Ostatnie odpowiedzi na forum
Witajcie... Mama odeszla... 2 lata od diagnozy,zaraz by bylo 2-od leczenia... czekala na swoje 44 urodziny ,doczekala. Dziękuję Wam za wsparcie i otuche... ;( gdy bede juz gotowa przedstawie Wam cala dokumentacje a mam tego baaaaaardzo duzo i moze pomoge rozwiać jakieś problemy. Caluje Was mocno...
Tak przeleciałam szybko jeszcze wasze wypowiedzi,mama takze miala plyn w miednicy i krwawienia. Co do zastosowanego leczenia opowiem później.
Napisze trochę co i jak...
Oczywiście po pierwszym leczeniu chemio,radio i bracho wszystko szło w dobrym kierunku. Po okolo roku czasu,mamie zaczeła bardzo puchnąć noga. oczywiście zwalila to na zatory które miała. Odwlekała jak zawsze wizyty,kupe wymowek plus do tego w ogole sie nie oszczedzała. Do tego doszły problemy z siusianiem,bóle brzucha,wypróżnianiem sie. Ciągłe infekcje dróg moczowych i rodnych. W końcu udało się zmobilizować ją do wizyty. Dodam,że zamawialiśmy jej kurację leczniczą b17,po której miała super wyniki więc i dostawała powera do życia. Stwierdzili jakaś niedrożność w nodze i miała mieć drenaże. Oczywiście prześwietlenia,rezonas itp. No i drenaży się nie doczekaliśmy. w ciągu 2 mies od wizyty kontrolnej i tk gdzie wyszło wszystko ok a dziad zmalał,okazało się,ze powstał naciek? Ja to tak nazywam,bo na każdym opisie nie umieją zdefiniować co to jest. Jest ogromnych rozmiarów,umiejscowił się na wysokości biodra idac w stronę uda. Nagle wyniki krwi bardzo się pogorszyły. Planowana transwuzja.Z gory nas przekreślili,nie dając nadzieji na dalsze leczenie. Lecz znowu wzięliśmy się w garść,kolejna terapia domowa b17. krew wrocila do normy,samopoczucie tez. oczywiscie codziennością były bardzo silne bóle spowodowane dziadem. Po kolejnej wizycie z onkologiem,zdecydowali sie na podanie chemioterpaii. Ale było kolejne ale... Nerki. coś jest nie tak,ale oczywiście nie mogli stwierdzić co? Więc przed chemia podawali jej mase kroplówek z witaminami itp a później 3 bite dni tego dziadostwa. Po dwóch seriach ,oczywiście kontrolnie rezonans. Miło byliśmy zaskoczeni,gdyż to coś nanodze zmalalo prawie 75%,a główny diabel też stracił parę mm. Znow wróciła nadzieja,mimo iż z dnia nadzień straciła wlosy,rzęsy,brwi no i sporo na wadze. Po pozytywym wyniku trzeba było dowalić przecież kolejną chemię,a jak. Z obawami się zgodziliśmy i tu byl nasz bląd. Lekarze,nie szukali zbytnio przyczyn wymiotów,braku apetytu,braku normalnego wypróżniania sie no i oczywiście ciąglych infekcji. Slyszeliśmy tylko,ze to normalne skutki upoczne po pierwszym leczeniu jak i tej dodatkowej chemii. Mama skończyla kolejną serię i mieliśmy mieć 3 mies przerwy minimum. W między czasie oczywiście kolejny rezonans. Zbliżał się termin ,był to grudzień. Mama nagle znowu dostala osłabienia,doszła straszna gorączka. Kolejna diagnoza-zapalenie płuc. Więc antybiotyk. Po kilku dniach zero poprawy,więc kolejna diagnoza zapalenie oskrzeli-kolejny antybiotyk. Po 2 tyg z 40 stopniową temperaturą nadszedł przykry dzień. Mama byla już nieprzytomna. zabrała ją karetka. Oczywiście z dnia na dzień bóle się nasilaly a ciało odmawiało posłuszeństwa. W szpitalu byla jak warzywo. Każdy możliwy lekarz ją badał,podawali jej najróżniejsze leki by zbić goraczkę i nic. W końcu przebadał ją ginekolog i urolog. Pojawiły sie nacieki w miednicy i przy odbycie. Do tego wszystkiego przewód moczowy był prawie niedrożny i caly ten syf stał w nerkach(dlatego mówili,że cos jest z nerkami a nie wiedzieli co). Więc nastepnego dnia zabieg,mama ma wstawioną rurkę którą trzeba wymieniać co 3 tyg. Zniknęły infekcje,problemy z siusianiem,krew w miarę ok. Czemu nikt o tym nie pomyslal wcześniej? Wróciła do domu,wymeczona ale jakoś lepiej funcjonowała,ból nie był już tak silny ale na tyle bolesny,że poszła w ruch morfina. I tak znowu sie zaczęło. Po tyg spokoju znowu bóle,brak apetytu. W ciągu 2 tyg mama straciła 20kg... Morfina w tabletkach już nie pomaga,czekamy na odzew hospicjum i poradni bolu bo oczywiście ciężko o termin. Caly dzień spędza w łóżku,jak mniej boli to spi,jak bardziej to tylko wyje z bólu... Było wiele innych przypadłości i wirusów ktore nas dotknęły,ale to już z czasem na spokojnie żeby Wam nie lać wody,tylko przedstawić tak jak na wypisach lekarzy.
Nie bądźcie uparte jak moja mama,idzcie z każdym małym problemem. Nie dajcie sobie wmówić,ze to normalne skutki po leczeniu. gdybyśmy bardziej naciskali i wcześniej diagnozowali ten mocz,nogę i inne może bysmy uniknęli przeżutów? przecież było już tak fajnie,te wyniki rezonansu były jak nowe życie. Narastający jakikolwiek ból też nie jest normalny jak widać po naszym przypadku,dosłownie w przeciągu kilku dni pojawily się ogromne nacieki od tak,a może po chemi? mam jeszcze Wam tyle do opowiedzenia ,ale ksiązka by powstala. Więc co pare dni będę się troche produkowała. Trzymam za Was mocno kciuki <3
Witajcie Kochane. Ja niestety melduję poraz ostatni... Choroba poszła bardzo do przodu. Każdego dnia zbliżamy się do końca. Mama jeszcze świadoma,ale niestety wiele dni ucieka jej w nieświadomości przez ogromny ból i morfinę. Została nam tylko opieka z hospicjum. Mama ciągle w domu i tu też zostanie do ostatniej chwili. Nasz dom zmienił się w szpital. Gdy znajdę chwile czasu,przedstawie Wam szczegółowo wyniki itp bo czytając wasze wypowiedzi,widzę podobne objawy jak u mamy. Chciałabym abyście uniknęły komplikacji takich jak pjawiły się u Nas... Ściskam Was mocno i proszę o modlitwę o spokojne odejście mojej ukochanej Mamusi... ;(
Witajcie.Odznaczam mamcie. Walczymy dzielnie i bardzo boleśnie. Chemioterapia właśnie się zakończyła. Co 3 tyg bite 3 dni pod kroplówą.Po 3 chemii dostaliśmy miłą wiadomość. Wynik tomografii pokazał,że oba dziady zmalały;) Niestety nasza radość nie trwała długo... za 3 tyg kolejna tomografia. Jej wynik zadecyduje czy jeszcze będziemy się leczyć czy to już koniec.
Czytając o Waszych dolegliwościach ,mogę tylko Was pocieszyć,ze to drobnostki:) Dlaczego? Bo mama ma to wszystko na raz!!! Od bóli kregosłupa,po krwawienia itp. Do tego jest prawie uziemiona gdyż noga odmawia już współpracy. Morfina już długi czas idzie w ruch ,czasem wcale nie pomaga. Więc dziewczyny,GŁOWA DO GÓRY! Dacie radę,trzeba zacisnąć zęby i walczyćo siebie.
Caluję i pozdrawiam
Od wtorku zaczynamy chemię,chemię bardzo bolesną . Zostaliśmy poinformowani,że podczas podawania organizm może nie wytrzymać . . . Nie wiem co mam więcej napisać,że każdy dzień jest zbawieniem jak i największą udręką,że każda minuta jest wyliczona. ;( ;( ;( ;(
Weronika,zrobił się przerzut i to w bardzo krótkim czasie między kontrolami.
Mama ma zaatakowaną całą nogę,zajęta miednica z lewej stony.
trzymam za Was wszystkie kciuki,nie poddawajcie się,dbajcie o siebie,proszę o to ja-osoba która cierpi każdego dnia i walczy za mamę.
Ściskam Was mocno!
Melduje się jeszcze... z przykrością informuję,ze nasza walka dobiega końca. Pojawił się nawrót .
Zuzkaaaa uciekajcie z onkologii!!! Moja mame tez tam chcieli wcisnac,maja straszne podejscie. Podobno mają kiepski sprzęt mimo na centrum Onkologii. Gdyby nie życzliwi lekarze na których trafiłyśmy sadzę,że mama była by na tamtym świecie już. W onkologii nie dawali jej cienia nadziei ! Trafiłyśmy do wieliszewa i mama jest bardzo zadowolona. leczenie było ciężkie i długie ale dbali o to by jak najlepiej się czuła. Jesteśmy po pierwszej kontroli i guzik się zmniejszył! A miał wymiary przed leczeniem prawie 5x5cm!!! Dodam,że mama miała zaatakowane węzły chlonne które obumarły. Czekamy jeszcze na markery. Mama stosuje do tego wszystkiego ala terapię w postaci prawi 60 tab dziennie (wszystko niby zwalczające raka) dzięki czemu czuję się w pełni sił,odżyła,promienieje na buzi i lekarze bardzo to pochwalają gdyż ta kosztowna terapia przynosi efekty! <3
Dziewczynki jak radzilyscie sobie przy leczeniu? Z mama jest na prawde roznie. raz czuje sie fantastycznie a za pare sek opada z sil,wymioty,biegunka i wyglada jak by to bylo juz . . . Dodam,ze ma problemy z serduszkiem i strasznie sie martwimy.Ciągle ktos ja doglada nawet na chwilke nie zostaje sama a to dopiero poczatek. Dostala jakas najnowsza ale najsilniejsza chemie. Mowi,ze raczka strasznie ja boli,nie moze nia zbytnio nic zrobic. Jakies leki niby dostala,ale malo co pomagaja :( Czy po zakonczeniu leczenia dolegliwosci w miare szybko ustaja? Nie sa tak meczace?
Witajcie! Mama dopiero w środę zaczęła leczenie. Za nami 3 naswietlenia i chemia. Mamcia nie wygląda najlepiej a nie mówię już o samopoczuciu. Przed nami jeszcze 4 chemie jesli dotrwa( z góry juz zapowiedzieli,ze bedzie przetaczanie krwi) i 4 tyg naswietlen. Na koniec brachy. Eh. Od wycinka ten gnojek bo inaczej nie da sie go nazwac,powiększył się prawie o 1cm . . . brak mi słow. Oby leczenie pomogło. Mamcia tryskała ostatnio energią,tak bardzo mnie to cieszyło. Krwawienie samo zaczęło w końcu ustawać. Oby było lepiej.
Ciesze się z Waszych dobrych wyników:) dzięki Wam mam nadzieje!
Całuski!