Ostatnie odpowiedzi na forum
MAZZDA88 dziękuję za słowa wsparcia...są one dla mnie ważne bo wiem,że nikt inny niz wy tu na forum nie zrozumie co czuje...Tu warto się wygadać bo wiem że są ludzie,których spotkało to samo.Pani Justyno jak tata się czuję?Dostał już chemię?Moja rada jest taka żeby za długo z nią nie czekać...żeby nie przegapić ten najodpowiedniejszy moment..U nas właśnie tak było..wydaje mi się ze lekarze za długo próbowali 'unormować krew'....A druga rada to taka żeby powiedzieć lekarzom prowadzącym zeby mowili Wam prawdę o stanie zdrowia taty..Żebyście mogli zdarzyć ze wszystkim...Bo nie oszukujmy się ...Nie ma szpitali w Polsce z na dobre i na źle...3maj sie! I staraj się być z tatą każdego dnia żeby czuł że nie jest sam..
Witajcie.Pani Justyno87 moja mama dokładnie rok temu wylądowała w szpitalu z podejrzeniem ciezkiego POChP.Przez 4 dni nie zrobiono nic...Podawano tylko tlen.Dopiero jak już zaczęła majaczyc zrobiono usg płuc i okazało się ze jest ogromny rak na prawym plucu,nieoperacyjny.Przez kolejne 2 tyg.zrobiono kilka badań.min.tk głowy,płuc,brzucha..Okazało się ze są przezuty do węzłów chłonnych, wątroby i nadnercza.Pobrano wycinek do badań hispat.i wysłano do krk.Na święta wypuscili mame do domu (na wypisie napisane było 'wypis na własne żàdanie').Zlecili wizyte w poradni onkol.na która trzeba było wtedy czekać 1,5miesiąca....Przez swieta mama czula sie dobrze.Brala leki..oczywisvie bolał Ja kręgosłup i kości ale starała się przed nami tego nie pokazywać. Ogólnie przez te 2tyg.w okresie bożonarodzeniowym czuła się i wyglądała na przeziebiiona a nie umierajaca.Nikt nie mógł wtedy uwierzyć widząc mamę ze jest z Nią aż tak źle..Nawet my..Nie czekaliśmy na wizytę w poradni..zaczęliśmy szukać na własną rękę miejsca na oddziale onkol.Udało się..13 stycznia.mama została przyjęta na oddział onkol.pobliskiego szpitala.Rozpoczęły się na nowo badania.Pani doktor stwierdziła że jak poprawi się krew to podadzą mamie 1sza dawkę chemii.Czekaliśmy tydzień..nic sie nie zmieniało a w badaniu krwi okazało się ze mogą być przezuty do krwi.czyli białaczka...w drugim tygodniu pobytu na onkol.mama poczuła się znacznie gorzej.Dostała biegunki...nie jadła...woda zaczęła zbierać się w płucach..Zaczęła puchnac....ręce,nogi,brzuch,buzia..lekarze stwierdzili że już nawet nie będą Jej resuscytowac...powiedzieli że takie są procedury.Po 2 TYG.pobytu na onkol.mama zmarła na niewydolnosc oddechowo-krazeniowa....Do dzis w to nie wierze...czekam az wroci...Nasza walka od rozpoznania trwała dokładnie 2 miesiące.Po śmierci przyszły wyniki hispat.To był rak drobnokomorkowy płuca plus przezuty.Taka była nasza historia...Mam nadzieję ze u Pani taty zakończy się szczesliwie..