Ostatnie odpowiedzi na forum
Leon -szok! Gadaj tu dokładnie co sobie serwujesz i w jakich dawkach? W tej chwili nie mogę wspierać męża suplementami bo jest w trakcie chemioterapii, pytałam lekarza co mogę podawać, ale stwierdził, żeby przeczekać chemię. Zrobiłam więc sok z buraków, daję soki warzywne i dużo owoców. Ja zimą zażywam Vit D, fakt, nie pomyślałam o mężu :-( . Cztery piwka...hmm, chyba bym" pękła",masz pojemność ;-)!
Dona, masz rację! Mojego męża wkurza, że traktuję go jak małego chłopca. Mówi, że chciałbym wpakowac go w "kapcie i fotel", a on nie wyobraża sobie takiego życia, woli umrzeć .
Boję się, że kieruje mną też egoizm, tęsknię za dawnym życiem i spokojem jaki zapewniał mi mąż. To dobry człowiek, wszystkie problemy starał się rozwiązywać sam, dba bardzo o mnie i o rodzinę
Teraz potrzebuje mojej pomocy i to go "doluje".Nie lubi być zależny ani od nikogo, ani od sytuacji. Ale przecież jest ciężko chory i musi to zrozumieć.
enni. Wyrazy współczucia. Mówią, że nieszczęście chodzi parami, ale aż tak? Może tata przejął się chorobą mamy i dlatego nie skarżył się na żadne dolegliwości. Trzymaj się dzielnie, chociaż wiem jakie to trudne .
Przykro mi:-(...
Uuu... jak drażliwy czas nastał na forum. To dobrze, że możemy wyrzucić złe emocje, których czasem nie ma gdzie. Borykamy się z podobnymi problemami, których inni nie mogą zrozumieć,choroba zmienia nasze życie, burzy spokój i sprawia, że żyjemy w nieustannym leku. To rodzi napięcie i konflikty. Ja też coraz częściej zaczynam się kłócić z mężem, mamy różne spojrzenie na chorobę. Ja jestem i byłam zawsze przewrazliwiona i nadopiekuncza, mąż to realista i twardy człowiek. Teraz "iskrzy", mąż chce żyć tak jak dawniej, pracować jak dotychczas, jakby nie rozumiał, że musi się oszczędzać. Tak samo z dietą, je co mu teraz przygotowuję, ale słyszałam jak rozmawiał ze znajomym, że żywie go "trawą" (to warzywa) i używam "oleju silnikowego" (to olej lniany albo kokosowy) i, że za chwilę zacznie "gdakac" bo je tylko drób. Fajnie, co?.. Myślę,że praca pozwala mu zapominać o chorobie, dlatego w nią ucieka.Ale przecież to nie zmienia faktu, że jest chory i musi przystopowac. Ja przy wymianie cewniczkow, poprosiłam o zostawienie ich dłuższych, łatwiej mi się wkłada do zastawek zwrotnych w woreczkach. Co do przeplukiwania, to trzeba to robić b.ostroznie i z wyczuciem, ja podaję 1ml soli fizjologicznej (do strzykawki 5ml nabieram 3-4 ml) powoli podaję i odciągam. Leon, nigdy nie myśl o chorobie w kategorii kary i winy. Czasem, naszym stylem życia "pomagamy"chorobie, ale przeważnie nie mamy wpływu na nasze geny i predyspozycje. Czujność, to nasz sprzymierzeniec. Niestety, w przypadku mojego męża zabrakło mi jej...:-(
.
Aniu, spokojnie! Myślę, że rodzinny tak napisał, żeby były mocniejsze podstawy do uznania niepełnosprawności na dłuższy okres czasu i uzyskania renty. Z mężem na chemioterapii leżał młody chłopak z nowotworem jądra. Bardzo dobrze zareagował na chemię, lekarz rokuje pełne wyleczenie. Mam nadzieję, że w waszym przypadku też tak będzie. Rak jądra dobrze reaguje na chemię, w 90% -kończy się sukcesem.
Moni, wszystko co chciałabym powiedzieć, napisała już Ania. Jest mi bardzo przykro, współczuję Ci z całego serca. <3
Obiecuję już nie "biadolic" na forum, ale czasem łapię takiego doła, że nie mogę się powstrzymać :-( Szczegolnie po takich smutnych chwilach, których ostatnio tu nie brakowało. Jasne, że boję się przyszłości, życie jednak toczy się dalej i muszę sprostać wyzwaniom jakie niesie ta choroba. Chyba bardziej przeżywam ten fakt, niż mąż którego to bezpośrednio dotyczy. Albo dobrze to ukrywa...
Leon , jak pisze Sawusia, twój wynik daje b.duze szanse na wyleczenie.
Trzymam kciuki! ;-)
Sawusiu, Aniu- mam dokładnie jak Wy. To życie w ciągłym leku jest koszmarne. Kiedy patrzę na swojego męża z tymi workami na brzuchu, łysa głową i wymeczonego chemią ogarnia mnie taki żal,że trudno opisać. Widzę, że stara się udawać, że to go nie ogranicza, ale przecież tak nie jest. Mąż ma nastawienie do życia zadaniowe -jest choroba to trzeba z nią walczyć i tyle. Ale na ile mu tych sił wystarczy?... Rozpakowalam niedawno jego torbę na basen (chodził popływać kilka razy w tygodniu), widziałam w jego oczach rezygnację, to już nie wróci. Nie wróci dawne dobre życie... Szlag! :-( Nie wiem nawet jak będzie wyglądało dalsze leczenie, 8 lutego ma mieć TK i wtedy będziemy wiedzieć coś więcej, jeżeli dobrze zareaguje na chemię będzie nadzieja na radioterapie lub zabieg. Dziwne to wszystko, rak został, ale węzły są czyste- 7mm,więc chyba to jeszcze proces ograniczony miejscowo.Nie ma co "gdybac", trzeba znowu cierpliwie czekać...
Moni, właśnie najbardziej boję się przyszłości ze względu na cierpienie jakie się wiąże z tą chorobą.
Patrzeć bezsilnie jak cierpi ktoś ukochany to najgorsze. Nienawidzę tej choroby...
Moni, szczere wyrazy współczucia. Są takie chwile, kiedy trudno coś więcej powiedzieć. Trzymaj się, życzę sił żeby przejść przez ten czas.
Tak mi przykro.