napisany 11 lat temu
Chłoniaku - raku
Hodowałam cię w sobie bardzo długo. Wyglądałeś jak powiększona tarczyca. Tak sobie wmawiałam.
Zachowywałam jak struś który chowa głowę w piasku i udaje że go nie ma. I tak urosłeś do 8 cm. Jak się w sobie zebrałam i poszłam się przebadać długo się jeszcze ukrywałeś przed tomografami biopsjami i USG. Dopiero jak Cie wycieli i pokroili pokazałeś swoje prawdziwe oblicze . Mój wspaniały onkolog twierdzi ze jestem rekordzistką jeśli chodzi o diagnostykę.Zaczęła się walka i dzięki mojemu lekarzowi i bliskim wygrana bo od roku jestem "czysta " Ale wisisz nade mną jak ten miecz Damoklesa - często wracam do ciebie myślami i zastanawiam się po co ty istniejesz . W ogromnym uproszczeniu jesteś mutacją a mutacje towarzyszą nam od zawsze tylko ze inne coś dają(możliwość oddychania tlenem,chwytny ogon:) ) a ty jesteś po to aby niszczyć gospodarza i samego siebie. Apeluje do wszystkich nie bądźcie strusiami - policzmy się z rakiem! Trzymam za wszystkich kciuki i serdecznie pozdrawiam. Zdrówka :)
napisany 11 lat temu
Raku co ja o tobie sadze. Jestes wrzodem na ciele I duszy. Przez ciebie moje zycie zmienilo sie diametrialnie. Ale sie nie dam. Precz z mojego zycia. Tego zycze wszystkim borykajacym sie z tym wstretnym pasozytem. Glowy do gory I walczmy , damy rade. Dla nas samych I dla bliskich ktorzy nas spieraja . Ttzymam kciuki za wszystkich. Precz ty wstretny raku od wszystkich.
napisany 11 lat temu
W miesiącu sierpniu operowano mi jelito grube.Wynik: nowotwór złośliwy.Miałam wtedy 70 lat.Bardzo to przeżyłam.Pobrałam 6 chemii.Jestem zakwalifikowana do grupy inwalidzkiej o znacznym stopniu inwalidztwa,bo do celiakii, cukrzycy, parkinsona, choroby oczu dobił rak.
Już jakoś oswajałam się z moimi problemami gdy ostatnio popadłam w rozpacz,bo mój przyjaciel pojechał na pierwszą chemię i po 10 godz od jej pobrania zawiadomiono mnie, że zmarł.
To straszne jak ja to przetrwam sama.Jestem zdruzgotana.
Szukam kontaktu, abym mogła się pozbierać po tym ciosie!
Pozdrawiam serdecznie. Genowefa.
napisany 11 lat temu
Wszystkim walczącym siły,wsparcia i zwycięstwa.Trzymamy za Was kciuki,musi się udać.
napisany 11 lat temu
Wiadomosc. ze jestes wprowadzila mnie w stan bezsilnosci.Zaczelam intensywnie myslec o "rozliczeniach" w sprawach duych i tych mniejszych.Po rozstaniu sie z toba poprzez operacje zaczelam liczyc najpierw godziny potem dni i lata.Dzis mija 12 lat zupenie inaczej patrze na swiat, na ludzi i kiedys nawet duze problemy dzis staram sie inaczej rozwiazywac.Jedyne co wiem napewno to byla wola Boza.
napisany 11 lat temu
A ja dzięki tobie mały raczku ponownie odkryłam Boga i Jego Miłosierdzie! I wszystkim potrzebującym pomocy polecam to miejsce: http://www.gidle.dominikanie.pl/
Ja otrzymałam tam siłę, nadzieję i wiarę, że za rok będzie już po wszystkim! :)
Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych! Wystarczy prosić...
napisany 11 lat temu
Nie choruję na tą okropną chorobę, ale wiem w mały stopniu co takie osoby przeżywają. Mój pradziadek umarł na tę chorobę. Wiem jak bardzo się męczył, współczułam mu, chciałam pomóc, ale nie umiałam, nie dałam rady. Walczył do końca, ale choroba zwyciężyła. Mam nadzieję, że większość z chorych osób wyzdrowieje. Życzę Wam tego z całego mojego szesnastoletniego serca! Będę się za Was modlić. Za starszych i młodszych. Bądźcie silni, nie dajcie się rakowi, walczcie do końca. Trzymam kciuki za każdego z osobna.
Pozdrawiam i ślę całusy, Ola.
napisany 11 lat temu
Cóż powiedziec... Po 11latach walki wróciłeś znowu po raz czwarty. I choć dla mnie to juz niestety chyba koniec drogi to wiedz ze mimo twojej zajadlosci mam dwójkę wspaniałych dzieci. Mimo twojej złośliwości i końca drogi i tak uważam ze z Toba wygralam. Wszystkim którzy jeszcze tocza walkę życzę z całego serca szczęścia i powodzenia. Oby chociaż wam się udalo
napisany 11 lat temu
Witam wszystkich odwiedzających tą stronę, jestem mamą która 3 lata temu na mikołaja dostała nietypowy '' prezent'' to był on. O mały włos nie straciłam swojej córki z powodu rms miednicy mniejszej(mięsak zarodkowy złośliwy)dziecko trafiło na ostry dyżur z zapaleniem wyrostka, była operowana w trybie natychmiastowym, właściwie w ostatnich godzinach które decydowały o jej życiu.Kiedy po zabiegu wyszła pani doktor i oznajmiła, że moje dziecko ma guza, nogi mi się ugięły i miałam w głowie tylko jedno pytanie ile czasu jej zostało, dla mnie w pierwszej chwili brzmiała ta wiadomość jak wyrok.Po zabiegu spędziłyśmy 2 tygodnie na oddziale chirurgii dziecięcej, a później 2 tygodnie na oddziale onkologicznym.Miałyśmy i mamy dalej wspaniałą panią doktor(jesteśmy cały czas pod kontrolą) która poprowadziła nasze leczenie błyskawicznie, ona sama była szczęśliwa, że tak szybko to poszło bo leczenie mówiła,że w naszym przypadku było książkowe, trwało pół roku w tym chemia,naświetlania i operacje.Jestem pełna optymizmu i wierzę,że nigdy nie wróci do nas.Mam nadzieję raku,że dałeś nam spokój raz na zawsze.Nie chcemy cię więcej znać!!!Trzymaj się od nas z daleka!!!Trzymam kciuki za wszystkich zmagających się z tą chorobą,nie dajcie się!!!Świat jest zbyt piękny,żeby tak się poddawać.Na pewno się wam uda!!!Pozdrawiam.
napisany 11 lat temu
Przyszedłeś do mnie 2 miesiące temu... ale jak widzisz ze mną nie jest tak łatwo. Będę walczyć - mam dopiero 26 lat i wiele przed sobą. Od 1,5 roku jestem mężatką i chce mieć dzieci i udowodnię ci, że wiara czyni cuda! Moje marzenie o dzieciach się spełni zobaczysz jeszcze o tobie zapomnę!!!