Ostatnie odpowiedzi na forum
Moni, Morpheus - niełatwo mi znaleźć słowa otuchy wobec śmierci bliskich Wam osób - życzę Wam dużo sił do zniesienia bólu i szczerze współczuję - tak po prostu, po ludzku...
Aniu, dziękuje za Twoją odpowiedź. Każda wskazówka jest dla mnie bardzo ważna :)
Enni, jak się czuje mama? Wszyscy czekamy na wiadomość co u Was.
Mam jeszcze jedno pytanie. Wiem, że wiele informacji można znaleźć w internecie, ale...
Bardzo proszę napiszcie mi jak wygląda procedura zakupu sprzętu stomijnego - jeżeli ktoś z Was miałby chwilę (mam świadomość, że pytanie mogło się już pojawić, jednak trudno odnaleźć cokolwiek na 387 stronach).
Nie chodzi mi o wystawienie zlecenia i karty zaopatrzenia, a raczej o to jak wygląda kupowanie w praktyce. Moi rodzice są z małej miejscowości i zastanawiam się jak będą kupować sprzęt oraz czy refundacja jest adekwatna do potrzeb pacjenta? Ja niestety mieszkam 150 km dalej i nie będę mogła zająć się tą kwestią bezpośrednio, ale chcę pomóc zorganizować wszystko mamie.
Z góry dziękuję za poświęcony czas :)
enni, Mój tata przed operacją usunięcia płuca był załamany. Dosłownie zmusiłam go do podpisania zgody. Jednak po operacji wszystko się zmieniło, mimo że fizycznie czuł się źle, psychicznie miałam wrażenie, że jest silniejszy od nas. Mam nadzieję, że Twoja mama też poczuję wewnętrzna ulgę, że pozbyła się guza i będzie z nową siłą podejmować walkę o powrót do zdrowia.
Oj Maba Maba :P "może i to czasem warto "...
Ale wiesz, ja mamuśka karmiąca więc realizację Twojego skojarzenia ceduję na Was :P
Wstępnie anestezjolog potwierdził możliwość operacji - mam nadzieję, że masz rację (tata ma tylko jedno płuco)
Enni najważniejsze, że już po operacji. Nie znam się na tym, ale to rozległy zabieg więc na pewno straciła trochę krwi i przetaczanie byłoby zrozumiałą procedurą. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze - trzymam kciuki za szybki powrót mamy do formy. Zrozumiałe, że jest Ci przykro, ale nie zadręczaj się tym, że Cię przy niej nie ma. Na pewno wie, że wspierasz ją całym serem.
Dziękuję za ciepłe przyjęcie i DOBRE SŁOWA. W tej chwili to one są najważniejsze. To co pozornie jest błahe, okazuję się być ostatnią deską ratunku a nawet dechą chciałoby się powiedzieć. ;)
Bogda widzę, że dzisiaj przeżyłaś jedną z wielu wizyt z cyklu "skomplikowane". Jedno jest pewne - w takiej sytuacji trzeba pokazać, że nam zależy. Często jesteśmy którymś z kolei pacjentem i czasem mam wrażenie, że naszym zadaniem jest skłonienie do działania i wlanie entuzjazmu w to działanie. Oczywiście nie zawsze działa, ale widzę z doświadczenia, że upór i kontrolowana stanowczość mogą naprawdę wiele.
Aniu - poczytałam trochę o innych przypadkach. Dziękuję za wskazówkę i przytoczenie przykładu męża - to naprawdę pomaga pozytywnie myśleć.
Natalia mam nadzieję, że tata jest spokojniejszy - jak już wspomniała Bogda -świadomość działania pomaga. Mój tata zawsze, kiedy ma jakiś konkretny cel - chociażby wyznaczony termin kolejnej wizyty, zmienia na chwilę podejście. Staje się spokojniejszy i skrupulatnie układa dokumenty, żeby wszystko było przygotowane.
U nas też wszystko rusza do przodu. Z tego chyba mogę być zadowolona - jak pisałam od pierwszego USG minęło niecałe 4 tygodnie. Tata ma wyznaczony termin zabiegu na 21 marca a spotkanie z anestezjologiem na 16 marca. W tak zwanym międzyczasie musi zrobić spirometrię i badania krwi.
Mi też dzisiaj jakoś troszkę lżej - to także Wasza zasługa :) Wsparcie tych, którzy wiedzą przez co przechodzi chory i jego rodzina ma szczególną siłę.
Ps. Jose-leon: dziękuję za komplement - ich w końcu nigdy za wiele :)
Chodzi mi dziś po głowie tekst:
"Ale czy warto?
Może nie warto?
Ech, chyba warto...
Tak, tak - warto.
Bardzo to warto.
O, tak - to warto.
Jeszcze jak warto!"
A co! Niech Wam też pochodzi :)
Witam wszystkich. Od jakiegoś czasu śledzę forum ponieważ mojego tatę dopadł rak pęcherza moczowego - guz pierwotny G3 naciekający tkankę tłuszczową, bez widocznych przerzutów na węzły chłonne.
Pierwsze wyniki (USG) pojawiły się jakieś 3 tygodnie temu. W tym momencie tata jest po częściowej resekcji guza (TURT) mamy też wyniki histpata i tomografii. Mam nadzieję, że tata zostanie poddany zabiegowi usunięcia pęcherza i wszystko się powoli ułoży. Jutro powinniśmy mieć wstępny termin operacji.
Problem tkwi w tym, że tata jest po resekcji płuca (6 lat temu złośliwy nowotwór), która teoretycznie nawet nie miała szans się udać - podobno nie było już co operować...na szczęście udało się znaleźć lekarza, który podjął się wtedy operacji. Mam nadzieję, że teraz znajdzie się lekarz który podejmie wyzwanie narkozy dla taty - bowiem już pojawiły się wątpliwości urologów.
Trochę się rozpisałam, ale sytuacja mnie zaczyna przerastać. Rok temu cieszyliśmy się że minęło pięć lat od operacji płuc. Teraz znów czeka nas ciężka walka...
Wszystko komplikuje fakt, że ja nie jestem już tak dyspozycyjna jak wtedy i nie mogę trwać przy tacie wraz z mamą ponieważ sama niedawno zostałam matką i mam kilkumiesięcznego szkraba w domu. Wiem, że to frazesy, ale tyle pytań o sprawiedliwość losu kłębi się w głowie. Wierze, że i tym razem wszystko będzie dobrze, ale tak trudno zachować pogodę ducha, pokazywać radość maluszkowi, kiedy serce pęka...