kochana ja jestem w bardzo podobnej sytuacji, moja mama ma 51 lat ale trafiła do szpitala również z bardzo duzym wodobrzuszem, poczatkowow została nawet skazana na śmierc, przeszła 8 godzinną operację, ma za sobą 4 kurs chemi i gdyby nie to że schudła nie było by widać że jest chora, ja wylądowałam u psychiatry bo nie potrafiłam sobie z tym poradzić, ale jak patrzę na mamę i na jej chęć zycia, to wiem że potrzebna jest jej moja siła, wierzę, że wydarzy się cud i mama z tego wyjdzie, tobie życzę tego samego, musisz wierzyć, że się uda
Użytkownik @gabi72 napisał:
Witajcie...jestem tu nowa. Od kilku dni nie wychodze z tego forum, czytam wszystkie wasze posty i staram sie jak najwiecej dowiedzieć ...10 stycznia, dokładnie w 60 urodziny mojej mamy zawiozłam ją do zaprzyjaźnionej kolezanki na usg bo nie podobał mi sie jej brzuch . Okazało sie, ze ma tak mocne wodobrzusze, ze nie można było dokładnie zrobić badania. Odwiozłam mamę do domu i wróciłam do gabinetu koleżanki. Po jej zdenerwowaniu widziałam, ze cos jest nie tak....Jak usłyszałam, ze to prawdobodobnie nowotwór świat mi sie zawalił w ułamku sekundy! Przez godzinę płakałam, przeklinałam los, czułam sie kompletnie bezradna i strasznie nieszczesliwa. Wiedziałam jednak, ze rozpacz nic nie da- trzeba działac. Chwyciłam za telefon , dzwoniłam do dalszych i bliższych znajomych by szukać pomocy. Jeszcze tego samego dnia mama znalazła sie w szpitalu. Na drugi dzien wykonano pozostałe badania ...TK, markery itp. Łudziłam sie, ze koleżanka z usg sie pomyliła. Niestety ...nie pomyliła sie. Diagnoza rak jajnika z przerzutami, markery około 1000. Przez kilka dni statałam sie chronić mamę przed tą informacją, bałam sie, ze sie załamie. Pukałam we wszystkie drzwi, zrobiłam wszystko co w mojej mocy....Wczoraj miała 5 godzinna, radykalną operacje w Pomorskim Centrum Onkologii w Gdyni. Będąc dzisiaj u niej, patrzac na nia ,na jej obolałe ciało, na smutne oczy serce mi krwawiło. Obwiniam siebie,ze tak poźno ją zawiozłam na to usg. Dlaczego intuicja córki nic mi nie podpowiedziała? Dlaczego ? Teraz czekamy na wyniki histopatologiczne, za kilka dni bezie cos wiadomo. Wiem, ze czeka ją ciezka chemia. Bedę cały czas z nią, porusze niebo i ziemię żeby jej pomóc. Czytając wasze wpisy nabieram sił, robie sobie notatki, uczę sie jak jej pomóc, jak zadbac o jej zdrowie fizyczne i psychiczne. Wieczorami sie rozklejam, płacze i krzycze do pustych ścian. Na szczescie za dnia sie nie poddaję, bedę walczyc jak lwica o zdrowie mojej mamy. Dziekuję za to forum, jeszcze 3 tygodnie temu nie byłam swiadoma, ze umieszczę tu jakikolwiek post...miałam przeżywac zimową sesje syna na uczelni , los jest przewrotny i niesprawiedliwy! Nie dam sie....wszystkim chorym Paniom życze zdrowia, siły i wiary w lepsze jutro, a im rodzinom i bliskim duzo energii do działania i opieki nad naszymi kochanymi mamami, siostrami, babciami .....