od 2016-09-18
ilość postów: 451
Witam . U nas coraz gorzej. Mąż jest słaby, ma duże problemy z poruszaniem. Wczoraj byliśmy na TK w Brzozowie, wyniki mają być w przyszły poniedziałek, mamy wtedy wizytę i ewentualnie chemię. Jednak "czarno" to widzę, mąż prawie nie je, nawet nie chce pić. Na moje prośby reaguje agresją, nie pozwolił mi nawet. na przyjazd lekarki hospicyjnej. Czuję się bezradna, nie mogę mu pomóc, wbrew zdrowemu rozsądkowi, że powinien znaleźć się w szpitalu, nie dam rady bez jego zgody. Mam czekać? Aż straci przytomność?
Kochani Jesteście 🙂ok, będę myślała pozytywnie. Jednak znam sytuację mojego męża, rak był nieoperacyjny, miał co prawda radykalną radioterapie, ale to znacznie zmniejsza szanse na leczenie,w porównaniu z radykalną operacją. Dobrze, że lekarz przyspieszył TK, będzie można włączyć leczenie przerzutow do kości,jeżeli będzie to możliwe. Tak czy inaczej nie jest dobrze, ale się nie poddajemy... Pozdrawiam.
Witam Dziękuję Heniek 🙂, zastanawiałam się nawet dlaczego Ania tu nie zagląda. Ale przecież może to być trudne, bo wraca przeszłość związana z tym forum. Czekam też na wiadomości od Moni, mam nadzieję, że wszystko u Niej w porządku.
Mąż jest właśnie w trakcie wlewu, mamy przesunięty termin TK na przyszly poniedziałek, onkolog stwierdził, że kłopoty z czuciem lewej nogi, to efekt nacieku na kręgosłup. Być może włączy inne leczenie, może radio, nie wiem sama co dalej... Przed oczami mam wpisy Moni... Bardzo się boję...
Witam Dziękuję Heniek 🙂, zastanawiałam się nawet dlaczego Ania tu nie zagląda. Ale przecież może to być trudne, bo wraca przeszłość związana z tym forum. Czekam też na wiadomości od Moni, mam nadzieję, że wszystko u Niej w porządku.
Mąż jest właśnie w trakcie wlewu, mamy przesunięty termin TK na przyszly poniedziałek, onkolog stwierdził, że kłopoty z czuciem lewej nogi, to efekt nacieku na kręgosłup. Być może włączy inne leczenie, może radio, nie wiem sama co dalej... Przed oczami mam wpisy Moni... Bardzo się boję...
Witam Mam nadzieję, ostatnio byłam trochę "zalatana ", nazbierało się parę spraw i jakoś tak zeszło. Mąż jutro ma mieć kolejny wlew chemii, to już 7,potem dwa tygodnie przerwy i następne dwa i 18.12 TK klatki piersiowej i j. brzusznej. Po ostatniej chemii mąż znowu stracił apetyt, mówi, że wszystko ma gorzki, metaliczny smak. Ale najgorsze jest to, że ma coraz większe problemy z chodzeniem. Ból nóg utrzymuje się, ale po lekach jest znacznie mniejszy, natomiast jakby tracił czucie. Kupił nawet kulę i niestety, kiedy wychodzi z domu musi jej używać. Mąż jest podlamany, boi się, że przestanie chodzić. Ja nadrabiam miną, ale jestem przerażona. Onkolog chce włączyć leki wzmacniające kości,zobaczymy co powie jutro. Na razie wysłał męża do stomatologa( zrobił Rtg podejrzanego zęba) i jeżeli będzie ok, to dostanie to leczenie. Co u Taty? Jak znosi chemię?
Pozdrawiam wszystkich serdecznie 🙂
Witam
Mam nadzieję, mąż po kolejnym wlewie chemii. Skarży się na bóle nóg, raz bioder, raz kolan, innym razem łydek. Zwiększyłam dawkę leków p/bólowych, jest nieco lepiej. Samopoczucie w miarę, codziennie jeździ na parę godzin do firmy, apetyt różny, nastrój też. Zauważyłam też okresowy obrzęk okolic podbrzusza i jąder. Onkolog watpi, że bóle nóg to skutek uboczny chemii, więc wniosek nasuwa się sam... Cała nasza nadzieja to skuteczność tego leczenia... nasza ostatnia szansa.
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie, trzymam kciuki za powodzenie leczenia.
Dona, cieszę się, że u Ciebie wszystko w porządku. Tak trzymaj!
Mam nadzieję, będę trzymać kciuki! 🙂Mój mąż zarządził na dziś sałatkę jarzynowa, flaczki, sam kupił pudło ciast i nie zważając na nic - "świętował". Na razie jest ok, ale trochę się boję co dalej. 😕
Mąż skarży się na bóle nóg, stawów biodrowych i kolan, dretwienie palców u rąk, mam nadzieję, że tu skutek uboczny chemii. W piątek jedziemy do Lublina na wymianę cewnikow. W poniedziałek ma następną chemię, jak wszystko dobrze pójdzie.
Pinokio, pisaliśmy jednocześnie, ale sens jednakowy. 🙂. Mąż ma dwa worki, ale to żaden problem, naprawdę...
Aga... Bo w życiu najważniejsze jest życie! Musisz to powoli tłumaczyć Tacie. Ja przed operacją dużo rozmawiałam z mężem, dawałam za przykład osoby które nie mają nogi, ręki, oka a mimo wszystko potrafią cieszyć się życiem. Worki to nie koniec świata, otoczenie nawet je nie zauważy, a że, zmieni się sposób wyproznienia naprawdę się nie liczy kiedy w grę wchodzi "być albo nie być"...