Ostatnie odpowiedzi na forum
Dandy, guzek w nadnerczu, jeśli nie ulega wzmocnieniu kontrastowemu, jest prawdopodobnie zmianą łagodną, np. torbielą lub gruczolakiem. Ja mam taki w nadnerczu od kilku lat i nic się nie dzieje, nie rośnie.
Co do reszty, to się nie wypowiadam, charakter tej zmiany powinien wyjaśnić lekarz na podstawie dodatkowych badań, np. RM.
Czarownica, takie warunki spełnia 90% z nas, jeśli nie więcej. Słyszałam dużo pozytywnych opinii o Avastinie.
Milka, takie emocje towarzyszą wszystkim, nie jesteś tu wyjątkiem. To jest normalne.
Trzymaj się, kochana, dasz radę!
Dzisiaj po tygodniu spędzonym w domu zaliczyłam krótki spacerek na pocztę i z powrotem. Dzień przepiękny, słoneczko od rana do zmroku, dużo śniegu, ale już ubity. Na termometrze minus 10st., ale wiatr wreszcie zelżał, więc mrozu specjalnie się nie czuje. Taką zimę lubię, byle nie za długo.
Miłośników białego szaleństwa zapraszam na Podlasie. A jakie tu u nas urządzają kuligi!
Poczytałam trochę o właściwościach naparu z huby brzozowej. Coś w tym może być! Jeśli nawet nie pomaga w niszczeniu guzów nowotworowych, to wzmacnia organizm i działa pozytywnie w wielu innych stanach chorobowych.
Krysiu, bardzo możliwe, że dostawałaś placebo. Zawsze jest takie ryzyko.
Ja żadnych nadziei z tym badaniem nie wiążę, tym bardziej, że bardzo wątpliwe abym się do niego zakwalifikowała. Prosili przesłać dokumentację, to im wyślę. Wystarczy, że przeczytają wynik PET, to pewnie od razu podziękują.
W moim przypadku, gdybym się jednak zakwalifikowała, jest nie tylko ryzyko placebo (to mnie specjalnie nie przeraża), ale kwestia dojazdów. Gdzie Rzym, a gdzie Krym - z Białegostoku do Szczecina to kaaawał drogi! I jechać, by dostać witaminki?
Z drugiej strony spróbować warto, więc spróbuję.
Kasiorku, fajnie, że cię rozbawiłam. Teraz i sama się z tego śmieję. Trzeba na łeb upaść, by po chemii sięgać po takie rzeczy! Tyle, że dla mnie to nie pierwszyzna. Zawsze po wlewie mam ochotę na coś słonego, ostrego, albo nie mam ochoty na nic przez kilka dni. Najbardziej smakuje mi właśnie śledzik z pomidorem (tym razem był z cebulką), albo schab w soli. Pychota!
Myślę, że tym razem zaszkodził mi przede wszystkim Emend, a owe specjały dopełniły reszty.
No, nic, obżarstwo zostało surowo ukarane. Nauczkę dostałam, ale jak będzie po następnym wlewie - zobaczymy.
Gdzie deszczowo to deszczowo. W Białymstoku rano było -11 stopni. Teraz jest -9 i piękne słoneczko. Niestety, wiatr, że może łeb urwać.
Chyba będę już powoli wracać do żywych. Jest mi trochę lepiej.
Kucja, ja uważam, że trzeba żyć tak, by niczego nie żałować. Nasza choroba to nie skutek złej diety. Takie są poglądy różnych dietetyków, ale ich poglądy na "zdrowość" różnych produktów zmieniają się, jak w kalejdoskopie. Znam dwie osoby, które miały hopla na punkcie zdrowego odżywiania, nie paliły, uprawiały jogę i różne sporty. Obie zmarły na niedrobnokomórkowego raka płuc.
Masz idealną figurę mimo słodyczy, czy braku diety? Trzymaj tak dalej! Dieta jest dla tych, którzy mają nadwagę, albo tych, którym szkodzi to czy owo (jak było przed chwilą w moim przypadku).
Ja, mimo choroby, nie mam zamiaru z niczego rezygnować. Jem to, co lubię i na co mnie stać. Odstawiam to, co mi szkodzi. Ale obżarstwo jest paskudne!
Żeby to tylko placki... Wcześniej narobiłyście smaku śledzikami, też jadłam. Chemia, Emend, śledzie, placki... Ledwie dycham. Jutro głodówka, zero żarcia.
Biorę hepatil i popijam alumagiem, potem xenna extra i spać. Dobranoc wszystkim!
A soda to niby - co? Ziółka?
Dziewczyny, nie lubię chemii, nie lubię leków przeciwwymiotnych i placków ziemniaczanych. Niczego nie lubię!
Od czwartku leżę i cierpię. Wszystko mnie boli. Podali mi nowy lek przeciwwymiotny "Emend". Ktoś tu niedawno o nim wspominał. Fakt, zero wymiotów i nudności, ale obstrukcja, jak stąd do końca świata. Xenna i Senes sobie nie radzą. Dzisiaj poczułam się już trochę lepiej, ale napadła mnie chęć na placki ziemniaczane ze śmietaną.
Boże, obżarstwo zostało ukarane. Znowu brzuch jak balon, znowu boli jak diabli. I to na własne życzenie.
Annamaria, moje problemy z żołądkiem to już historia. Miałam nie tylko zapalenie błony śluzowej, ale też i wrzody. Leczyłam się u gastrologa (nigdy nie stwierdzono u mnie helikobakter pylori). Trwało to, niestety, kilka lat, ale już ponad 15 lat nie mam żadnych dolegliwości. To dawne czasy, wtedy jeszcze nie stosowano tych dwuskładnikowych antybiotyków, jak obecnie. Poradzisz sobie!