Ostatnie odpowiedzi na forum
Dokładnie tak jest.Nikt nie skacze z radości że jedzie na onkologię.Ja też odliczałam czas do końca...a tu nagle dong...zostałam sama sobie w domu z mnóstwem pytań i strachem co dzieje się w środku.Zniknął marker co 3 tygodnie,lekarz którego mogłam zapytać.Zniknęła ta stabilizacja.3 miesiące wydawało się kosmiczną odległością czasową ....
Sierotka są tu dziewczyny z potworniakami więc pewnie się odezwą.
Ten stan opuszczenia i osamotnienia towarzyszy wszystkim.Nikt nie cieszy się że już po....Znikają badania,pytania,kroplówki ,lekarstwa...Tak to się dzieje ale potem człowiek się uczy być z chorobą sam na sam.Wy jednak macie jeszcze 12 wlewów avastinu więc będziecie czuły się bezpiecznie :)Nie wiem co mam napisać o Avastinie.Ze wszystkich chyba dziewczyn znanych mi tu na forum wzięłam go jako pierwsza prawie 4 lata temu.Chemię zniosłam świetnie i tak samo sam Avastin.Jednak ja mam b.silny organizm pewnie stąd tak wszystko łatwo poszło.Z Avastinu został mi prezent w postaci ciągłych kłopotów z zatokami.Chociaż do końca nie wiem czy to po chemii czy po samym Avastinie.Co do badań,to człowiek po wszystkim czuje się jak uwięziony atom który odbija się od ścianek w różnych kierunkach nie mogąc się wydostać.Pamiętam jak się miotałam.Może PET,może coś tk,może do gina...Co jeszcze,co jeszcze....Tak naprawdę z perspektywy czasu i wiedzy nawet tej tutaj okazuje się że nie da się wiele przyśpieszyć.Jeśli rośnie marker,to czekają do wyników badań obrazowych,bo dawanie chemii na ślepo tylko osłabia pacjenta a jest udowodnione,że nie przedłuża mu tym życia więc zasada że podają jak widzą chyba jest tu uzasadniona.Zrobi sie PET prywatnie,zapłaci 6000zł będzie czysto.Super ale za 3,5,7 mies może tak nie być i PET jednorazowo nic nie dał...Jeśli jest podejrzenie wznowy wtedy PET jest wskazany żeby określić gdzie są umiejscowione zmiany i czy podawać chemię.Ania,powoli,z rozwagą.Róbcie sobie marker prywatnie w jednym labolatorium.Jak macie finanse to usg gin i jamy brzusznej raz na jakiś czas.W peta nie warto inwestować bo po operacji i chemii mogą świecić teraz różne rzeczy.Narazie prawie rok przed wami bycia pod kontrolą :)Ja miałam podczas Avastinu ca125 robione co 3 tyg.po 6 chemii przed Avastinem TK również.Do tego mocz,didimery,ekg,morfologię....
Marysia 90 też mam sąsiadkę teraz chyba ze 13 lat po diagnozie.Pisałam tylko,że nie jest nam niestety dany spokój nawet po wielu latach.Taki los <3Kiedyś kult 5 letniego życia bez wznowy niejako gwarantował "wyleczenie"Teraz to tylko 5 lat a dalej też niewiadoma....Trzeba żyć,liczyć lata i cieszyć się z tego co za nami i z dnia dzisiejszego.Reszta to wiara w szczęśliwe zakończenie <3Ja po tych 4 conieco już planuję ale nie myślę co będzie za rok czy pięć....ten komfort mają ludzie nieświadomi kruchości swojego istnienia...Mówię to za siebie.Inni może czują inaczej i może oni mają rację.Ja mam już wrośniętą pokorę do życia.
Tatmag masz rację z tym liczeniem.Mamy darowane kawałek czasu a nigdy nie wiadomo co nas czeka.Ostatnio czytałam jakieś statystyki i jakieś 3,7%kobiet chorych na raka jajnika ma wznowę między 60 a 120 miesiącem od zakończenia chemii.Mały %a ryzyko nadal i życie na bombie.5 letnie przeżycia to niestety między bajki włożyć..,,
Ja w ten tryb weszłam po 4 latach po operacji.Jakoś 20 grudnia minie od pierwszej a końcem stycznia od drugiej.
Kucja a nie myślałaś o zmianie ośrodka?Gliwice to taka fabryka trochę....
Bo oszczędzają na ludziach ile wlezie :/
Ja już też wracam.Rozpoczynam co półroczne wizyty kontrolne.Tak więc dużo czasu przede mną.Turczynka super.
Resztę jak schodzi skóra wykasowałam.Zresztą to było tak okropne,że lepiej nie pokazywać.Jadę zaraz na Onko.