Ostatnie odpowiedzi na forum
Dziewczyny, dzięki za słowa otuchy i przepraszam, że wniosłam tu tyle pesymizmu.
A z tym badaniem markera co miesiąc, to napisałam tak z głupia frant. Oczywiście, wcale tego nie żałuję i będę to robić dalej. Uważam, że trzeba badać, szczególnie w przypadku wzrostu. Moja doktor powiedziała, że skok markera o 100% w ciągu miesiąca przeważnie świadczy o wznowie, nawet jeśli to jest skok w granicach normy (np. z 10 na 20).
Usłyszałam to, co napisała Elbe - póki badania obrazowe nic nie wykazują, to sam marker nie wystarczy do wdrożenia chemii.
Czytałam wiele opracowań na temat postępowania w przypadku wznowy raka jajnika. Badania dowodzą, że szybkie podanie chemii tylko w przypadku systematycznego wzrostu markera nie wpływa pozytywnie na długość przeżycia chorej, a tylko ją osłabia. Na mój rozum jest odwrotnie - chemia lepiej zlikwiduje czy zmniejszy małego guzka, niż gdy on osiągnie już duże rozmiary. No, ale ja nie jestem lekarzem.
Gdzie mam tego skur... ? Łatwiej powiedzieć, gdzie go nie mam. Niech to szlag!
Dzisiaj po raz pierwszy w życiu żałuję, że nie znoszę alkoholu. Spiłabym się jak bela!
Po cholerę badałam sobie ten marker? Żyłabym sobie jeszcze jakiś czas w niewiedzy i czułabym się zdrowa.
Annamaria, wybacz, że się wtrącam, ale po co ci się głowić nad tym "dlaczego rak jajników to rak otrzewnej". Nie masz jeszcze wyniku, póki co - nie masz jeszcze żadnego raka!
I wiesz, co? Może to nie jest w ogóle rak! Życzę ci tego z całego serca!
No, proszę! Miałam dzisiaj nic nie pisać, ale mnie poniosło i nosi dalej. Dostałam wynik Peta. Niestety, Elbe, mój marker nie był urojony, a tak chciałam, by twoje słowa okazały się prorocze. Jest źle i to bardzo. Koniec złudzeń.
Elbe, co do tych 6 miesięcy, to pisałam, że mogę się mylić. Mnie sanatorium nie interesowało, więc nawet nie starałam się zapamiętać. A z pamięcią jest źle, nawet bardzo!
Annamaria, badanie masz już za sobą, teraz poczekaj na histopatologię.
Skoro lekarz nic podejrzanego nie zobaczył, to trzeba się cieszyć. Z drugiej strony - marker nie rośnie bez przyczyny, więc nie można tak tego zostawić i trzeba tę przyczynę znaleźć. Moim zdaniem - nie rób prywatnie żadnych badań do czasu otrzymania wyniku. Może tam będzie wskazana przyczyna. Ludzkie oko jest zawodne. A póki co - nie denerwuj się, nie jest źle!
Na nowotwor.eu (nie wiem, czy tam wchodzisz) jest Kina, która korzystała z sanatorium po leczeniu raka jajnika.
Nie chce mi się czytać jej wątku, bo to dość dużo, ale coś mi się przypomina, że termin po zakończeniu chemioterapii jest dość krótki, by otrzymać takie skierowanie. Chyba 6 miesięcy, o ile się nie mylę, więc musisz się spieszyć. Powodzenia!
Ja przed operacją miałam tylko 160, jestem chyba z tych "niemarkierowanych".
Od chyba roku mam problemy z zakażeniem dróg moczowych i za diabła nie mogę się tego pozbyć. Zaczęłam się już leczyć u urologa, ale jakoś bezskutecznie. Przyjmowałam nawet przez 3 miesiące szczepionkę i też nie zadziałała. Ostatnio przyjmowałam Nolicin. Może to on zatrzymał w miejscu ten marker?
Urojona ciąża, urojony marker - fajne. Chciałabym, żeby tak było! Pozdrawiam!
Annamaria, jesteś już po zabiegu? Odezwij się!
A ja sobie siedzę i gapię się w moje markery, jak sroka w kość. I takie durne myśli mi chodzą po głowie...
Przez kilka miesięcy marker rósł, najpierw powolutku, a od maja coraz szybciej. A tu masz - trzy tygodnie temu 100,50, teraz 101,50. Praktycznie to samo. Może błąd laboratorium, a może to jednak nie wznowa, tylko problem z drogami moczowymi?
Pomarzę sobie jeszcze dzień, dwa, zanim przyjdzie wynik PETa. A potem szara rzeczywistość...
Annamaria, nie denerwuj się! Nie wiem, jak to wygląda przy laparoskopii, ale jeżeli będzie taka potrzeba, to te zabiegi zrobią ci na miejscu. Trzymam kciuki za pomyślny wynik!
Limarri, dzięki za pamięć! Wynik PETa już jest, ale czekam na przesłanie go pocztą. Myślę, że w poniedziałek lub wtorek powinnam go otrzymać.
Wczoraj zrobiłam badanie markera. Niby nie jest źle, skok wprawdzie jest, ale tym razem bardzo mały (20 września - 100,50, a 9 października - 101,50).