Tematy
Witam,
W listopadzie zeszlego roku przypadkowo wyszlo, gdyz nigdy wczesniej nie kontrolowalam szyi, ze dopadl i mnie rak. Mnie, chudzine, sadzilam, ze niezniszczalna.
Coz, stalo sie. Zaczelo sie od powiekszonego wezla centralnie na srodku brody, ktorego oczywiscie poszlam przebadac. To na szczescie bylo blachostka, musialo wystapic po ekstrakcji zeba, plus moj chirurg zaczynal jako dentysta, wiec ja wierze specjaliscie :). W ciagu badania oczywiscie zjechali nizej w obreb tarczycy i tam siedzial ten intruz, 1,5 cm na prawym placie. Biopsja od reki na stole. Operacja pierwsza, potwierdzenie diagnozy, mniej niz 12 godzin w szpitalu,2 tygodnie w domu powrot do pracy. Ponowny zabieg, lewy plat i desekcja VI czy jakos tak czyli wyciecie wezlow, i na piec 2 malenkie, ale to malenkie przerzuty. nastepne 2 tygodnie w domu. 12 maja jod.
Musze przyznac, jestem zadowolona z tutejszych lekarzy, trafilam na takich, ktorzy mimo powagi sytuacji nigdy nie dali mi odczuc, ze to sie moze skonczyc zle, a z takim nastawieniem zyje od momentu, gdy sie dowiedzialam o raku. Lekarze patrza na to pozytywnym okiem, a ja im wierze. Co wiecej, czytanie opinii innych ludzi naprawde pomaga, takze ciesze sie ze sa takie fora.