Ostatnie odpowiedzi na forum
Leon znasz Eckharta Tolle. Rzadkość. Widziałem niemal wszystkie jego wykłady, robiłem też tłumaczenia.
Mama od poniedziałku w szpitalu powiatowym, z wielkimi bólami, stanem zapalnym, prawie bez kontaktu. Wczoraj zastałem ją trzesącą się i jęczącą, prawie nieprzytomna, leżała na boku, ta pozycja jest dla niej najbardziej bolesna, ale ma odleżyny i pielęgniarki ją przekręcają. Zaczęły jej sinieć palce, lekarz stwierdził, że zostały jej tylko godziny i zapytał czy życzę sobie posłać po księdza. Nie życzyłem. Zażyczłem sobie za to żeby podali jej dodatkowo morfinę i przekręcili na wznak. Po jakimś czasie uspokoiła się, zasneła a sinica palców zniknęła. Do wieczora z nią siedziałem. Dziś przyjeżdżam i zaskoczenie, mama kontaktuje, rozmawia, zjadła śniadanie. Mówi, że umiera z bólu, cały czas dostaje niby morfinę. Chce ją stamtąd zabrać ale wciąż ma CRP 200 i lekarz decyzyjny będzie w poniedziałek.
Marku, możesz jeszcze skorzystać z terapii trimodalnej, aczkolwiek nie wiem czy przy tak dużej powierzchni zajętej przez guzy będzie to możliwe. Ta terapia polega na radykalnym TURT, potem dostaniesz chemię i miesiąc naświetlań. Mogą wystąpić poważne powikłania, ryzyko nawrotu raka jest nieco większe. Tylko doświadczone ośrodki się tym zajmują np. w Bydgoszczy.
Lekarka mi powiedziała, że nie może już więcej podać, że to jest maksymalna dawka którą oni mogą podać w szpitalu. Ewentualnie przeniosę mamę do hospicjum, tam potrafią lepiej opanować ból. Mama dodatkowo dostaje Haloperidol. W piątek mają przyjść wyniki posiewu, ale nie wiem jak miarodajne mogą być wyniki moczu pobranego z urostomii.
A no i jeszcze dostaje Metoclopramid na pracę jelit.
Troszeczkę oprzytomniała, można złapać z nią jakiś kontakt, nadal nie je i nie pije. Ma ostry stan zapalny CRP ponad 300 nie wiadomo czy od nerek czy nowotworu. Coś w brzuchu puchnie i jest zaczerwieniony, bardzo ją boli, twierdzą że podają jej podskórnie maksymalne dawki morfiny a ona jęczy z bólu i mówi, że chce umrzeć. Zrobili jej USG i nic nie znaleźli, twierdzą że jelita pracują, nie ma gorączki, ciśnienie prawidłowe tylko puls ponad 100. Szukają zakażenia bakteryjnego. Okropnie się męczy.
Przy przerzutowym raku tego rodzaju zawsze chodzi o leczenie paliatywne, ale to nie znaczy że należy położyć na chorym kreskę i odesłać do domu.
Jest chemioterapia, która może zadziałać na zmiany w płucach. Jeżeli przerzuty do kości są mnogie i nie da rady wszystkiego naświetlać można stosować wlewy z bisfosfonianów oraz izotopy strontu i samaru. Co do izotopów, zajmują się tym specjaliści medycyny nuklearnej, skierowanie wystawia onkolog.
Dzięki za odpowiedzi, inne także mile widziane. Mamę wcale głowa nie bolała, zaczęło się od drobnych dezorientacji w czasie, na początku myślałem że to od morfiny.
W naszym malutkim szpitalu takie coś jak tomograf, rezonans nie istnieje. Jak zrobią USG jamy brzusznej to będzie spory sukces. Chciałbym zrobić mamie diagnostykę obrazową nawet prywatnie, ale w takim stanie to tylko w trybie szpitalnym.
Towarzysze niedoli,
Mama w szpitalu, odwodniona. Zatrucie wątrobowe wykluczone, jest jakieś zakażenie w nerkach, kreatynina nieco podwyższona, będzie dostawać antybiotyki.
Mama jest praktycznie bez kontaktu, nieustannie śpi, nie potrafi mówić, nie wie co się dzieje, czasami odpowiada tak /nie na pytania. Na pytanie czy coś boli - mówi "nie" mimo że nie dostaje środków przeciwbólowych. Stan ten osiągnęła dosłownie z dnia na dzień, myślicie że mogą być to przerzuty do mózgu?
To może ja też pod powyższym postem napiszę :
WAŻNE
Soda oczyszczona z melasą nie leczy raka. Po prostu jest to niemożliwe z punktu widzenia biochemii.
m.youtube.com/watch?v=s5a6xuqdFUY
U mnie źle. Prawdopodobnie encefalopatia wątrobowa, mama ciągle nieprzytomna, kontakt utrudniony, nie je, nie pije. Guz w błyskawicznym tempie niszczy wątrobę. Takie są podejrzenia, chcę to jeszcze potwierdzić w szpitalu o ile szpital łaskawie mamę przyjmie, jutro będę o to walczyć.