Ostatnie odpowiedzi na forum
Kochana Jasiu, w poniedziałek mam mieć operację włożenia tego cewnika do brzucha i właśnie nie wiem za bardzo jak to działa, czy od razu podadzą mi chemię czy będę musiała wrócić za kilka dni.
Mam tylko nadzieję, że ten lekarz co zaproponował mi tą chemię do otrzewną wie co robi i że rzeczywiście ta chemia jest bardziej skuteczna.
Bo ja już sama nie wiem co mam myśleć.
Ona25
Cieszę się, że mnie rozumiesz i nie oceniasz..Ja sama naprawdę bardzo źle się z tym czuję, zwłaszcza przez to, że moje dzieci niestety na to patrzą. Byłam głupia ale muszę teraz tak jak pisze Jasia zacisnąć zęby... To nie o to chodzi żeby on się nade mną teraz litował, nie chciałam żeby tak było ale wierzyłam, że będzie inaczej się do mnie odnosił jak się dowie z czym się zmagam...
Może macie takie przyjaciółki na które możecie liczyć, ja też myślałam że takie mam ale jak się dowiedziały o mojej chorobie to potraktowały mnie jak trędowatą. Może się boją, że się zarażą? Nie wiem ale wiem jedno, że nie ma nikogo z kim mogłabym porozmawiać szczerze z kim mogłabym płakać i się bać...To wszystko jest takie trudne...
Wiem, że on nie jest człowiekiem to socjopata wyzuty ze wszelkich uczuć. Ale czego ja się spodziewałam, dlaczego teraz miałabym mieć lepiej skoro całe moje życie to udręka i walka o życie i przetrwanie.
Nie wiem dlaczego on mnie tak traktuje, nie jestem zła...a może jestem? Nauczyłam go tego że sama zawsze myślę o wszystkim, że płaciłam sama rachunki, że zawsze mógł do mnie wrócić....W takim razie jestem zła.
Ja nie pragnę niczego bardziej jak tylko żyć 10 lat, żeby moja córka była już pełnoletnia i zajęła się swoim bratem, żeby nikt nie rozdzielił rodzeństwa, to tak wiele?
Całą noc nie spałam bo mam taki stres, że już sama z nim sobie nie daję rady..Szukam sposób na to żeby nie wyłożyć się po chemii...Czytam o tej dootrzewnej i jeszcze nie spotkałam się z nikim kto mógłby napisać, że nie jest tak źle...Bo rozumiem, że ta chemia ma wiele większe skutki uboczne niż ta do żylna...
Aniu czy ja dobrze Cię zrozumiałam? Czy Ty taką chemię brałaś przez 10 dni? Czy byłaś w stanie samodzielnie wstać? Czy są jakieś sposoby żeby nie wymiotować? Jak mam się przygotować, proszę napisz...Ja prawdopodobnie będę ją miała podawaną raz na 21 dni. Boże pomóż mi to przejść...
Dziękuje Wam dziewczyny, jesteście wielkie, modlę się o Nas wszystkie.
Właśnie wrócił do domu mój oprawca... muszę odejść od komputera bo zaczyna szaleć.
miało być 37 lat, ja też tyle mam...
Moja mama urodziła się 4 marca, ja też, moja mam dowiedziała się o chorobie w kwietniu,ja też, moja mama umarła mając lat 3 dokładnie tyle samo ile ja mam teraz...
ona25
Dziękuje, ale proszę uwierz mi, że chciałabym wygrać, chciałabym być zdrowa i chciałabym normalnie żyć...Wystarczy tych złych rzeczy w moim życiu. Ona25 ja nie miałam rodziny zastępczej i nie byłam adoptowana, byłam po prostu w Domu Dziecka. Wyszłam jak ukończyłam szkołę i tak zostałam pozostawiona sama sobie. Moje dzieciństwo było koszmarne, matka która mnie nie kochała i której zawsze przeszkadzałam.
Ja wiem, że nie powinnam z nim być, i zanim odebrałam wyniki obiecałam sobie, że jeśli będą dobre, dam sobie radę sama ale jeśli będą kiepskie to będę z nim bez względu na to jak mnie traktuje, że bije, upokarza etc. Lepsze to niż zostanie samej z dwójką dzieci, w trakcie chemii która uniemożliwi mi zajęcie się moimi dziećmi. Niech mnie obraża, niech mnie nawet bije ale wiem, że dziećmi się zajmie, tylko tego jestem pewna. Brakuje mi sił na walkę z chorobą chociaż naprawdę chciałabym wierzyć, że będzie dobrze ale nie bardzo w to wierzę. Niby dlaczego miałoby mi się teraz udać? Przecież jestem nikim...Żal mi dzieci, mojej kochanej i mądrej córeczki i syna którego mam od 8 tygodni...Ja bez nich już dawno bym ze sobą skończyła i może to znak ta choroba...Ja nie wiem co mam robić. Ta chemia dootrzewna zwali mnie z nóg...Nie chcę żeby moje dzieci na to patrzyły...
Dziś miałam sen, śniła mi się moja mama,. to był dziwny sen. Tak jakbym się cofnęła w czasie, patrzyłam na nią jak umiera, jak bardzo się męczyła i ja jak bardzo prosiłam lekarzy, żeby jej pomogli, płakałam strasznie, obudziłam się zlana potem i już bałam się usnąć...W tym śnie zdawałam sobie sprawę, że ja też umrę, że też będę chora...Dziwny sen i taki prawdziwy.
Moja mama umarła 22 stycznia 1980 roku na raka macicy.
Ale mimo tego jaka była dla mnie, oddałabym wszystko żeby była teraz ze mną. Kochałam ją mimo wszystko.
Nie wiem czy dam radę ale chcę żeby moje dzieci zapamiętały każdą dobrą chwilę spędzoną z własną matką...
Moniko, jednak nie będę miała podawanej chemii dożylnie, w poniedziałek będę miała operacyjnie założony cewnik do otrzewnej a potem chemia prosto do brzucha, Strasznie się boję. Już mi łez brakuje, jak ja sobie dam radę z dziećmi? Jestem sama a te skutki uboczne mnie zabiją.
szymczakanna
Twoja historia naprawdę mnie poruszyła i wierz mi, że Cię rozumiem doskonale.U mnie jest inaczej. Nie mam rodziny, jestem wychowana przez Dom Dziecka, mam dwójkę wspaniałych dzieci, Sarę i Samuela.
Sara ma siedem lat a Samuel 8 tygodni. Ja na niczyją pomoc nie mogę liczyć. Owszem mam obok siebie faceta, ojca moich dzieci ale na niego nie mogę liczyć. Nie jest dla mnie oparciem a nawet śmiem stwierdzić, że on skutecznie mi utrudnia życie, życząc mi śmierci. Tak, to prawda. Wyzywa mnie od rakowców, śmieci i dzi...k z Domu Dziecka, nie ma dnia dnia żebym nie płakała...Jestem z człowiekiem który ma mnie za nic, zdradza mnie i poniża a ja jestem...bo boję się zostać z tym wszystkim sama.W sobotę miarka się przebrała, po wymianie zdań, podszedł do mnie i mnie zaczął bić, wezwałam Policję, przyjechali ale nie mogli go zabrać on tutaj mieszka..więc dalej z nim jestem, bo nie mam dokąd pójść, bo nie pracowałam bo nie mam nic...Dlatego boję się, że nie dam rady.Jak dowiedziałam się o wynikach, zadzwoniłam do niego bo bardzo się bałam, liczyłam że mi pomoże ale nie odebrał, napisałam mu sms jakie wyniki. Odpisał: wal się suko i ze swoim problemem zadzwoń do radia Zet. Czułam się strasznie, myślałam, że mnie zrozumie, ze chce pomóc, nie wiem co jeszcze ale pomyliłam się. Nawet w takiej sytuacji byłam sama, tak bardzo chciałabym odejść ale jak mam dać sobie radę sama...
Czasem nie wiem czy nie powinnam umrzeć... Mam naprawdę dość. Jak ja się zajmę dziećmi po tej chemii, on mi nie pomoże...Dziś znów wyszedł z domu i zabrał podręczną torbę pewnie znów kogoś poznał...Po co mi takie życie? Patrzę na inne rodziny i jest mi smutno, że ja pomimo dzieciństwa złego, życia z podłym człowiekiem muszę się zmagać z taką straszną chorobą...
Myślałam, że będzie mi łatwiej...tymczasem jak czytam skutki uboczne tej chemioterapii to już sama nie wiem co dla mnie jest lepsze.Czemu to wszystko jest takie trudne, nie dość że włosy wypadają, wymiotuje się, boli to jeszcze to..
anitap, super wiadomość:) Bardzo się cieszę razem z Tobą:)
I kiedy zaczynają podawać tą chemię, bo chyba nie od razu? Ja już sama nie wiem co dla mnie będzie lepsze...Może jednak zostać przy tej standardowej dożylnej?
Ja nie mogę sobie pozwolić na takie skutku uboczne, mam małe dziecko, muszę się nim zająć...