Mąż prowadzi restaurację....początki,tzn drugi rok,a tam musi być prawie zawsze na miejscu.pozatym z tesciowa się nie dogadujemy.a zanim nie splaci maz kredytu za restauracje,to o samodzielnym mieszkaniu możemy zapomnieć.
Ale jakoś dajemy rade.
Czy ktoras z was jest z trójmiasta?bo wszystkie jesteście anonimowe,chyba ze piszecie prywatne wiadomości miedzy sobą.
Mama powinna Cie pogonic do męza :):):) Albo maz wprowadzic sie do Was:)
Ja tez musze w piecu napalić odśnieżyć staram sie tylko nie dzwigac cięzko chociaz nie zawsze to wychodzi każda z nas ma doły psychiczne szczególnie przed kontrola .Czasem jak nie można usnąć to rózne głupoty przychodza do głowy
Nie,mama nie pracuje,jest na rencie.z zawodu jest kucharka i mówi,ze nie czuje się na silach,żeby przygotowywać i zarządzać restauracją,tak jak robiła to wcześniej.
Ma dom....u powiem wam ze w nim mnóstwo roboty,duży ogród dookoła,w piecu trzeba napalic,opal z szopy przynieść,psy wyprowadzić na spacer.
Nie ona absolutnie raczej się nie obija.
Ale zmartwiło mnie to,ze np jak mój synek miał chrzest,to kupiła my zloty łańcuszek z medalikiem,bo powiedziała ze komunii jego pewnie nie dożyje.czyli gdzieś te przykre myśli krążą w jej głowie.
Wiecie co ja myślę ze to w mojej psychice jest problem,ze nie chce mamy zostawić......ja zawsze stawiam się na miejscu osoby poszkodowanej,czyli w tym przypadku mojej mamy.ja nie chciałabym być sama w trudnym dla mnie czasie i niepewnym jutrze.....tak myslalabym ja.
te rokowania niepomślne to piszą każdemu .A mama nie może wrócić do pracy?
U mnie to juz zapomnieli ze chorowałam nikt nie wspomina wymagają:):):) że hoho.A około pół roku przed mama skonczyłam leczenie
Dziękuję tolla za odpowiedź :)
Podziwiam cię i wszystkie was z tego forum.fajnie ze was znalazłam....bo jak dotychczas spotkałam się z samymi smutnymi historiami na necie....
Jak zaczęłam czytać ze w tym stadium tylko 30% kobiet przezywa 5lat i więcej......to się załamałam,no i jak lekarka prowadząca mamę w szpitalu napisała na jakimś kwocie do renty.....rokowania niepomyślne.
Dla mnie to był koniec świata,chodziłam codziennie jak Struta .mimo ciąży codziennie dojezdzalam do mamy do szpitala50km,dwoma autobusami i kolejka,do tego jeszcze kawałek pieszo.gotowalam jej obiadki dietetyczne i wozilam,zeby zjadła cokolwiek,bo tam w szpitalu to jedzenie tragedia.
Cale szczęście nie schudla podczas leczenia;).
Mama jest dobrej myśli,chociaż strach pozostaje do końca życia nawet u mnie.
Właśnie teraz zmartwila się tą zarastającą pochwa i pytała czy coś przeczytalam na ten temat.
Dziękuję wam.
Nie wiem czy moge radzić czy mama pracuje ale powinnas juz zacząc od niej wymagać dla jej dobra skoro wyniki ma dobre .Chyba Taterniczce cos lekarz tak powiedział ze niech nie marudzi o ile dobrze pamietam .Czy mama sie za bardzo nie pieści:):):)
Powiem ci ze niby to ok wyszło,chociaż bardzo mnie zdziwiło dlaczego nie opisali narządów rodnych w opisie,tylko wszystkie sąsiednie,wątroba,nerki,pęcherz,odbyt,węzły chłonne,sledziona....nie pamiętam co jeszcze.
Dziękuję za odpowiedź.....wiesz aleksandro ja mam 28 lat w tym roku....,przez to co spotkało moja mamę,trochę straciłam wiarę w lekarzy.ona co 10 miesięcy,prywatna wizyta,cytologia.....jak pojechałam z mama pierwszy raz do szpitala na oddział onkologii i lekarka wzięła mamę na badanie....powiedziala do mamy,CO DO LEKARZA SIE NIE CHODZIŁO?????
Jak słyszę te wszystkie reklamy o profilaktyce to krew mnie zalewa....bo moja mama stosowała taka profilaktykę.
mam męża i synka,przez chorobę mamy mieszkam z nią....a do męża do trójmiasta,jeździmy na tydzień i dwa u mamy,dzieli nas 120km,ale nie mogę zostawić mamy,nie chce zeby była sama z różnymi myślami.
Zresztą co będę wam opowiadać,same przez to przeszlyscie i napewno powiecie,ze ważne jest mieć kogoś bliskiego obok siebie.
Ale jak sobie przypomnę jak dowiedzialysmy się o chorobie mamy....ja byłam właśnie w7tyg ciąży.
Myślałam ze czas mojej ciąży będzie błogim okresem oczekiwania....a był okresem,stresu,nerwów,płaczu.....to cud ze moje dziecko jest zdrowe,naprawdę.jeszcze raz przepraszam za przymuszanie,ale nie mam komu się wyżalić.przyjaciolka daleko,....a mężowi już słów brakuje na mnie.
Weroniko ja mialam 3b, ale bez chemioterapii, raz mialam robione usg do pochwowe, chociaz mam niewielkie zasklepienie, ale przed radioterapia informowali nas ze grozi nam miedzy innymi zrosniecie. A co do czestego korzystania z toalety, to z biegiem czasu przejdzie, jelita wroca do normy i bedzie dobrze. Ja z pecherzem mam tez problem, podobno przy braychyterapii zostal uszkodzony i mam czeste infekcje ale od kilkunastu lat biore furaginum w razie jakis problemow i jest lepiej. Zgadzam sie z Aleksandra ze nie kazdy ginekolog wie jak to wszystko ma wygladac po tych zabiegach, a wiec badania ginekologiczne najlepiej robic u onkologa. Pozdrawiam, i Mamie zycze zdrowia, musi byc dobrze i nie powinnyscie myslec inaczej.