Tematy
Kochani,
super ze jest takie formu! od paru dni sledze wasze wypowiedzi, dzis postanowialam sama tu napisac.
Od paru dni wiemy ze mama ma raka..tak jak i wy-pecherz moczowy..
zaczelo sie jakos przed swietami Bozego Narodzenia, bole krzyza (tam mama myslala), pozniej nerek. Po badaniach okazalo sie, ze ma kamien w nerce, usuneli..jednak bole nie minely. Na usg urlog zobaczyl "cos", podejrzewal alebo odlamek kamienia, albo...guza. Okazalo sie ze to guz. Guz wycieli-3cm i poslali do labo. Tydzien pozniej okazalo sie ze to rak : g2 naciekajacy
teraz pytanie: mimo ze powtora wycieli, mama nadal bardzo zle sie czuje! ma bole (uzywa teraz plastrow z morfina), wumiotuje i chudnie...ma zastoj w prawej nerce.
W czwartek miala renezonans, aby sprawdzic czy sa przerzuty. na wynik trzeba czekac do piatku! to jeszcze caly tydzien! a jak potwor dalej rosnie i sie przemieszcza??!! czas jest tutaj cenny, prawda?
lekarz juz powiedzial ze mame czeka usuniecie pecherza i narzodow rodnych...a reszta...czekamy, chemia - naswietlanie??? pfff nic nie wiemy...
mama ma 60 lat, jestem jedynaczka, nie wyobrazam sobie zycia bez niej! prosze powiedzcie jak to jest? czy jej objawy wskazuja na przerzuty? i czy przerzuty oznaczaja najgorsze? czy jest nadzieja? mama chce walczyc-dla mnie!
kocham ja i szaleje z niepokoju ! :(
"corka"