Ostatnie odpowiedzi na forum
Enni, przykre to..
Jedyne co mogę podpowiedzieć, to, że w wypożyczalni sprzętu medycznego można skorzystać z butli tlenowej, co z pewnością ułatwi oddychanie i sprawi ulgę. Są "wąsy tlenowe"albo maseczki w zależności od potrzeb. Popytaj.
Trzymaj się ciepło
<3 <3
Sierotko
Będę pisała o sobie, bo reszta osób jak to nazwalas "broniących"Leona może mieć inne zdanie.
Po pierwsze nie mam zamiaru bronić Leona, staram się tylko zrozumieć jego postawę. To się nazywa tolerancja, do jego wyboru i metod leczenia.
Po drugie, fakt, że pisze, że nie należy ślepo wierzyć jednemu lekarzowi ma pokrycie. Przecież na tym forum znajdziesz kilka przykładów np. mój mąż którego leczono na kamice nerkowa kiedy rak był już tak zaawansowany,np.maz Moni którego leczenie opóźnilo się o dwa lata, bo komuś nie przyszło do głowy skonsultować swoistych zmian w obrazie TK, np.Delek leczony na prostatę, np.maz Ani, którego nikt nie poinformował o możliwości bezpłatnego pobytu w hotelu, co opóźnilo właściwie leczenie.
Niestety dla większości lekarzy jesteśmy tylko kolejnym przypadkiem. Więc to, że szuka się metod alternatywnych nie jest dziwne.
A to, że poziom dyskusji zszedł na taki poziom bardzo mnie rozczarowalo.
Pozdrawiam <3
To dobrze :-) Parametry krwi spadają po chemii, ale na szczęście jest to przejściowe. Najważniejsze, że można kontynuować leczenie.
Ja odliczam dni do TK,im bliżej, tym większy stres. Wyniki mamy znać 29-tego i prosto jedziemy na tygodniowy wypoczynek, cokolwiek się okaże, będziemy razem( tym razem bez dzieci).
Echhh, tęsknię za dawnym życiem... <3
Aniu <3
Co tam u Was? Mąż po wizycie u urologa?
Enni, jak czuje się mama? Już lepiej?
Aga, tato przekonał się do leczenia?
Synowa, cewniczki na miejscu? ;-) Teść odpuścił?
Pozdrawiam <3
Nie oceniam innych,(sama nie lubię być oceniana), piszę tu co czuję.
Nie mam zamiaru być adwokatem Leona, ale przecież podpowiada też jak wspomaga leczenie systemowe. I jakie są tego efekty.
Pamiętam, jak "dostawało" się Morpheusowi, a potem docenialismy jego wskazówki i zaangażowanie.
Wyciszmy emocje, przecież nie po to jest to forum żeby obrażać się wzajemnie. :-)
Gaju, mój mąż ma podobny "styl bycia" do Leona, przyzwyczajona jestem do specyficznego poczucia humoru i nie robię z tego dramatu.
Może dlatego wpisy Leona traktuje z przymrużeniem oka i nie odbieram ich negatywnie..
P. S. Leonie gratuluję wyników.
A ja uważam, że łączy Nas jedno-walka z rakiem. Poza tym jesteśmy zupełnie innymi ludźmi. Każde z nas ma inny charakter, światopogląd, inne poczucie humoru i odmienne podejście do życia i choroby.
Nie dajmy się zwariować!
Nawet kiedy nie zgadzamy się z wpisami innych, możemy bez obrazy dyskutować, albo zignorować ,bez wydawania się w potyczki słowne.
Szkoda życia na złośliwości :P
Pozdrawiam wszystkich <3 <3 <3
Witam <3
Aga
Nie odpuszczaj tacie, namów go na leczenie operacyjne, to daje największe szanse na wyleczenie. Mój mąż ma 58 lat, dwa worki i żyje b.intensywnie. Pracuje, prowadzi firmę, jeździ samochodem, spaceruje i (niestety) nie oszczędza się. Jedyne z czego zrezygnował to basen.
Przekonaj tatę, że czeka go trochę inne życie, ale bez leczenia rak szybko Go pokona.
Morpheus, jak się cieszę, że się odezwałes. Z pewnością wszystkim tu brakuje Twoich wpisów. Z drugiej strony, życie toczy się dalej, więc zrozumiałe, że zagladasz tu rzadko.
Pozdrawiam serdecznie i powodzenia :-)
Aniu
Walczcie o chemię, jak tylko się poprawią wyniki.
Mój mąż też miał chwilowe problemy związane z parametrami krwi, ale kiedy się normowaly wracał do leczenia.
Nie wiem co będzie dalej, ale nie poddajemy się, będziemy walczyć póki życia...
Przyznam, że mimo oswojenia z chorobą, strach mnie nie opuszcza, są lepsze i gorsze momenty.
I wiara, że musi być dobrze.
Trzymaj się <3
Pozdrawiam wszystkich <3 <3 <3
Witam :-)
Heniek, chyba masz rację, że piękna pogoda sprzyja, inaczej patrzymy na świat, bardziej optymistycznie.
U nas względny spokój, mąż po wizycie kontrolnej. Samopoczucie dobre, apetyt jeszcze lepszy, czasem zastanawiam się jak to możliwe, żeby mimo choroby mieć tyle werwy co mój mąż.
Czekam na TK z nadzieją, że wszystko będzie ok.
Musi być... :-)
Pozdrawiam. Co tam u Was?
<3 <3
Witam <3
Agnette, trudno mi się wypowiadać, bo u nas operacja polegała tylko na wyłonieniu moczowodow, ale chemię mąż miał miesiąc po zabiegu,a miesiąc po skończeniu chemii -radioterapie.
Czuł się na tyle dobrze, że faktycznie dojeżdżal przez siedem tygodni po 100 km w jedną stronę.
Teraz 25. 05 mamy wizytę kontrolną, a 23.06 TK.
Na razie jest ok, ale cały czas czuję się, jakbym siedziała na tykajacej bombie. Każde gorsze samopoczucie męża powoduje u mnie napady paniki. I to czekanie... jest okropne, wykańcza mnie. Staram się żyć normalnie, pracuje, cieszę się wnukami, ale ta niepewność dominuje.
Sawusiu, jak bardzo Ci zazdroszczę tego spokoju i radości z wygranej walki. Mam nadzieję, że i u nas sprawy potoczą się dobrze i będę jak Ty cieszyć się życiem. Życzę powodzenia! :-)
Aniu, jak mówią nieszczęścia chodzą parami i coś w tym jest. Ale przecież kiedyś zła passa musi się odwrócić...
Częstym powikłaniem po dużych operacjach jest zapalenie płuc, wynika to z osłabienia organizmu po zabiegu, ale głównie to u osób starszych niechęć do rehabilitacji. Wczesne uruchamianie to połowa sukcesu.
Trzymaj się ciepło!
<3
Pozdrawiam wszystkich serdecznie :-)