Ostatnie odpowiedzi na forum
remil
Tomograf u taty nie wykazał nic, uczepiłyśmy się tego jak tonący brzytwy, niestety konsultacja z jeszcze innym lekarzem potwierdziła diagnozę, że jest to przerzut, nasze podkarpacie nie robi takich zabiegów, została Warszawa lub Kielce, w poniedziałek będę dzwonić do przychodni ale wiadomo jak jest z terminami, jeżeli macie jakieś namiary na te placówki to proszę o kontakt, mój adres mail r.piechota @o2.pl.
konsultacja z kilkoma lekarzami uzmysłowiła nam że tato od początku był źle prowadzony. Guz był już tak duży że wychodził z pęcherza, trzeba było w opinii jednego z lekarzy zastosować wtedy chemię, a nie usuwać pęcherz, ale teraz to już nie ważne, musimy zastanowić się co dalej i zrobić wszystko co w naszej możliwości aby nie cierpiał. rokowania są nie najlepsze.Ale musimy coś zrobić.
Witam.
Zaglądam w to miejsce od marca tego roku, wiele się od Was nauczyłam, może zacznę od początku moją historię a raczej przebieg choroby u mojego taty.
Od połowy listopada ubiegłego roku miał bezbolesny krwiomocz, krew nie występowała zawsze ale zaniepokoiło go to na tyle aby udać się do lekarza. Zalecono USG, po odczytaniu wyników pani doktor stwierdziła że ma małego kamyczka który podrażnia nerkę i stąd ten krwiomocz. Zapisała leczenie i do kontroli za miesiąc, po miesiącu następne USG z tą samą diagnozą w miedzy czasie był u urologa, który potwierdził diagnozę. w marcu tego roku pani doktor prowadząca leczenie stwierdziła że coś jest nie tak, dała skierowanie jeszcze raz do urologa. Poszliśmy i co się okazała, jest guz w pęcherzu a nie kamień w nerce. Dostał skierowanie do szpitala i zrobili mu zabieg TURT, Później czekaliśmy na badania, wyszło że jest to nowotwór złośliwy inwazyjny. Trzeba było usunąć pęcherz, zrobiliśmy badania, tomograf i po koniec maja tato przeszedł operację. Później znowu czekanie na badania. Były gorsze niż we wcześniejszych próbkach, ale węzły były czyste, pojechaliśmy do lekarza w celu ustalenia dalszego leczenia, chemia lub radioterapia, Pan doktor stwierdził że powtórzy badania i da nam znać jakie leczenie zaleci. Po tygodniu czasu odezwał się że z racji wieku taty (74 lata), i że organizm jest osłabiony zaleca tylko ścisłą kontrolę i w razie namnażania komórek rakowych włączy mu radioterapię. W sumie odetchnęliśmy trochę bo wydawało się, ze nie jest tak źle. A tu nagle bomba, tato zaczął się skarżyć na ból w okolicach krocza, szybka wizyta i diagnoza przerzuty na cewkę moczową, guzy są już namacalne. Teraz znowu tomograf i reszta badań aby zobaczyć jak daleko poszły przerzuty. Tato jest już zmęczony, dopiero przekonał się do worka i wydawało się że zaakceptował sytuację, a tu masz. Pan doktor kazał przygotować się na najgorsze, za szybko to ten gad go zjada.
Tracimy pomału nadzieję że uda się jeszcze coś zrobić poza łagodzeniem bólu.
Czytając wasze wpisy nie opuszczała mnie nadzieja do zeszłego piątku, że wszystko będzie dobrze. A teraz sama nie wiem. Jest nam bardzo ciężko, nam córkom a przede wszystkim mamie. Pozdrawiam was i cieszę się że ktoś założył to forum.