Ostatnie odpowiedzi na forum
Tak sobie, no nie ma co ukrywać martwię się. Juz w najbliższy poniedziałek jedziemy do szpitala, będzie ta operacja, nie wiem czy w od razu czy we wtorek.. jest stres, bo podobno dopiero po analizie tej wyciętej reszty będzie wiadomo co dalej.. Mój trzyma się tak dzielnie, że jestem pełna podziwu, bo ja chyba bym tak nie potrafiła. Ake to też jest tak, że udaje twardziela a jak mu powiem, żeby rozmawiał ze mną o swoich zmartwieniach w związku z tym problemem - zaczyna się. Wtedy widzę jak jest mu ciężko, al;e cały czas mu powtarzam, że wygonimy tego dziada. Powiedziałam mu: Kochanie ucieknie szybciej niż myślisz, bo przy mojej wredności tylko Ty wytrzymasz:) także tak to wygląda. Jak można to żartem, jak trzeba - powagą i trzeźwym myśleniem. Czuję się po części odpowiedzialna za jego samopoczucie i myśli i wydaje mi się, że jak narazie nie tak najgotrzej mi to wychodzi. Lecz odbija mi się to troche na mojej pracy, bo tylko wtedy mam chwile by się wymartwić i wypłakać.
Wierzę, że wszystko wróći do normy i zdrowia.
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję Rybeńko. Wczoraj jak sie dowiedziałam byłam w szoku. Jego mama zadzwoniła do mnie z histerycznym płaczem gdzie w tym czasie ja nie uroniłam ani jednej łzy. Siedziałam z narzeczonym do poźnej nocy i gadaliśmy. Początkowo on nie chciał wogóle poruszac tego tematu. Smiał się i żartował a ja widziałam w jego oczach strach, którego nie potrafie nawet opisać słowami. Powiedziałam, że nie musi się skrywać z nim przede mna i wtedy się rozpłakał. Zacząl mówić, że się boi itd... Ja oczywście go wspierałam jak tylko mogłam. Dopiero dziś zaczęłam płakać. Ze złości, strachu i niewiedzy. I boję się coraz bardziej. Jestem dobrej myśli i raczej innej - złej - nie przyjmuję do siebie. ( tym bardziej po tym wszystkim co tu o Was wyczytałam - jesteście przykłądem dla chorych osób - BRAWO )Tylko najstraszniejsza jest ta niepewność...
witam was, nie bede sie rozpisywac, bo wczorahj stracilam wene. Dowiedzielismy sie, ze moj Narzeczony ( 27 lat) ma raka piersi. Miał guza ktorego mu wycieli, wyslali do analizy i przyszla diagnoza.. na dniach bedzie mial kolejna operacje . Martwie sie bardzo, poradzcie cos prosze. Jak moge mu pomoc?? Jestem przerazona!!! Boje się strasznie a on jeszcze bardziej. W zyciu byśmy się nie spodziewali. Z reszta chyba kazdy czlowiek w glebi ducha slyszac o roznych chorobach - mysli , ze mnie to nie dotyczy. A tu nagle przychodza takie wiesci. Nie wiem co mam myslec o tym, jak sie zachowywac i wogole. Pozdrawiam.