Ostatnie odpowiedzi na forum
Izkatomczak też mam podobne wrażenie.Z dziewczynami z którymi leżałam w szpitalu ciągle mam kontakt.A kilkuminutowa wymiana zdań w sali kiedy szłam do domu nie wiedząc jeszcze że mam raka przerodziła się w przyjaźń.Razem chorujemy choć na innego skorupiaka.
Dziewczyny zazdroszczę Wam takiej onkokawki ;)
Carmen te "przygody"potrafią wykończyć ale radość z dobrej informacji niesamowita <3 <3 <3
Ja nawet przy pierwszym wlewie programu z Avastinem nie byłam na oddziale.Od razu na dziennej i fruu do domu po jakiś 8h :)Dostałam tylko receptę na zofran i tyle.Wyniki przy chemiach i późniejszym avastinie zawsze w normie.Obowiązkowo robiono wtedy didimery i białko w moczu.Złe wyniki dyskwalifikowały do podania Avastinu.Musiało być wszystko od linijki.Teraz jest o wiele mniej rygorystycznie ale widzę,że jak piszesz dbają o całą "oprawę"
Lupus no a u mnie to chyba na ryzyko szli hihi.
Witaj Izkatomczak :)Mama ani_walczę_o_mamę są z Łodzi.Kilka wpisów wyżej dała propozycje spotkań z dziewczynami z Łodzi walczącymi by się wesprzeć.Może jesteś chętna ;)
Kucja dokładnie jak piszesz.Nieważne co -byle poskutkowało. <3 <3 <3
Być może co onko to inaczej.Ja też byłam jako jedna z pierwszych w programie NFZ z Avastinem.Od tego czasu wiele się zmieniło;)
Lupus.Sterydy i p/wymiotne dostawałam do 6 chemii z avastinem.Natomiast potem dostawałam na żywca sam avastin.Pół godz i do domu.Przechodziłam chemię super i być może dlatego nie dostawałam nic .Zawsze czekała na mnie tylko saszetka z avastinem.Nic poza tym :)