, jakiś specyfik, czy tak nazywasz kurkumę? Bo o cudownym działaniu kurkumy przekonałam sie na własnej skórze. W mojej rodzinie przeziębienie nie trwa dłużej niż dobę, właśnie dzięki tej przyprawie. Napisz coś więcej?
Aniu cieszę sie, ze u Ciebie wszystko wraca na prostą. Myślałam o Tobie i trochę sie martwiłam, ze milczysz, ale jesteś i to z dobrymi wieściami. Cudownie.
Enni może to taki chwilowy kryzys, bądź dobrej mysli, patrz na mężów Ani i Maby, dają radę. A Twoja mama ma nie dać rady?
Mam nadzieje, Sierotka, Gaja pozdrawiam.
Panów rownież pozdrawiam, a z uśmiechem dodam, ze ta choroba ponoć osłabia testosteron i witalność, ale to chyba nieprawda, bo tyle w Was werwy, by sie dziobać wzajemnie, oj koguty, koguty. ;) <3