Ostatnie odpowiedzi na forum
Aniu, z tą aspiryna to raczej ostrożnie. Mąż ma podrazniony przewód pokarmowy, więc lepiej zapytać lekarza.
Natomiast podczas chemioterapii, to raczej nie jest wskazana,rozrzedza krew, a cytostatyki obniżają znacznie poziom płytek. Ale dopytaj...
Enni, u mąża po powrocie ze szpitala (8doba) rozeszła się rana, ale to ze względu na (moim zdaniem) zbyt wczesne usunięcie szwów. Chirurg w szpitalu zaopatrzyl ranę i potem sciagalismy szwy partiami, ładnie się wygoila po jakimś czasie.
Czasem zbyt "gęste" szwy utrudniają gojenie lub ewentualny wyplyw płynu surowiczego, myślę,, że teraz rana zacznie ziarninowac i będzie dobrze.
.
Aniu, radziłbym Ci wcześniej iść do onkologa, może zdecydować o wcześniejszym włączeniu chemii, a przynajmniej ustali termin i plan leczenia.
Mąż brał Cisplatyne +Gemzar, to "stare" cytostatyki, ale są przeważnie lekami pierwszego rzutu w tym rodzaju raka.
Aniu, trzeci worek to ostatecznosc, mocz +stolec to niezbyt dobre owarzystwo, zagrożenie infekcji b.duze i może dlatego nie chcą usuwać nacieku z odbytu.
Wzmacniaj teraz męża przed chemią, kondycja i dobre parametry krwi są teraz najważniejsze.
Może chemia spowoduje częściowe cofnięcie nacieku i mąż wróci do radioterapii.
Sierotko, Ania ma rację. Krew w moczu to sygnał żeby zrobić dokładne badania. Być może to silny stan zapalny, ale niech absolutnie tego nie lekceważy.
Dużo osób z naszego forum miesiącami (a nawet latami) leczono na zapalenie pęcherza, a potem okazywało się, że to zaawansowany rak pęcherza.
Aniu, proszę Cię, nie zalamuj się teraz, przecież walka jeszcze się nie kończy. Mój mąż ma raka "w całości"ale chemia zatrzymała rozwój choroby.
Lekarze swoje a życie swoje -czekając godzinami w poczekalni przed wizytą u onkologa nasluchalam się dużo historii. Osoby którym dawno 2-3 miesiące życia, leczą się kilka lat,nadal funkcjonują i walczą.
Myślami, całym sercem jestem z Tobą.
Wspieraj męża jak do tej pory i pamiętaj, że chemia to kolejny etap leczenia. I tego się trzymaj!
Aniu, najważniejsze, że chirurg stwierdził drozne jelita. Głodówka to jedyna metoda żeby je odciążyć . Fakt, że przestał wymiotowac świadczy o droznosci przewodu pokarmowego.
Kroplowki muszą uzupełniać bilans płynów, więc normalnie, że leci jedna za drugą.
Jak jelita zaczną znowu prawidłowo pracować, mąż wróci do naświetlania i będzie dobrze
:-)
Aniu, jesteś dzielna, dasz radę. To przejściowe objawy niepożądane, zdarzają się, ale nie kończą leczenia.
Pamiętasz? Nam przecież też kiedyś zaswieci słońce.. A wiosna tuż, tuż..
Agnieszko, doskonale wiem o co Ci chodzi. Ja swoje emocje staram się ukrywać przed mężem, ale przecież zna mnie na wylot i widzi co się ze mną dzieje. Trudne to wszystko...
My na operację czekaliśmy dwa miesiące, więc trzy tygodnie to naprawdę... tylko.
Mam nadzieję, masz doskonałe podejście do sytuacji, ma być dobrze i będzie! Wczesne stadium choroby daje duże szanse, a pozytywnie nastawieni to połowa sukcesu.
Trzymam kciuki :-)
Aniu, jak mąż dzisiaj? Ustąpiły dolegliwości? Zaczęlyśmy walkę z chorobą prawie w tym samym czasie, nie była to droga jaką przechodzi tu większość. W waszym przypadku komplikacje związane z leczeniem płuc, u nas brak możliwości radykalnej, ale mocno wierzę, że dalsze leczenie przyniesie upragniony finał i choroba w końcu odpuści. Nie może być inaczej...
Trzymaj się,
<3
Agnieszko, wiem co przeżywa Twoja mama. Dzieci troszczą się o rodziców, przeżywają bardzo choroby ale współmałżonkowie to inna "bajka". Wy macie już swoje rodziny, swoje dzieci a my tylko siebie. To koszmarne uczucie kiedy przychodzi świadomość zagrożenia, że można zostać samą . Nie chcę przez to powiedzieć, że dzieci cierpią mniej, ale Inaczej.
Przez pół roku choroby męża rozsypalam się zupełnie. Fakt, staram się udawać, że jest ok, ale moja córka też często słyszy, że "nie mam już siły..." teraz widzę, że niepotrzebnie, bo pewnie jak Ty zamartwia się o nas oboje.
Mój mąż to "twardziel", zawsze wszelkie kłopoty starał się rozwiązywać sam, dawał i daje w dalszym ciągu poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Nic dziwnego że wraz z jego chorobą dosłownie runął mój "mały świat".
Hmm... czasem warto popatrzeć na to "z boku",dziękuję Agnieszko
<3
Ja też nie mogę sobie darować, że odpuścilam umówiona wizytę w Otwocku.
Nalegalam na męża żeby skonsultować leczenie w tym ośrodku, ale stwierdził, że jak ma być dobrze, to będzie i w Lublinie.
Z reguły jestem bardzo uparta, ale tym razem dałam sobie spokój.
Zawsze będzie mnie prześladowac myśl, co by było, gdyby...
Moni, wiem, że zawsze mamy niedosyt podejmowanych decyzji. Robiłaś to, co w danej chwili uważałas za słuszne. Nie możesz sobie nic wyrzucać.
Ale jeżeli prawnik widzi tu ewidentny błąd lekarzy, może warto to udowodnić. Dla własnego spokoju i być może jakiegoś zadośćuczynienia.
Warto spróbować.