Ostatnie odpowiedzi na forum
Witam <3
Jednak rak to choroba nie tylko osoby nią dotkniętej,ale całej rodziny. :-(
Przewraca życie do góry nogami, burzy spokój, zabiera radość.
Od momentu diagnozy już nic nie jest takie samo.
Bogda, też skupiam się wyłącznie na chorobie męża, z zadbanej i uśmiechniętej kobiety została "kupka nieszczęścia".Dopadła mnie depresja, nie mam na nic sily i ochoty. Też boję się o swoje zdrowie, bo czuję, że ulecialy ze mnie siły witalne.
Najgorsze, że mąż to widzi i dodatkowo zaczyna martwić się o mnie. Błędne koło. :-(
Niby oswoilam się z sytuacją, ale strach jest dominującym uczuciem, chyba czas skorzystać z pomocy specjalisty.
Aniu, jak mąż po pierwszym tygodniu radio?Trzyma dietę? Ja staram się dostosować do zaleceń, ale to prawie niemożliwe, jak gotować tylko ziemniaki i marchewkę?Drastycznia zmiana diety, bez błonnika,nabiału, warzyw i owoców spowalnia też trawienie. Szukam przepisów w necie,ale wszędzie piszą to samo,bezwzględna dieta przez radio jamy brzusznej.
Mąż codziennie dojeżdża,czuje się dobrze i jak na razie nie odczuwa skutków naświetlania.
Trzymam kciuki za pomyślne leczenie bliskich naszych "dzielnych córek".Najgorsze jest czekanie, potem powoli wszystko wraca do względnej normy i leczenia staje się częścią życia.
Pozdrawiam serdecznie
<3 <3
Bogda, to bardzo dobra wiadomość, że brak komórek złośliwych:-)
Może nie będzie wskazań do radykalnej, tylko do innej terapii? Po tylu zabiegach TURT,jakieś zrosty czy blizny to chyba naturalne?
Witam <3
Aniu, mój mąż też naświetlony ;-)
Zdecydował, że sam pojedzie (jaki samodzielny :P)
Dzwonił, że jeszcze raz miał tk (chyba), pani "porysowala" go flamastrem i naświetlili go. Nic nie czuł i trwało to chwilkę.
Za to potem... obszernie opisał gdzie był na obiedzie, co jadł, wstąpił do CUKIERNI i na zakupy... itp. Teraz jest w hoteliku", rozgląda "się za dziewczynami i tak w ogóle to jutro wraca i jednak będzie dojeżdżać.
Dostał listę co może, a czego nie może jeść i się podlamal.Czy Twój mąż też dostał takie wytyczne?
Aniu, cała moja nadzieja w tym leczeniu, mocno wierzę, że się uda...
Enni, oczywiście, że w mamy przypadku usunięto pęcherz, lekarz miał na myśli ewentualne nacieki.
Takie informacje są przekazywane natychmiast po operacji.
Przepraszam, że Cię wystraszylam :-(
Chciałam tylko przekazać, że nawet jeżeli w czasie zabiegu nie jest możliwe usunięcie wszystkich tkanek zajętych nowotworowo,to jest dalsze leczenie jest możliwe.
Mój mąż też ma dwa worki, po prostu zabieg bez ingerencji w jelita jest mniej obciążający.
Ze względu na obecność komórek rakowych w węzłach, mama powinna szybko dostać chemię i dlatego zabieg był mniej inwazyjny,Daję szansę na szybki powrót do kondycji żeby rozpocząć chemię albo radioterapie.
Enni, wiem, że to Cię nie pocieszy, ale mój mąż miał 7 listopada operację, wyłonione zostały tylko moczowody, ze względu na naciek, pęcherza nie usunięto. 5 grudnia rozpoczął chemię, która zatrzymała rozwój raka. Od poniedziałku zaczyna radioterapie.
Jest w dobrej kondycji, cały czas pracuje i wierzy, że mu się uda wyjść z tej choroby.
Więc jak widzisz, mimo wszystko pozostaje dalsze leczenie i tego się trzymaj.
Mama musi nabrać sił po zabiegu, a przede wszystkim wiary, że to nie koniec walki,a jedynie pierwszy etap.
Trzymaj się! :-)
Mama też musi widzieć, że Ty wierzysz w powodzenie leczenia, będzie wtedy pewna, że przyniesie pozytywny efekt,a nastawienie psychicznie jest bardzo ważne.
Moni, przeszedł mnie dreszcz, kiedy przeczytałam Twój wpis,łza się w oku kręci :-(
Jakie to wszystko trudne i niesprawiedliwe.
Ja jestem 36 lat po ślubie, miałam 18 lat kiedy zostałam żoną. Całe swoje dorosłe życie spędziłam z Nim. To dobry i opiekuńczy facet. Były lepsze i gorsze momenty, ale trwamy razem. Nie wyobrażam sobie innego życia,boję się przyszłości.
Morpheus, przechodzisz teraz trudny czas, współczuję Ci bardzo.:-(
Nie zapominaj o Nas, Twoje doświadczenie i wiedza są tu bardzo pomocne.
Trzymaj się!
Enni, myślę, że po tym co przeszła (czestomocz, ból pęcherza), operacja sprawi, że przestanie cierpieć, a wtedy psychicznie będzie mocniejsza.
Życie z workiem to nie dramat, początki są trudne, ale szybko zaakceptuje ten stan rzeczy.
Trzymaj się i nie zamartwiaj,teraz powoli wszystko wyjdzie na prostą :-)
Agnieszko, spirometria określi pojemność płuca, po prostu wentylacja będzie na określonych parametrach. A po za tym przebieg znieczulenia będzie standardowy.
Co do trunków, niestety nie mam formy :P,chociaż czasem miałabym ochotę...
Ciekawe czy Morpheus zagląda tu czasem?