Witam wszystkich.
Chcialem sie podzielic z wami (jak i na kilku innych forach) moja historią ktora zapewne wielu wyda sie niewiarygodna (dla ludzi z branży napewno) lecz każdy z nas ma prawo do wyboru którą drogą chce iść....i poniżej opisuję moją:
Miałem raka nosogardła z wczesnymi przerzutami na kości i wątrobę. Wszystko zaczęło się od ogromnego stresu jakim byłem poddany grając w ruletkę, wiele stresu tam zostawiłem lecz największy szokowy wstrząs jaki przeżyłem w dzień przed wylotem do Polski na święta kiedy przegrałem wszystko, kilka tysięcy funtów....to było w pod koniec 2007 roku.
Duży stres/sytuacja szokowa jest często zapalnikiem rozwoju raka w strukturze uszkodzonego nabłonka tak jak to było w moim przypadku gdzie tym odcinkiem było nosogardło uszkodzone przez weekendowe wciąganie narkotyków (zapewne mocno mieszana i zanieczyszczona amfetamina i kokaina).....no i także zakwaszające przez wiele lat moje ciało mocno przetworzone śmieciowe jedzenie.
W połowie 2008 roku zaczęły się symptomy które szybko przybrały na sile. Od 2 miesięcy jestem z powrotem w mej ukochanej Polsce po 11 latach mieszkania za granicą w Londynie. Nie oglądałem telewizji, posiadałem tylko laptop dzięki któremu zdobywałem informacje i kształciłem się w pasji którą notabene przez swoja chorobę odkryłem. Głównie nauka o florze bakteryjnej, gdzie teraz bazując na swych przeżyciach (w tamtym okresie stosując soki warzywne i inne codziennie konsekwentnie realizowane ”aspekty” wraz z dietą ketogeniczną) wiem że to klucz .
Guz uległ apoptozie wszystkie symptomy znikneły,zgrubienie na kregoslupie(o czym niżej) także znikneło. Zajęło mi ponad 2 lata (długo bo teraz wiem ze robiłem wiele zbędnych rzeczy) na wrócenie do całkowitego zdrowia bez żadnej pomocy medycznej, sam wziąłem sprawy w własne ręce i jestem innym człowiekiem tak jakbym narodził się na nowo.
Wiem ile jest w Internecie sposobów na leczenie raka, pestki moreli, soki noni i inne cudowne środki a prawda jest taka że nie ma cudownego leku na wyzdrowienie bo to proces na wielu płaszczyznach. Odpowiednie nastawienie (medycyna germańska) dieta ketogeniczna, odbudowa flory bakteryjnej jelit po uprzednim ich oczyszczeniu i zapewnieniu odpowiednich wartości odżywczych innym organom zmieniając przy tym jego zasadowość jest kluczem do wyleczenia.
Wiem że zostanę ukrzyżowany minusami i komentarzami negującymi to ale tak właśnie było....nie musicie wierzyć, nie będę przesyłał tak licznych artykułów o zasadowości organizmu (tak często wyśmiewanych i podważanych) itd…lecz zainteresowanym polecam szczególnie książkę genetyka który w oparciu o diete ketogeniczną pokazał co jest kluczem w tej chorobie-Thomas Seyfried ‘ Cancer as a Metabolic Disease: On the Origin, Management, and Prevention of Cancer” polecam poczytać komentarze onkologów (z otwartymi umysłami i chęcią rozwoju pomagania innym a nie wiadomym scenariuszem) w wersji amerykańskiego amazona tej książki. . Ta książka ukazała się 2 lata po tym gdy już sam wyleczyłem się z tego która to ugruntowała mnie w przekonaniu że intuicja pokierowała mnie w dobrą stronę.
https://www.amazon.com/Cancer-Metabolic-Disease-Management-Prevention/dp/0470584920
Polecam artykuł kiedyś sceptycznego onkologa - artykuł z tego roku w „Bloombergu” odnośnie.....jednego z elementów mojej walki, ulubionego probiotyku - soku z kiszonej kapusty którego tak namiętnie piłem.
http://www.bloomberg.com/news/articles/2016-03-14/how-gut-bacteria-are-shaking-up-cancer-research
Po uporaniu się z moją patologią ciała doszedłem do konkluzji że jeżeli chodzi o dzieci to głównym powiązaniem u nich raka, autyzmu czy cukrzycy jest stan organizmu matki i jej diety w czasie ciąży. Nadmierne szczepienie (czasem nawet w ciąży) i nadmierne karmienie antybiotykami i chorują bo nie mają dobrze wykształconego systemu obronnego-flory bakteryjnej, często w późniejszym wieku wyjałowionej także poprzez śmieciowe jedzenie…… ciało które zmienia się z odczynu zasadowego na kwaśny. Większość raków to nie wyrok no chyba że lekarz powie ile nam zostało życia wtedy psychika zrobi swoje.
https://www.amazon.com/Cancer-Metabolic-Disease-Management-Prevention/dp/0470584920
Zła flora bakteryjna, zasadowość organizmu i stres to główne inicjatory raka. Statystyki raka jak i nowotworów są przerażające jak i historie o reemisjach. Onkolodzy "leczą" nowotwory (czesto niestety pozniej reemisje i powstaje rak z przezutami) lecz niestety w raku (przezuty) trują organizmy chorych zamiast przede wszystkim przywrócić im zasadowość. Rak (guzy nabłonkowe) są jak grzyby, żaden z kilku milionów rodzajów grzybów nie rośnie na zasadowym podłożu, grzyby zjadają głównie kwaśne podłoża.
sebnysa 2 godz. temu
@tomizpol: Aż z ciekawości zapytam, czy masz dokumentację medyczną z której wynika iż przeprowadzono badania kliniczne i stwierdzono u Ciebie nowotwór?
Przy czym potrafisz udokumentować, że nie wyraziłeś zgody na leczenie w szpitalu medycyną konwencjonalną.
I na koniec opinię lekarską która mówi, że po tym czasie nastąpiła całkowita remisja choroby?
Czy tylko spamujesz tu****tekst pogrubiony****taj tą książką?
Sytuacja wyglądała następująco: Pierwszym symptomem było dziwne uczucie prawej półkuli mej czaszki, od strony skroni wzdluż głowy, tak jakby narastające pulsujące rozporowe ciśnienie bedac w pelni sprawnym facetem czulem jak gasne, doslownie opadlem z sil i to trwalo jakies 2 miesiace.
Zaczełu sie ostre bóle w okolicach wątroby i niedlugim czasie pojawił sie MEGA jadłowstręt przez okres kilku tygodni, to nie byl brak apetytu tylko cos o wiele bardziej traumatycznego na sama mysl o posilku napinało mnie, MEGA straszna zgaga, wypróżnianie kału z ropa jednym słowem masakra przerazilem się bo trwało to już bardzo długo i symptomy nie ustepowały,przerażony wrócilem do Polski.
Nie mialem pojecia co mi dolega chodzilem po lekarzach szukajac pomocy po kilku wizytach u różnych lekarzy m.in (laryngolok) ignorował przezemnie opisywane symptomy jak i cala reszta przepisujac mi leki na wątrobe czy.....migrene, frustrowało mnie to bo mój stan się nie zmieniał i nie wiedziałem co mi dolega.
Jak juz wyzej napisalem byly to specyficzne pulsujące bóle głowy i jak by to powiedzieć tez "specyficzne" za tylną częścią mojego nosa (nosogardło), wątroba i....doszedł kregoslup. W górnym odcinku mego kregoslupa pojawił się ból na wysokości łopatki powstało słabo wyczuwalne uwypuklenie. Straszny ból gdzie np w nocy miałem niekontrolowane tiki rąk....to było coś strasznego.
Zaczolem szukac w internecie co może mi być głownie niepokoilo mnie dziwne uczucie w nosogardle, pamietająć wczesniej (jeszcze w Londynie) gdy zaciagalem nosem by wypluc sline zauwarzylem dziwne strupki pomieszane z krwią. Wiem jak ludzie odbierają "diagnoze z internetu" ale w tamtym okresie tego szukałem bo nie wiedziałem co sie dzieje a lekarze poprostu mnie zbywali.
Ostatnim symptomem byl straszny pisk w uszach ktory pojawil sie od tak. Doszedlem do momentu gdy w necie natrafilem na opisane symptomy raka nosogardła, wszystko sie zgadzało......no i wyczytalem tez ze tego raka (guza) mozna wyczuc fizykalnie-fizycznie palcem przy odrobinie przełamania i powstrzymania ruchow wymiotnych tzn palcem wskazujacym odwrocona dlonia wciskając go w kierunku nosogardła....no i sprobowalem nigdy nie zapomne uczucia jak trafilem na tego guza palcem. byl stozkowej budowy, wyrastajacy ze sklepienia czaszki przy tylnej czesci prawej dziurki od nosa. Twardy jak kamien nie odznaczajacy sie przy nacisku i ta specyficzna stożkowa jego budowa.
Przerazilem sie strasznie bo wyczytalem ze polipy czy inne anomalie w tamtej czesci nie maja takiej formy i twardosci....tylko rak nosogardła. Pozostale juz dlugo trwajace symptomy byly ksiażkowe w tym rodzaju raka. Ze strasznym poczuciem winy (bo czulem ze na niego zapracowalem mym stylem zycia) poszedłem ponownie do laryngologa tym razem zdecydowanie nalegajac na badanie fizykalne (tak jak to ja zrobilem palcem) tej czesci. Wsowal palec kilkakrotnie macając nie mogac jakby uwierzyc w to co czuje. Przerazil sie strasznie nic nie mówiąc usiadł na fotelu i powiedział ze musze isc na przeswietlenie by dokladnie okreslic rodzaj guza.
Spedzilem dziesiatki godzin analizując ten temat, twarde guzy wyrastajace z nabłonka itd....jedyn słowem mialem juz sporą wiedze.
Powiedzialem mu "Panie doktorze tak jak Pan to widzi jest to twardy guz o budowie stozkowej i zna Pan tez moje inne symptomy ktore sa ksiazkowe w tym rodzaju raka, wiem także ze jest szansa ze promieniowaniem w badaniu i pobraniem wycinku guza moge go jeszcze bardziej "rozzloscic" i jedyne czego sie dowiem to jak sie on fachowo nazywa, i to ze wiem ze moją opcją leczenia ze wzgledu na umiejscowienie jest radioterapia i chemioterapia co przy utracie juz 30kg przy tak słabo działającej watrobie i pogłebiających się symptomach m.in w kregoslupie to może tylko szybciej przeniesc mnie na tamten swiat więć nie widze w tym "leczeniu" sensu bo znam statystyki przezywalnosci w tym rodzaju problemu wiec jezeli mam zawalczyc to zawalcze sam o siebie"
Siedział jak wryty przez chwile nie zaprzeczyl, nie kwestionował po czym powiedzial "rob co uwarzasz"...........powiedzialem że zrobie i ze sam zawalcze o siebie........i wyszedlem.
Bylem przeraznony ale poczulem tez jakis niesamowity power, po wyjsciu z gabinetu wlozylem sluchawki i wlaczylem Foo Fighters - The Pretender....pamietam to jak dzis ten kawalek jeszcze nie raz dodawal mi motywacji w "podróży" jaka sie zaczela w tamtym momencie..........
P.S
Wiem jak ty i wielu innych to odbierze, to mnie chamowalo by szerzej gdzies na forum sie o tym podzielic bo zawsze pojawi sie watek "pokarz papiery" eee sciema eee naczytal sie z internetu, eee wybadal sobie guza palcem hahaha i takie tam.....i szczerze doszedlem do momentu ze teraz poprostu i dont give a fuck.....liczą się dla mnie tylko ludzie z otwartymi umysłami a nie betonowym mindsetem.
To co opisalem to jest szczera historia mojego zycia i nie zmuszam nikogo do niczego, wielu ludzi dookola mnie na raka poleglo........za duzo, wiem ze nadejdzie kiedyś czas gdy "alternatywne metody" nie beda tak pietnowane przez srodki ktore nie dzialaja (pestki moreli i inne wynalazki) tylko nadejdzie zrozumienie i logiczny szerokokątny obraz tego problemu.
kapitan-Korkoran 2 godz. temu
Interesujacy artykul, dzieki za linki, poczytam.
Probowalem znalesc Polski odpowiednik tej ksiazki lecz niestety nie ma, wyskoczyl mi natomiast artykul ktory wlasnie wspomina o jego pracy, wart analizy.
Oszustwo nowotworowe cz. I
http://wolna-polska.pl/wiadomosci/oszustwo-nowotworowe-cz-2014-11
Oszustwo nowotworowe cz. II
http://wolna-polska.pl/wiadomosci/oszustwo-nowotworowe-cz-ii-nieaprobowane-skuteczne-metody-leczenia-raka-2014-12
Poniżej przedstawiam produkty których najczęściej używałem, chleba jak i wędlin praktycznie nie jadłem. Moim codziennym rytuałem zaraz po przebudzeniu o 6 rano był koktajl robiony ze spiruliny, chlorelli bądź jęczmienia na co najmniej godzine przed zjedzeniem czegokolwiek, na przemian w ciagu tygodnia zamieniając to na probiotyki. timing jest naprawde wazny. Ostatni posiłek spożywalem ok17-18 godziny.
Świerza makrela (niemal codziennie)
Poledwica wolowa (2 razy w tygodniu)
Zupy gotowane na swojskim kurczaku i kościach,najczęściej kapuśniak i pomidorowa (codziennie miska)
Galarety gotowane na świńskich i kurzych nogach (b.czesto)
kasza jaglana
kawior
masło z orzechow makadamia
olej kokosowy tloczony na zimno
olej rokitnikowy
olej cedrowy
olej z dzikiej rozy
olej z pestek dyni
wciskane soki warzywne (z owoców najczęściej granat)
Kiełki (samorobne)
chlorella
Spirulina
barley grass (zielone pedy jęczmienia)
Probiotyki:
-Woda z kiszonej kapusty
-Zakwas buraczany (samorobny)
-Kefir (samorobny))
kelp
krzem
pokrzywa
woda z kokosa
chili (mr.naga hot pickle, przed snem kilka lyzek,kilka razy w tygodniu)
ogolnie produkty jak najmniej przetworzone,dobre jakosciowo
Kwas askorbinowy
Witamina D3
Witamina k2Mk7
Niacyna
Selen
counterfeit 13 godz. temu
Jak to mawiał Carlin: nawet jak się wyleczysz z raka, to zawsze już czekasz w kolejce.
Może to głupio zabrzmi......ale dzięki temu doświadczeniu jestem innym/lepszym człowiekiem, niesamowicie poznałem swoje ciało i nabyłem wiedzy o ktorej nie miałem pojęcia , odkryłem nowe pasje i tak jak w tytule narodziłem się na nowo ........fizycznie nigdy nie czułem się lepiej nawet przed rakiem. Zgadzam się że czekają w kolejce ci co mają nowotwory bo nawet po ich wycięciu w wielu przypadkach nie eliminują czynnika ktory do tego doprowadzil stad tyle reemisji agresywnej już wtedy formy raka z przezutami