A my z Ukochanym znów czekamy na kolejne wyniki hist-pat po 3. TURT. Wyszło, że wynik TK z początku października mocno się różni od wyników hist-pat z września pod względem stopnia zaawansowania. Zatem wiemy, że jest G3 (niestety), ale czy nadal pT1?... Mam nadzieję, że tak. Moralnie się przygotowujemy na operację.
Remil, piszesz, że ze zmianą worków na początku było tak źle, a Ty jesteś facetem... Nie wiem jak sobie z tym poradzę, bo niestety mdleję na widok krwi i wszystkiego co jest związane z ranami (choć rozumowo nie boję się wcale). Próbowałam oglądać w necie jak dziewczyna zmienia sobie worek i omal nie odjechałam :( Muszę powalczyć z tymi dziwnymi reakcjami organizmu, przecież chodzi o mojego Ukochanego...
A swoją drogą, zdałam sobie sprawę, że od momentu wykrycia guza (czerwiec) aż do dziś oprócz TURT Ukochany nie otrzymał ŻADNEGO leczenia, i to jest przerażające. Ja w CO spytałam lekarza, czy możemy cokolwiek zdziałać czekając np. 2 miesiące na zabieg, odpowiedział otwarcie, że nic, i że nikt nie zagwarantuje, że w tym czasie nie dojdzie do przerzutów. Koszmar. Chyba nie tak powinno być. Dlatego myślę, że chemia neoadjuwantowa może być jakąś szansą na powodzenie zabiegu, bo zmniejsza ryzyko przerzutów, i chyba po to ją wymyślili. Więc jestem raczej za, jeżeli są wskazania. Ale to i tak lekarze podejmują decyzje, w CO nam lekarz powiedział, że póki węzły nie są zajęte, nie stosują chemii przed zabiegiem. Ale przecież jeżeli są zajęte, może być już za późno.... W Otwocku np. stosują ją częściej, bo podobno daje to dodatkowe 10% szans na powodzenie operacji. No, ale jak wiadomo, jest szkoła otwocka i falenicka, CO chyba jest z tej drugiej :) Przepraszam, że tak się rozpisałam, i wszystkich Was serdecznie pozdrawiam, życzę zdrowia Wam i Waszym najbliższym, o których dzielnie walczycie.