Ostatnie odpowiedzi na forum
Ja na pierwszej chemii spędziłem coś ponad 2 tyg.. Po pierwsze moja doktor trochę się bała mnie wypuścić bo nie było wiadomo czy nic sie nie wydarzy, a po drugie nie chodziłem i był problem z dostarczeniem mnie do domu a poza tym miałem jeszcze jakiś dodatkowy wlew 3 dni po chemii i kroplówkę odbudowującą kości więc czy chciałem czy nie musiałem tam zostać..
W dzisiejszych czasach akurat bezpłodność to najmniejszy problem!! Ja też nie jestem tego pewny bo krążą o tym różne historie.. A teraz czuje się dobrze. Nie ma jakiś większych problemów . Jedyne co mi dokucza to mój kręgosłup, ale Ciebie to nie dotyczy!!
Rozumiem Cię doskonale.. Nawet podczas samej chemi jak i w przerwach gdy byłem w domu miałem rozpiisane leki przeciwbólowe o konkretnych porach itp.. Pomagała mi tak naprawdę tylko Morfina.. Pół tabletki i był spokój na jakieś 4-5h.. I z tego co też dość dobrze działało był bodajże Zaldiar
Miałem cztery cykle chemioterapii.. Po pierwszej czułem się dobrze, nie odczuwałem większych skutków poza brakiem apetytu i dziwnym posmakiem w ustach.. Po drugiej i z każdą następną chemią było już gorzej.. Tak jak wcześniej wspomniałem po trzecim cyklu miałem dość i chciałem zrezygnować.. Ogólne skutki uboczne to wymioty, brak apetytu i co się z tym wiąże duży spadek na wadze, wypadanie włosów, brak siły na wszystko.. Ale mogę Cię pocieszyć tym że każdy inaczej reaguje na chemie i nie musisz odczuwać tych skutków co ja! Np kolega którego poznałem podczas leczenia znosił to lepiej niż ja! Zależy jak Ci to ustawią i od samego Ciebie!!
Jeżeli będziesz chciał kiedyś pogadać o coś spytać to pisz śmiało!! Postaram się Ci jakoś pomóc!! Powodzenia!!!
Będę 3mał za Ciebie mocno kciuki!! Nie daj się mu!!!
Witaj, u mnie tak samo jak u Ciebie zdiagnozowali to tylko że 17.12.2009. Wszystko przebiegało bardzo podobnie jak u Ciebie tylko z tym że miałem już przerzuty do kości i dzięki temu połamane dwa kręgi i nie chodziłem.. Przez własną głupotę bo długo zwlekałem z tym żeby się zebrać i pójść do lekarza i pewnie bym nie poszedł żeby nie to że ból w placach był nie do zniesienia..Po rezonansie wszystko wyszło na jaw i się zaczęło.. Marker rakowy wynosi coś ponad 12 tysięcy a norma jest do 7.. Wpierw operacja, dodatkowo radioterapia, później chemia.. W marcu tego roku minął dokładnie rok od zakończenia chemii.. Teraz pozostają mi badania kontrolne (krew, TK) i dziękując Bogu wszystko układa się po mojej myśli, nawet te feralne kręgi się uwapniły i mogę chodzić chociaż przyznam że ciągle odczuwam ból.. Były chwile zwątpienia i pojawiały się takie myśli żeby zrezygnować z chemioterapii na własne życzenie (co byłoby najgłupszą rzeczą jaką zrobiłbym w życiu), ale najbliżsi mnie wspierali i dawali silę tak potrzebną żeby z tym wygrać. Po tym wszystkim inaczej podchodzę do życia.. Cieszę się z każdego z dnia i staram się go jak najlepiej wykorzystać.. Ale te niechciane wspomnienia wracają i lęk który ciągle mi towarzyszy przed każdym badaniem.. Mam dopiero 21 lat i zrobię wszystko żeby przeżyć ich jak najwięcej!!