Ostatnie odpowiedzi na forum
Dziewczyny, przypomniałam sobie jeszcze o jednej sprawie. To temat, który mnie interesuje - taterniczko, to zadanie dla Ciebie na środę. Masz wizytę kontrolną, zatem będzie okazja. Czy mogłabyś spytać swojego lekarza, jakie są zapatrywania fachowców na operacje następowe po radiochemioterapii - czy się praktykuje takie procedury?! Jeśli nie (tak), to dlaczego...
No dobra, za bardzo się uaktywniłam. Już się wyłączam. Pozdrawiam. Anita.
Tolla, Ty to już chyba nie musisz obawiać się nawrotów? Po 14 latach możesz schować ten koszmar do szuflady, czyż nie?! Swoją drogą interesuje mnie na co przez te wszystkie lata kazano Ci zwracać uwagę, co uznawać za objawy niepokojące, a co za zwykłą dolegliwość? Co wymagało szybkiej konsultacji, a co mogło zaczekać? Pytam o to wszystko, bo nie chciałabym dzwonić do lekarza z każdą pierdołą. Anita.
Witajcie dziewczyny!
Taterniczko, dołączam się do wsparcia duchowego. Ty jesteś już ponad dwa lata po terapii, prawda? Ciekawi mnie tylko - bo wspominałaś, że miałaś rsm IIa. To ostatnie stadium operacyjne. Dlaczego zatem nie zostałaś zoperowana? Wolałaś tylko radio i chemię, czy taka była sugestia lekarza? Pozdrawiam. Anita.
Uważam, uważam. W końcu niech mam jakąś korzyść z tego horroru.
Dziewczyny, pakuje zabawki i jadę do domu. Na forum pojawię się w poniedziałek. Życzę Wam słonecznego weekendu. Anita.
Witaj Aleksandro. Dzięki za info. Wiesz, dla mnie każda dolegliwość jest nowa, bo przed chorobą nie bolało mnie nic, a teraz wszystko jest podejrzane?! Co do sklepów, to rozumiem. Ja póki co nie widzę sensu kupowania czegokolwiek, choć i tak odnowiłam sobie garderobę. W czasie terapii schudłam siedem kilo i otworzyłam kartony z fajnymi ciuchami, w które od dawna nie wchodziłam. Teraz są, jak nowe. A.
Basiu, badania w miarę możliwości rób sama - ja tak postanowiłam. Po leczeniu czekałam na pierwszą kontrolę spodziewając się skierowania na rezonans, a tu okazało się, podobnie jak u Ciebie, że nie wszystko od razu. Podobno po radiochemioterapii wyniki poprawiają się wolniej . Też chciałabym usłyszeć już, że wszystko jest ok.
Myslałam, że tylko mój ginekolog jest powściągliwy w rozmowach, ale widać to specyfika wszystkich onkologów.
Mam jeszcze pytanie do pań po dłuższej rehabilitacji. Od kilku dni mam pojawiające się falami uczucie ciepła w lewej nodze bliżej stopy. Nie wiąże się to ani z bólem, ani z opuchlizną, tylko to dziwne ciepło. Czy któraś z Was miała podobne odczucia? Jeśli tak, co na to Wasi lekarze?
Czy to standardowe atrakcje po naszym leczeniu?
Basiu, nawet nie wiesz, jak bardzo rozumiem Twoje obawy i strach. Parę miesięcy temu też czułam się młoda, zdrowa, z wielkimi planami na przyszłość. Dziś została mi tylko nadzieja i strach o jutro. Ciężko wykrzesać z siebie optymizm, gdy siedzi się na bombie, ale co nam pozostało ...
Cześć dziewczyny! Taterniczko, jesteś niesamowita! Śledząc forum mam wrażenie, że stoisz na straży dobrego samopoczucia nas wszystkich. Reagujesz na każdy wpis i dodajesz otuchy.
Nika, tydzień po terapii czułam się jeszcze bardzo podle. Byłam bardzo słaba i ciągle miałam kluchę w gardle po chemii..Pewnego dnia zwlokłam się z łóżka i powiedziałam sobie - albo padniesz, albo zaczniesz żyć. Od tego momentu czułam się już coraz lepiej. Teraz jest naprawdę dobrze - fizycznie. Wyniki jeszcze nie powalają, ale czuję, że jestem coraz silniejsza. Tylko ten strach o jutro ... są momenty, że mnie paraliżuje. Nie potrafie jeszcze snuć planów, zaczęłam jak szalona wszystko ;porządkować, jakby jutra nie było. Koszmar. Z drugiej strony wierze, że jeszcze długie lata przede mną.
Basiu, badanie kontrolne - na razie miałam tylko jedno - też zaskoczyło mnie trochę powierzchownością. Przed wizytą miałam zlecone USG jamy brzusznej, morfologię, OB, mocznik i kreatyninę. Samo badanie tylko dopochwowo. Usłyszałam, że na cytologię i markery jeszcze za wcześnie - mogą być fałszywie dodatnie. Mam zrobić przed kolejną wizytą we wrześniu i tyle.
Taterniczko, chcesz, żebym napisała coś o sobie ... mam 49 lat, wspaniałą rodzinę i do dnia diagnozy miałam też dobre i w miarę spokojne życie - teraz podszyte strachem już nie irracjonalnym, ale rzeczywistym. Z tym trudno mi się oswoić. Zawsze byłam super zdrowa, a tu taki klops ...?! Ironia losu polega na tym, że zawsze bardzo o siebie dbałam i regularnie robiłam badania. Zabrakło dobrego lekarza. Trafiłam na indolenta, który zbagatelizował symptomy i doprowadził mnie do ściany.
No nic, stało się. Teraz pozostaje mi wierzyć, że los zapisał dla mnie jeszcze długie i szczęśliwe lata.
Z czasem napiszę więcej o sobie, ale jeszcze nie jestem gotowa.
Cieszę się, że trafiłam na wasze - teraz już nasze - forum i mogę uczestniczyć w rozmowach.
Dziewczyny, jeśli macie jakiekolwiek pytania dotyczące samej terapii, samopoczucia w trakcie i po, diety, itd. pytajcie śmiało. Chętnie podzielę się wszystkim, co wiem.
Pozdrawiam Was gorąco. Anita.
Witajcie dzielne kobietki! Jestem na forum pierwszy raz - jako uczestniczka. Wcześniej odwiedzałam Was ciągle szukając pocieszenia, nadziei i wiary.
Dzisiaj jestem dwa miesiące po leczeniu - radiochemioterapia bez operacji - IIb. Fizycznie czuję się świetnie, ale psyche siadła mi całkowicie. Nie mogę przestać roztaczać fatalistycznych wizji. Powoli zaczynam popadać w obłęd i nie wiem co robić?! Pewnie każda z Was przechodziła takie stany ... czy tylko ja oszalałam?
Pozdrawiam. Anita.