Ostatnie odpowiedzi na forum
Część z Was może nawet kojarzyć Bodzię z Syrenek <3
Babeczki, piszę w nietypowej sprawie... Mam znajomą, choruje na guzy Krukenberga. Obecnie walczy z przerzutami do kręgosłupa. Jak wiecie, lub nie, medycyna tradycyjna zbyt wiele do zaoferowania nie ma w tej kwestii. Nowotwory tego typu leczy się wyjątkowo paskudnie. Działamy dla Niej z akcją na FB. Wystawiamy rzeczy na licytacje, wspieramy wolnymi środkami... Może ktoś z Was chciałby pomóc? Ofiarować jakiś fant. Bodzia41, to jej nick na forum raka żołądka, rozpoczęła walkę w sposób bardziej naturalny, wlewy z wit. C, ozonowanie krwi. Potrzeba pieniążków także na nutridrinki.
Nawet najmniejszy odzew ma dla Niej, dla Nas znaczenie!!!
Edziula91, histopat ma znaczenie. Lekarze sprawdzą, czy w węzłach też były komórki nowotworowe. Mogą rozważać dodatkowe leczenie, np. chemioterapię. Z tego, co pisałaś w 1 poście, próbki pokazały G3. Co może być dodatkowym argumentem do dalszego leczenia.
Edziula91, trzymam kciuki!!
Miłka, Mama też narzeka na zrosty. Może to zmiana pogody. Wczoraj w Bydgoszczy padał śnieg...
Bartass , Bodzia walczy z rakiem żołądka od 4 lat. Jej historia jest w innym wątku.
A jak nie pomoże... Kup enemę w aptece i zrób lewatywę :)
Nie ma za co :) zwiększenie ruchu też pomoże. Jakieś spacerki. Do tego warzywka. Pamietaj, by jednak dużo pić. Żeby błonnik nie absorbował wody z jelitc, co sprzyja Twojemu problemowi. Pić, pić i jeszcze raz pić. Herbatka z rumianku też niektrym pomaga :)
Maryska1, zaparcia możesz mieć albo po chemii, albo po środkach przeciwywymiotnych. Co radzić? Zamocz w letniej wodzie (na noc) śliwki suszone, wypij od razu po przebudzeniu. Śliwki mozesz zjeść. Poza tym warto stosować siemie lniane. Jogurt naturalny z śliwkami suszonymi też dobra sprawa. Dużo pij, ponad 2 litry dziennie.
Genariks, moja Mama miala podobnie. Po operacji totalnie załamana, osłabiona. Z nikim nie chciała rozmawiać. Był psycholog, psychiatra, aż przyszedł ordynator oddziału gin.i po prostu Mamę opierniczył :D Prof. G był poprzednikiem prof. W w bydgoskiej onkologii :) Potem przyszła pielęgniarka słusznej postury i zaczęła Mamę ciągać po korytarzach :D dużo też z Mamą rozmawiałam. Chyba najwięcej to pomogło. (nieskromnie to brzmi, ale...) Mama bała się wielu rzeczy, jak to będzie przy chemii, wszystko bardzo bolało. Nie wiedziała jeszcze wtedy, że ma rozsiew do otrzewnej, pęcherza... Dozowałam Jej informacje. Odżyła po wyjściu ze szpitala. Zaczęła chodzić po klatce. Ale i tak łatwo nie było, bo nam się rana nie goiła, chemii nie chcieli dać przez 2 miesiące... Tak na poważnie doszła do siebie po 2 wlewie. Zaczęła walczyć, bo zaczęła się też lepiej czuć.