Ostatnie odpowiedzi na forum
Dzisiaj jest fajny lekarz ktory sie stara i nadzoruje i dziala wiec od razu zarzadzil dzialanie. I tak powinno byc. Dzieki za info o morfinie:)
Czarownica, wracajac do porannego tematu psiakow i innych zwierzakow to doskonale Cie rozumiem:)
Lewatywa na mnie nie dziala. W sumie nie pierwszy raz bo przed operacja tez nie dzialala. Po obiedzie zwymiotowalam i juz byla akcja droznosc wlacznie z konsultacja chirurgiczna do ktorej nie doszlo. Ale to byla chyba reakcja na lek bo po kazdym podaniu tego leku mnie muli i tym razem po prostu nie utrzymalam. W kazdym razie zrobili zdjecia i jest ok. Tzn. moze byc bo rewelacji tez nie ma ale jest lepiej niz rano.
Gabrysia, ja dostalam morfine bo zaczelo mnie bolec podbrzusze. I od tego czasu zaczely sie problemy z wyproznianiem. Swoja droga mysle ze to za mocny lek na ta chwile bo jak odpuszcze dawki to mnie nie boli ale oni tu z zegarkiem w reku podaja wiec juz mi sie nie chce tlumaczyc zeby odpuscic. Mozesz napisac cos wiecej o tej morfinie i wplywie na jelita? Dzieki.
Aga, nie kus losu. Wytnij wszystko i ciesz sie zyciem. Nie mam doswiadczen z adopcja ale sama bym sie zdecydowala. Spojrz na to tak czy nie lepiej byc zdrowa matka adoptowanego dziecka niz matka wlasnego dziecka zyjaca w niepewnosci? Mysle ze mozna pokochac adoptowane dziecko jak swoje. Masz wsparcie meza, to tez bardzo wazne. On tez na pewno chcialby miec zdrowa zone i matke swoich (adoptowanych) dzieci. To tylko takie moje teoretyczne gadanie bo doswiadczenia w tym nie mam ale dziele sie moimi przemysleniami z Toba:)
No to widac Czarownica, ze mamy te same "psie klimaty":)
Nocka spokojnie poza tym ze jelita dzialaja coraz slabiej i mam dostac lewatywe. Mam nadzieje ze cos sie ruszy... caly czas bylo dobrze a tu od 3 dni jeszcze to... ja naprawde nie wiem jakich pozytywow sie lapac bo tu tylko same negatywy. Jedno sie poprawi, drugie sie pogorszy. W przyszlym tygodniu ma byc chemia. Bardzo im tu zalezy zeby podac w terminie a ja tu ciagle jakies numery wywijam
Nasza w czasie burzy spi pod lozkiem rodzicow:) poczatkowo nie mogli jej znalezc ale juz teraz wiadomo. Zawsze jak jest burza to chowa sie pod cos, jak do budy. Przypuszczamy ze boi sie blyskow i chowa sie w miejsca gdzie ich nie widac. To w ogole bardzo strachliwy piesek, maly sznaucerek, maskotka, kanapowiec i poduszkowiec. Boi sie nawet jak cos spadnie albo ktos kichnie:)
Po ogrodzie chodzi sobie swobodnie, tu wyjdzie, tam sie polozy, wroci do domu, znowu wyjdzie wiec tu kojec nie spelni funkcji. To by bylo ograniczanie swobody. Jak zaczyna szczekac to staramy sie ja schowac do domu albo zajac czyms zeby nie denerwowala ludzi ale ona szczeka najczesciej wlasnie jak ja to dziecko denerwuje...
Doczytalam teraz o pisklaku:) dbaj o niego, niech zdrowieje pod Twoimi skrzydlami:) a jamnior powinien dostac stosowna reprymende:)
Nasz piesek tez jest pod kroplowkami. Ma zapalenie zoladka i jelit wiec wspieramy sie w bolu razem. Mamy podejrzenia ze sasiedzi nam go podtruwaja bo to nie pierwszy raz i zawsze sa jakies podejrzane zbiegi okolicznosci po czym psu siadaja jelita. Faktem jest ze to maly szczekacz i to do przesady co rzeczywiscie moze sasiadow denerwowac ale z drugiej strony najczesciej wpada w szal gdy wzdluz wspolnego plotu biega ich 8-letnia corka, ktora dodatkowo tupie na psa noga. Pies szczeka ze strachu, nie z agresji. Czy nie prosciej wytlumaczyc dziecku zeby sobie odpuscilo i biegalo przy innym plocie? W koncu 8 lat to juz kumate dziecko, madrzejsze w koncu od psa. Psa probowalismy oduczac na wszystkie sposoby ale niestety za glupi w calej swojej madrosci...
Czarownica, zgadzam sie. O kartki sie otarlam kalendarzem ale ich nie pamietam juz. Technika juz sie zaczynala ale nadal biegalismy po calym osiedlu, bawilismy sie w chowanego itp. jezdzilismy na rowerach, wrotkach i pozniej rolkach, gralismy w gume i na skakankach itd... biegalismy na sasiednie place zabaw, czasem przeskakujac przez plot przedszkola bo tam byly fajniejsze urzadzenia. Rodzice czasem biegali po calym osiedlu za nami ze juz czas do domu ale tak naprawde duzo szukania nie bylo bo poruszalismy sie po zaledwie kilku punktach. I to bylo normalne:) i tragedii zadnych z tego nie bylo. A jesli byly bo cos czasem na pewno sie wydarzylo to nie wiecej niz dzisiaj. I jak sie dziecko przewrocilo i polamalo to sie zdarzylo, normalna rzecz potknac sie w biegu czy na rowerze. A teraz to zaraz ciaganie rodzicow ze niedopilnowali. Pewnie, gdzie trzeba to trzeba ale dzisiejszy swiat przesadza.
Nie uwierzycie, zalatwilam baterie w pol dnia:) :) to znak ze czas spac:) dobranoc
Pamietam jak sie chodzilo po bazarach i szukalo tych gierek. Pol osiedla razem bieglo, to bylo normalne. Kto by dzis puscil 10-letnie dziecko samo na bazar... podobno nawet przed blok sie nie puszcza teraz... nasze dziecinstwo bylo pelniejsze wyzwan i samodzielnosci:) Pozniej byly gry telewizyjne i dokupowalo sie takie wielkie dyskietki. Podlaczalo sie takie ustrojstvo do telewizora i walilo calymi dniami. Oczywiscie rodzice musieli skombinowac jakis drugi telewizor dla wlasnego swietego spokoju na ktorym wiecznie wieszal sie obraz:) wspomnienia...:)