napisany 10 lat temu
Zaatakowałeś mnie 11 lat temu, nie poddałam się, myślałam i myślę pozytywnie.WYGRAŁAM. Nigdy więcej nie próbuj ponownie.
napisany 10 lat temu
Ja już się z nim pożegnałem w 2010 r. po usunięciu raka prostaty i nie chcę się z nim więcej spotykać.
napisany 10 lat temu
on jest w nas wtedy, kiedy sami tego chcemy. Nasze myśli niech koncentrują się na przyjemniejszych rzeczach. Wtedy rak z każdym dniem staje się mniejszy. Nie lubi ludzi zadowolonych z życia. Wiem coś na ten temat. Jestem z Wami
napisany 10 lat temu
Od pierwszej chwili wiedziałam, że nie masz żadnych szans!
Ani przez chwilę nie pomyślałam inaczej! Dałeś mi popalić, przyznaję, ale to ja zwyciężyłam... Wsparli mnie Najbliżsi... Rodzice, przede wszystkim Mama i Rodzeństwo, każdy jak najlepiej potrafił... Plamę dał mąż, dlatego już nie jest moim mężem...Zostałeś pokonany raz na zawsze, nie wróciłeś prze 15 lat i już nie wrócisz! Żegnaj "gadzie"!
napisany 10 lat temu
Witajcie ostatnio moja babcia zachorowała na raka nie minęło parę miesięcy a moja babcia już nie daje rady nie może przyjmować chemii bo ją tylko osłabia codziennie się modlę żeby nie cierpiała bo tylko to zostało. Myślę że ta choroba jest straszna ludzie tracą jakie kolwiek siły do życia .. Moja jedna rada do ludzi co mają raka trzeba się nie podawać walczyć dalej a wasze rodziny niech was wspierają i niech dają wam powody do tego by żyć dalej i się nie poddawać.Tyle z mojej strony, Pati S .
napisany 10 lat temu
Jesteś bezlitosną chorobą, wiele ludzi przez ciebie umiera a przede wszystkim zabierasz naszych bliskich jak na przykład moją ukochaną babcię chcę cie prosić abyś nie zabierał ludzi ,których kochamy dlatego każdy wie ,że jesteś okropny.Wiktoria 10 lat
napisany 10 lat temu
Rak to rozczarowanie?. Pierwszy moment- myślę-..musi być najgorszy. Ja czekałam na wyniki...miałam usuwane pieprzyki. Wyniki przyszły dobre. Miałam szczęście...To dla mnie były najgorsze 2 tygodnie. Płakałam, piłam, spotykałam się z bliskimi mi osobami. I znów domniemam, że jeśli nie bliskie osoby-nikt i nic by mi ich wsparcia nie zastąpiło. A ja najprawdopodobniej nie przeżyłabym tego ciśnienia czekania na wyrok. Ludzie podziwiam was! za to że walczycie! nie dajcie się! Trzymam za was kciuki! Karolina
napisany 10 lat temu
warto się badać!kobiety i mężczyżni,dbajcie o siebie,życie jest krótkie chociaż piękne!kobiety!tak niewiele trzeba,a wy faceci nie bójcie się lekarzy-oni nie gryza.pozdrawiam
napisany 10 lat temu
Wrzesień 1994 i diagnoza - rak złośliwy tarczycy. Od czerwca 1995 r. jestem pacjentem Instytutu onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie w Gliwicach. W marcu 1996 r. podczas USG szyi, stwierdzono podejrzenie o meta węzły chłonne. Zabieg chirurgiczny w czerwcu, a dwa miesiące później radioterapia w Wielkopolski Centrum Onkologii w Poznaniu. Rok 1996 był dla mnie bardzo trudny, natomiast szansa na powrót do zdrowia dodawała nadludzkich sił do wali z przeciwieństwami losu. W moich zmaganiach wspierała mnie żona i dzieci, a dodatkową motywacją do walki o życie byli moi wnukowie - wówczas małe dzieci, a jak tak bardzo pragnąłem być świadkiem ich rozwoju. Marzenia się spełniły. Dzisiaj dwoje z nich jest dorosłymi ludźmi, a trzeci - najmłodszy jeszcze studiuję.
Z należnym szacunkiem wspominam życzliwą atmosferę i serdeczną pomoc członków byłego Zarządu WSM "Krotoszyn" S.A. Po 270 dniach zwolnienia lekarskiego wróciłem do pracy i na to samo stanowisko! Byli to ludzie z klasą!!! Panowie, dziękuję!
Jednak to nie wszystko. Rok 2002 i nowe wyzwanie - nowotwór złośliwy gruczołu krokowego. Jestem po terapii hormonalnej i radioterapii (2003 rok) w WCO w Poznaniu. Należę do ozdrowieńców, którym udało się zwyciężyć raka dwa razy. Nigdy nie zwątpiłem w skuteczne metody leczenia... i raz jeszcze powtórzę za Wieszczem "Niech żywi nie tracą nadziei".
Jan z Krotoszyna (600 627 658)
napisany 10 lat temu
Drogi raku.
Wiem, że jesteś bardzo silny i wszechstronny. Zdaję sobie sprawę, że lubisz terroryzować ludzi swoją potęgą, ale wiedz, że wszyscy stają murem przeciwko Tobie, nie przestraszysz nas kolejną chemią czy przeszczepem. Ludzie w czasie choroby łączą sie w ogromną siłę i zrobią wszystko by się nie poddać. Każdy chory ma nadzieję, a każdego chorego wspierają dziesiątki kochających ludzi. Jeśli wydawało Ci się, że wpędzisz chorych w depresję to muszę Cie rozczarować-ludzie dopiero podczas choroby doceniają życie i nie ma nikogo kto by to zmienił. Wydawało Ci się, że ludzie są egoistami? Myliłeś się, jest coraz więcej młodych wolontariuszy i dawców. Wszyscy chcą pomagać i czerpią z tego ogromną radość. Także przykro mi, ale PRZEGRAŁEŚ.
Aneta.