Ostatnie odpowiedzi na forum
Jak ja byłam na leczeniu to trzymała mnie mysl, ze jak sie skonczy wróce w moje góry :) Myśle, ze cel po leczeniu pozwala nam przetrwac. Ja nie byłam leczona w szpitalu tylko dojezdzałam. Nie mieszkalam w domu a u zaprzyjaznionej osoby. Pamietam, ze wieczory były trudne. Choc nie leczono mnie w szpitalu ale skutki uboczne leczenia były te same. Choc mysłałam, ze bede czytac (tyyyle wolnego czasu) niedawałam rady. Piekło, bolało, udawłam ze czytam i zasypiałam nad ksiazka. To chyba moje szczescie, ze mogłam spac. Jestem spiochem a budziłam sie o 6 rano i przygotowania do dnia.... Wiem, ze to nie to samo ale moze chodzi o to samo. Aby nie myslec tylko o leczeniu a myslami uciekac gdzies, skupiac sie nad czyms.... i człowiek uspakaja sie... Nie wiem co jeszcze...odzywaj sie a bedziemy działac na biezaco :)
Nigdy nie byłam w takiej sytuacji i nie mam pojecia jakby sie zachowywała. Nie jestem tez psychologiem... Nie wiem jak jest z mozliwoscia dzownienia (telefon, rozmawa np przez skypa). Jak jest taka mozliwosc... ja zawsze jak mi ciezko dzownie do przyjaciółek.... Do mnie tez mozna dzwonic :) Skypa nie podałam ale moge podac przez maila. Mail podałam w moim profilu....
I jeszcze mi sie przypomniało jak podczas przygotowan do brahy... mnie na chwile usypiali. Pani anestozjolog przed zasnieciem radziła mi myslec o czyms przyjemnym, pytała o wakacje... a ja taka zdenerwowana mysłałam "o czym ona gada ja tu leze chora..." ale i tak zasypiałam :) ja miałam swoj sposób na zasniecie :) Jak zazwyczaj radziłas sobie z przetrwaniem? Bo jak doczytałam sie to nie Twoj pierwszy raz... I jeszcze nam sie wydaje, ze jestesmy słabi a siła tkwi w nas :)
A jak byłam leczona to niewiele wiedziała o tej chorobie. Zaufałam lekarzom. Jak dotychczas twierdze iż sa zazwyczaj małomówni to mam do nich szczesie. Tzn w szpitalu onko..bo lekarza pierwszego kontaktu nadal szukam ;) Zaufanie i wiara iz chca dobrze..moze czynic cuda :) Jeszcze jedo. Ja nie byłam leczona w szpitalu ale i talk przechodziła swoje 5 min szpitalnego sierpienia. I nie mysle tu o chemi bo choc to były 3 godz ale o (niby) 15 min brahyterapii. Łzy same płyneły. Wtedy sama szukałam ratunku dla siebe. Nie jestem świeta ale modliłam sie. a Ty pewnie sama znajdziesz cos co pomoze Ci przetrwac te izolatki itp. Czasami czlowiek sam nie wie ile potrafi wytrzymac. Dowiaduje sie jak wygra :)
To nie wiele chyba wymagasz choc to róznie bywa... Nie mam pojecia jak potrzymuje sie na duchu ale wiedz, ze chce to zrobic dla Ciebie tylko nie wiem jak. Czasami warto nie dac sie rozkleic (choc i łzy sa wazne bo podobno oczyszczaja organizm ;)) a wrecz na cos sie zdenerwowac i chęć walki sama wraca. Ja teraz tyle naczytałam sie o raku \, ze juz mi głowa paruje..;)
I jesli trzeba Ci w czyms pomoc dawaj znac. Chyba po to jest forum ;) Ja tak wlłasnie z niego korzystam. Dobrych mysli :)
No to sił Ci zycze, wszelkich:) czytałam własnie Twoje wypowiedzi tutaj. Widze, ze jestes silna i tak trzeba trzymac ;) Ja nie byłam w szpitalu dłuzej niz 2 dni. I to nie teraz a na własne zyczenie ;) Kiedys myslałam, ze rak jest jeden. A to nie takie proste jak i człowiek jes b skomplikowany. Pisz jak bedziesz mogła, dawaj znac jak sie walczy i wygrywa:) Wazne dla Ciebe i dla nas;) Pozdrawiam
Czy na długo tam wracasz?
I jeszcze...Czy ktos moze czytał 'Antyrak" Nowy Styl Życia autor: dr David Servan- Schreiber. Ja czytam ja po raz drugi (za pierwszym razem ja połknełam chyba, była u konca lecznia). Co o niej myślicie?
:) dziękuję. Sprawdze w doswiadczeniu :) I co jeszcze z tym oczyszczaniem po chemii, wogóle leczeniu..