Ostatnie odpowiedzi na forum
Ludzi nieświadomych swojej choroby jest więcej, niż by się wydawało. W szpitalu spotykam kobiety w stanie już bardzo ciężkim, które planują generalny remont w domu, wymianę mebli, jakieś poważne zakupy. Do końca wierzą, że wyjdą z choroby i wszystko będzie ok.
Miesiąc temu leżałam w jednej sali z kobietą ze wsi, 52 lata. Marker już kilka tysięcy i dalej rośnie, przerwano chemioterapię Topotecanem. Przyjechała na czwarte odbarczanie. Mówiła, że planują z mężem sprzedać kilka hektarów ziemi i zacznie się leczyć prywatnie.
Może to i dobrze, że niektórzy wierzą do końca, że pokonają raka, mimo wielu wznów i kolejnych chemioterapii. Po co się zamartwiać, póki człowiek czuje się dobrze, póki dają tę chemię, póki jeszcze leczą lub udają, że leczą?
Lola, przy chemioterapii neutropenia zdarza się. Szkoda tylko, że czekaliście aż 3 dni. Zawsze w takich przypadkach, tj przy wysokiej gorączce, należy jechać jak najszybciej na onkologię, bo to jest zagrożenie życia. Ale skoro mama już tam trafiła, to otrzyma stosowną pomoc. Podadzą krew i czynniki wzrostu i mama od razu poczuje się lepiej.
BonjourMM, wcześniej nie wspominałaś o mdłościach i wymiotach. Silne bóle brzucha, wymioty i zaparcia od siedmiu dni, to poważna sprawa. Jedźcie jutro koniecznie na onkologię. Być może lekarze już podejrzewali podniedrożność, stąd tak silne leki na bazie opiatów.
BonjourMM, jestem po czterech wlewach Caelyxu, nie wymiotowałam ani razu. Mam, podobnie jak Kucja, lekkie mdłości i to tylko jeden dzień.
Lilith, możliwe, że dostaliście bez problemów skierowanie do hospicjum domowego ze względu na niegojącą się ranę pooperacyjną?
Dzięki, Lilith! Miałam kontakt z hospicjum, gdy chorowała moja mama, potem tym się nie interesowałam. Wielokrotnie jednak zastanawiałam się, jakim cudem Twoja mama jest objęta taką opieką, skoro ma się dobrze (i dobrze, że tak jest, oby jak najdłużej)!
Przejrzałam strony hospicjów w naszym mieście. W każdym przypadku jest wymagane skierowanie i to po zakończeniu leczenia onkologicznego. Myślałam, że jednak coś się zmieniło od czasu choroby mojej mamy, tylko ja o tym nie wiem. No to jeszcze trochę poczekam...
Lilith, zgadzam się z tobą, co do odbarczania, tylko że w tym przypadku jeszcze odbarczania nie było, więc mało prawdopodobne, chociaż możliwe, że tego płynu w tak krótkim czasie nie nazbierało się aż tak dużo. Oby to nie była niedrożność...
Lilith, napisz, proszę, jak załatwić hospicjum domowe. U nas trzeba mieć skierowanie od onkologa, a ten może je wypisać dopiero po zakończeniu leczenia, tzn. kiedy już w szpitalu wyczerpano wszystkie środki. Czy jest jakiś inny sposób, żeby obejść skierowanie?
BonjourMM, może spróbujcie zadzwonić na oddział (pokój lekarski) i spytać, co w takiej sytuacji robić. Numer telefonu powinien być na karcie wypisowej. Dzisiaj to już trochę późno, pewnie jest już tylko lekarz dyżurny, a ten może być z zupełnie innego oddziału. Ale spróbować warto. Myślę, że gdyby do rana nic się nie zmieniło, to trzeba jechać na onkologię.
Możliwe, że masz rację, iż dolegliwości bólowe są spowodowane bardziej obstrukcją niż wodobrzuszem. 7 dni bez wypróżnienia to bardzo dużo! Skoro wznowa nastąpiła praktycznie po dwóch miesiącach, to tego płynu pewnie nie było jeszcze dużo i dlatego zadecydowano o podaniu chemii. Gdyby czopki nie działały, to można spróbować lewatywy, są do kupienia w aptece.
Obawiam się, że Lactulosum po 7 dniach zaparcia już nie ruszy.